Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tłusty czwartek 2023: Najsłodszy dzień roku. Jak znaleźć pączka idealnego? Podpowiadamy!

Weronika Błaszczyk
Weronika Błaszczyk
W tym roku tłusty czwartek przypada 16 lutego, tu bez zaskoczeń, w czwartek. Od samego rana we wszystkich cukierniach, kawiarniach i sklepach będzie można zakupić wtedy różnego rodzaju pączki czy faworki. Jednak dla tych, którzy je wypiekają, ciężka praca zaczyna się wcześniej.Zobacz więcej zdjęć --->
W tym roku tłusty czwartek przypada 16 lutego, tu bez zaskoczeń, w czwartek. Od samego rana we wszystkich cukierniach, kawiarniach i sklepach będzie można zakupić wtedy różnego rodzaju pączki czy faworki. Jednak dla tych, którzy je wypiekają, ciężka praca zaczyna się wcześniej.Zobacz więcej zdjęć --->Adam Jastrzębowski
Tłusty czwartek przypada w tym roku 16 lutego, jednak przygotowania do tego dnia dla cukierników rozpoczynają się wcześniej. Jak dokładnie wygląda cały proces szykowania się na pączkowe szaleństwo?

Spis treści

„Pączuś i Kawusia” to niewielka kawiarnia w pobliżu rynku Łazarskiego w Poznaniu. Jest końcówka stycznia. W środku kilka osób zajada się słodkościami, co jakiś czas wpadają też klienci po kilka sztuk na wynos. Jest jeszcze spokojnie, kolorowych pączków za ladą nie brakuje. Jednak taka atmosfera się zmieni, gdy nadejdzie pewien dzień. Ten jeden dzień, w którym zdobycie tej lukrowanej kulki stanie się celem na tyle ważnym, że będzie się gotowym do poświęceń takich jak stanie w kolejce na mrozie.

W poszukiwaniu czasu, którego nie ma

W tym roku tłusty czwartek przypada 16 lutego, tu bez zaskoczeń, w czwartek. Od samego rana we wszystkich cukierniach, kawiarniach i sklepach będzie można zakupić wtedy różnego rodzaju pączki czy faworki. Jednak dla tych, którzy je wypiekają, ciężka praca zaczyna się wcześniej.

- Cały tydzień jest już trudny. Od weekendu przed tłustym czwartkiem aż do podkoziołka sprzedaje się dużo pączków. Środa Popielcowa niejako kończy karnawał i wtedy rzeczywiście przestajemy tak bardzo je jeść

– opowiada Magdalena Woźniak, właścicielka kawiarni „Pączuś i Kawusia”, która działa od 2016 roku.

Jak dodaje, jest to najbardziej intensywny czas w całym roku, do tego stopnia, że dla pracowników dwa dni zlewają się w jeden:

- W środę kończymy sprzedaż o godz. 18:00 i na 18:00 przychodzi już druga ekipa, by zacząć robić ciasta na pączki na czwartek.

Trwa głosowanie...

Ile pączków zamierzasz zjeść w Tłusty Czwartek?

Pracy jest dużo i tak naprawdę wszystko odbywa się na ostatnią chwilę.

- To, co dzieje się najwcześniej to konfitury. Robimy je sami latem lub jesienią, kiedy owoce są najlepsze. To jedyna rzecz, którą możemy zrobić do przodu. Potem wszystko czeka już do nocy przed tłustym czwartkiem

– wyjaśnia Woźniak.

Pomimo nawału obowiązków i zbyt krótkiej nocy właścicielka pączkarni naprawdę ceni ten czas ze względu na spotkanie z ludźmi:

- Przeorganizowujemy sobie zaplecze, wszędzie jest mąka, wszędzie są pączki. Wszystko musi być idealnie dograne logistycznie, by robota dobrze szła. Pomaga wtedy też więcej osób: byli pracownicy, przyjaciele. Dla nas to jest takie święto, bo jesteśmy razem.

Pączek towarem pożądanym

Zgrana ekipa, sprawnie wykonywana praca i kolejne gotowe partie pączków. Co roku jednak wiele miejsc, w tym także „Pączuś i Kawusia” nie są w stanie w pełni zaspokoić apetytu ludzi.

- Klienci mogą zamawiać pączki wcześniej, z wyprzedzeniem nawet 16 sztuk na osobę. W sam tłusty czwartek na jedną osobę obowiązuje jednak limit sześciu sztuk. Trochę jak za komuny, ale postanowiliśmy coś takiego wprowadzić

– tłumaczy Woźniak.

Jak dodaje, decyzja o limicie sprzedaży podyktowana jest ograniczoną liczbą pączków, mimo, że jest to liczba czterocyfrowa. Ponadto, zależało jej także na tym, by klienci nie musieli stać w długich kolejkach na mrozie. Z tego powodu zestawy sześciu sztuk pączków szykowane i pakowane są wcześniej.

- Zdarzały się kiedyś sytuacje, że ktoś przychodził i kupował wszystkie z witryny. A nie o to chodzi przecież w tłustym czwartku. Niektórzy jedzą je rzadko, tylko raz do roku, dlatego chcemy je zaproponować każdemu. Zdeterminowani czasem decydują się stanąć w kolejce jeszcze raz

– zaznacza Woźniak.

Od drożdżowej kulki do pączka z klasą. Zobacz, jak wysmażyć cukiernicze dzieło sztuki:

od 16 lat

Wszystkie takie decyzje są podyktowane ogromnym zainteresowaniem tego dnia pączkami. Co więcej, nie jest to jedyny taki punkt w mieście. Wiele cukierni i kawiarni od końca stycznia przyjmowało już zamówienia na pączki, a wprowadzanie limitów na osobę także nie jest ewenementem.Nic jednak dziwnego, choć przez cały rok większość osób ma do nich stosunek neutralny, to w tłusty czwartek nagle spora część staje się wielkimi miłośnikami drożdżowych kuleczek i chcą ich zjeść jak najwięcej.

W gorącym oleju kąpany

- Od rozpoczęcia pracy do wydania pierwszej partii gotowych pączków mija około czterech godzin

– mówi Woźniak.

W tym czasie w kuchni dzieje się naprawdę dużo.

Najpierw należy przygotować zaczyn drożdżowy i odstawić. Gdy drożdże ruszą, dodaje się resztę składników i dokładnie wyrabia ciasto w mieszalniku. Gdy jest gotowe, odstawia się je do wzrostu. Takie ciasto może leżakować w lodówce przez parę godzin. W tym czasie dojrzewa, a tym samym nabiera smaku

- Wtedy formujemy kulki i wkładamy je do garowni na blaszki. Jest tam około 35-40 stopni Celsjusza, do tego jest wilgotno, więc wszystko pięknie rośnie. Potem można wrzucić je na gorący olej. Ma on temperaturę 180 stopni Celsjusza. Smażą się przez zaledwie kilka minut

– wyjaśnia Woźniak.

Dodaje:

- Gdy robimy pączki sami w domu, dobrze jest wybrać możliwie duży garnek z szerokim dnem i przede wszystkim nie żałować oleju. Poza tym albo do ciasta, albo do naczynia powinno się wlać też spirytus, by nie nasiąkły one tłuszczem.

Gdy pączki trochę wystygną, odbywa się bardzo ważny końcowy etap. Każda sztuka osobno jest nadziewana i dekorowana. Dopiero wtedy można taką partię wystawić do sprzedaży.

- Przepis, z którego korzystamy, ma kilka pokoleń. Pochodzi jeszcze z czasów, gdy używało się tylko takich produktów, które były w spiżarni: jaja, masło, mleko. Składniki zatem bardzo proste, naturalne

– zwraca uwagę właścicielka.

Kontynuuje:

- Nawet najlepszy przepis wymaga wielu prób i cierpliwości, aby osiągnąć idealny wypiek. Jest znaczący przeskok od „weź kilogram mąki” do „weź 25 kilogramów mąki”. Wbrew pozorom nie jest to proste mnożenie, inaczej się je wyrabia, inny jest czas garowania. Teraz na szczęście mamy już to dopracowane.

Pączek: to brzmi dumnie

Ciasto drożdżowe jeszcze nie tak dawno było jednym z najczęściej wypiekanych przysmaków w większości domów. Nie było skomplikowane, nie wymagało wyszukanych składników, a do tego można było dobrać różne sezonowe owoce.

- Drożdżowe to był taki oczywisty wybór, piekło się je razem z chlebem. Żadna atrakcja. Dzisiaj do takich przepisów się wraca. Te podstawowe składniki nie są już niestety najtańsze, ale to nadal wyjątkowo wdzięczne ciasto. Można o nim myśleć jak o białym płótnie. Dobranie kolejnych smaków do niego to kwestia fantazji

– wspomina Woźniak.

Jak jednak sama dodaje, przez niektórych pączki są traktowane jako „parówki cukiernictwa”, to znaczy produkty słabej jakości, na jakie przez większość czasu nie zwraca się większej uwagi. Na szczęście, powstają rzemieślnicze pracownie, gdzie te słodkości stają się znacznie bardziej doceniane.

- Staramy się proponować klientom takie połączenia, które nie są oczywiste, po które może sami by nigdy nie sięgnęli. U nas najczęściej sprzedaje się smak czarnej porzeczki, ale często przychodzą osoby, które proszą o coś nowego, niepospolitego - opowiada.

Bo liczy się wnętrze!

Miejsc, w których można kupić pączki w Poznaniu, zdecydowanie nie brakuje, zwłaszcza w tłusty czwartek, gdy są one dostępne niemal wszędzie. By jednak natrafić na takiego, robiącego niesamowite wrażenie smakowe, trzeba się trochę bardziej natrudzić. Pączek pączkowi nie równy, a różnice między takim kosztującym mniej niż złotówkę a takim w cenie kilkunastu złotych mogą być znaczące.

- Żeby kupić dobrego pączka, warto pytać o skład. Wiadomo: im jest on krótszy, tym lepiej. Można też spróbować się dowiedzieć, czy ciasto było mrożone. Bardzo istotny jest też tłuszcz, na jakim są smażone. Niektóre miejsca od razu na wejściu mają specyficzny niezachęcający zapach takiego oleju. Od razu wiadomo, że lepiej tam nie kupować

– tłumaczy Woźniak.

Ponadto, wyjaśnia, że odchodzi się już od smażenia pączków na smalcu, przynajmniej w lokalach. Jedną z możliwych tego przyczyn jest, jej zdaniem, to, że smalec ma specyficzny smaki, który może przeszkadzać i jest tłuszczem zwierzęcym, co dla bardzo wielu osób jest dużą wadą.

- Ciężko powiedzieć, ile powinien kosztować pączek. Cenę determinuje skład i włożona praca rąk. Pewne jest to, że przy pączkach w cenie marketowej musiało się wydarzyć wiele skrótów i kompromisów, by mógł kosztować np. mniej niż złotówkę

– dodaje.

Wybór pozostaje jednak już kwestią indywidualną, ale najważniejsze, by dla każdego tłusty czwartek był wyjątkowo smacznym dniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski