Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Traktuję ten album jako moją ostatnią rozmowę z rodzicami

Marta Żbikowska
W 2011 roku poznański fotograf Michał Adamski zrobił pierwsze zdjęcie swojej mamie. Pierwsze do tej historii. Choć wtedy jeszcze nie wiedział, że ona właśnie się zaczyna. Historia o umieraniu.

Brałem wtedy udział w warsztatach fotograficznych - mówi Michał Adamski, fotograf. - Mieliśmy taki temat, żeby fotografować to, co jest najbliżej nas, rodzinę. Moja mama chorowała już wtedy na kręgosłup. Praktycznie nie opuszczała domu. Z trudem poruszała się.

Diagnozę rodzina poznała kilka miesięcy później. Był to nowotwór kręgosłupa. W marcu 2012 roku mama Michała trafiła do szpitala w Puszczykowie.

- Jeździliśmy do niej z ojcem codziennie - wspomina Michał. - Każdego dnia pokonywałem tę sama trasę z Lubonia, gdzie mieszka moja rodzina, do Puszczykowa. Tą samą drogą mijałem te same drzewa wzdłuż Warty. Cały czas robiłem mamie zdjęcia, choć warsztaty dawno się skończyły. Nie miałem jeszcze wtedy żadnego planu związanego z tymi fotografiami.

Plan napisało życie. Nie był łatwy. - Ciągle nie docierało do mnie, że mama umiera. Długo zresztą nie dopuszczałem do siebie tej myśli - przyznaje Michał Adamski. - Dopiero dwa miesiące przed jej śmiercią dotarło to do mnie. Że to koniec. Że mama odchodzi. Poszedłem wtedy na długi spacer nad Wartę.

Cisza. Pojedyncze słowa, krótkie zdania. I zdjęcia - tak Michał wspomina to pożegnanie. - Teraz myślę, że więcej chciałem mamie powiedzieć, ale nie potrafiłem. Mówiłem, co u nas, jak żyjemy, o takich codziennych, przyziemnych sprawach, bo mama o to pytała. Wymienialiśmy informacje, nie uczucia.
Trudne rozmowy w ciszy
Uczucia widać na fotografiach. Subtelne, wrażliwe zdjęcia pokazują miłość, czułość, tęsknotę. A potem pustkę, która została po nieobecnych. Bo na zdjęciach jest też ojciec Michała.

- Tata narzekał na ból w biodrze, już jak jeździliśmy do mamy - mówi Michał. - Ale było wtedy tyle spraw do załatwienia, tyle innych myśli. Dwa miesiące po śmierci mamy ojciec zgłosił się jednak do lekarza. Okazało się, że potrzebuje operacji, żeby poprawić endoprotezę. Podczas zabiegu dostał zatoru. Zapadł w śpiączkę, potem stracił pamięć. Kontakt z nim był bardzo ograniczony. Codziennie pytał o mamę, a ja codziennie odpowiadałem, że nie żyje. W końcu przestałem. Odpowiadałem, że mama nie mogła przyjechać.

Michał zaczął fotografować ojca w chorobie. Wiedział już, że to pożegnanie.

- Kiedy umierała mama, nie zdążyłem się z nią pożegnać słowami, było to dla mnie za trudne - mówi Michał. - W przypadku ojca było to niemożliwe ze względu na jego stan, na tę utratę pamięci, śpiączkę. Robiłem więc zdjęcia.

Tomik poezji bez słów
Ze zdjęć powstała książka. Mały tomik poezji fotografii. Zamiast wersów - obrazy, które chwytają za serce, wzruszają nie mniej niż słowa poetów. Jak choćby te Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, który pisał o umieraniu swojej matki. „Musisz się z tym pogodzić musisz i to udźwignąć że się pomału wynosimy” - to z tomiku Dyckiego. Michał Adamski nie miał słów, miał obrazy.

- Długo myślałem o tej swojej książce - mówi Michał. - Praca nad nią nie była dla mnie łatwa. Teraz myślę, że pomogło mi to przeżyć żałobę. Każdego dnia oglądałem te fotografie, nawet jak nie chciałem, to gdzieś tam, w komputerze przewijały mi się te obrazy. Musiałem zmierzyć się z tą śmiercią, z tymi śmierciami, z samotnością.

Książka Michała Adamskiego została wyróżniona przez International Photography Award (IPA). To międzynarodowa organizacja przyznająca nagrody, między innymi, za najlepsze zdjęcia i projekty fotograficzne. Michał Adamski przyznaje, że słyszy o tym, że książka podoba się wizualnie. Ale spełnia też inną ważną rolę.

- Podczas spotkań autorskich rozmawiam z ludźmi, którzy mówią mi, że po obejrzeniu mojej pracy również zdecydowali się na fotografowanie swoich bliskich - mówi Michał. - Szczególnie tych, którzy chorują, o których wiadomo, że niedługo odejdą. To ciągle trudny temat. Wolimy pamiętać naszych bliskich zdrowych, uśmiechniętych. Takie też zdjęcia najczęściej przechowujemy. Tematów bolesnych unikamy.

Gdy Michał robił zdjęcia rodzicom, początkowo miał wrażenie, że ukrywa się za obiektywem.

Mówi, że aparat stał się jego tarczą ochronną, żeby przetrwać, żeby nie zwariować.

- To był najtrudniejszy rok w moim życiu - przyznaje Michał. - Spędziłem go niemal w całości w szpitalu. Najpierw opiekując się mamą w hospicjum w Puszczykowie, potem ojcem. W tamtym czasie też, moja żona wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim, więc zajmowałem się też moją niespełna dwuletnią córką. Przedpołudnia spędzałem z dzieckiem, po południu jechałem do ojca.

W 2012 roku Michał Adamski stracił oboje rodziców. Pierwszy raz był tak blisko śmierci. Pustka - tak wspomina koniec tamtego roku.
- Moi rodzice byli bardzo otwartymi ludźmi, ciągle ich ktoś odwiedzał, w domu słychać było rozmowy - mówi Michał. - Po ich śmierci uderzyła mnie ta pustka w czterech ścianach.

„Musisz się z tym uporać że się nie daje stąd niczego zabrać zwłaszcza książek” - pisze Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki o domu, który został po odejściu jego matki.

Przebrnąć przez chaos
Strata bliskiej osoby boli. Ból zostaje nawet po przejściu ostatniego, według psychologów, etapu żałoby, czyli akceptacji i pogodzenia się ze stratą. Książka Michała Adamskiego ma dziwny tytuł. Osobisty, całkowicie odsłaniający autora.

„Nie mogę przebrnąć przez chaos” - to napis z okładki. Antidotum na chaos to uporządkowanie go. Ale nawet poukładanie myśli i uczuć nie sprawi, że poczucie straty nie boli, a lęk przed śmiercią znika. Porządek pomaga jedynie ten ból i strach oswoić, ukryć tak, żeby nie przeszkadzały w normalnym funkcjonowaniu.

- Uderzyło mnie to, że nie widzę żadnego celu i sensu tych śmierci - mówi Michał. - Teraz myślę, że go nie ma. Po prostu się umiera i koniec. Czasami przeraża mnie to, że pokoleniowo to ja jestem następny. Nie mam rodzeństwa, moi rodzice nie żyją. Nie myślę o tym cały czas. Żyję normalnie, działam, mam rodzinę, pracę, pasje. Ale jest gdzieś we mnie ta świadomość, że teraz kolej na mnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski