MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień baby: Kłopoty z prezentami

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
No, wstawaj i idź po te bułki – przyjaciółka męża popędzała, a on ze zdziwieniem jakimś takim patrzył. – Znacznie częściej ja chodzę, rusz się…

Koleżanka tak jakoś lewą nogą się obudziła. Jak już wyrzucony mąż po bułki się udał, to nakręcała się bardziej jeszcze, że zdziwienie okazywał takie. I nagle olśnienia doznała. Mogło go to przebudzenie zaskoczyć, bo dzień imienin właśnie miał. Jasne, że pamiętała. Prezenty czekały, a w planach kolacja jeszcze była. Tylko poranek się nie udał.
A z prezentami to najgorzej jest. Baba coś o tym wie, bo imieniny dziada się zbliżają właśnie.

– Kup mi „Przyszłem” Głowackiego – zażyczył sobie.

– Po moim trupie – baba pomyślała. Nie żeby Głowackiego nie lubiła, przeciwnie. Ale co to za prezent, co go rodzina cała przeczyta? Coś szczególnego baba chciała. Przypadek sprawił, że kolega z Barcelony wrócił właśnie, gdzie tanimi liniami, w promocji w dodatku poleciał. Tak sobie baba sprawdziła, ile bilet pod koniec stycznia kosztuje, gdy dziad wraz ze studentami wolne ma. I oczom własnym wierzyć nie chciała, bo promocja jeszcze większą była. Lot do Barcelony taniej niż pociąg do Warszawy wynosił. Zaraz baba dwa nabyła.

– Kasia też imieniny ma – kolega się odezwał, co żonę o imieniu owym ma: – Chyba jej ekspres ciśnieniowy kupię. Taką kawę to bardzo lubię…

Aluzja ta do baby jednak nie odnosi się wcale, bo ona w Barcelonie już była, a dziad nie. Bardzo się baba na myśl o minie dziada cieszyła, jak bilet wydrukowany zobaczy. A że charakteru słabego raczej jest, to rzecz jasna niespodzianki do 30 listopada trzymać w stanie nie była. Wystarczyło jedno pytanie dziada.

– Do Barcelony bilety!
Zaniemówił na chwilę dłuższą.

– To znaczy… – z trudem z wrażenia dukał.

– Tak, to znaczy, że w styczniu do Barcelony lecimy! – baba myśl dokończyła, ale ów jeszcze do siebie widać nie doszedł, bo powtarzać zaczął:

– To znaczy…, że Głowackiego sam sobie kupić muszę?

Najwięcej problemów to baba z dzieckiem miała, do którego właśnie się wybiera. Pociecha pisała kiedyś, że u Niemców to rogali świętomarcińskich brakować jej będzie. Niespodziankę więc zrobić jej chciała i przywieźć parę. Ale niespodzianki nie będzie, bo jak baba spytała, czy w kraju coś kupić, dziecko odparło, że rogala właśnie. Czasu baba w tygodniu kończącym się wcale nie miała, zakupy więc nocą prawie robiła, w sklepie co na szczęście czynnym jest i towary różne ma. Bo dziecko jeszcze z zamówieniem zadzwoniło, co by zabawkę dla synka przyjaciół nabyć. Od tego baba zaczęła. Cen nie widziała, to do torby zabawki dwie włożyła, kulę magiczną, co co czas jakiś dźwięki miłe wydawała: „Jestem Kubuś. Poturlaj się ze mną” na przykład i laptopa, co też mówił i śpiewał. O żabkach i ptaszkach. I klasyki trochę było też w postaci „Dla Elizy”. Szukając czytnika cen, baba inne prezenty kupowała. W nastroju dobrym, bo w poruszanej siatce co chwila coś śmiesznego się odzywało. Trochę się zafrasowała, co prawie zięciowi nabyć, ale zaraz znak jej się objawił w postaci dwóch lekko podchmielonych klientów. I w prosty polski zakup poszła. Z żalem zabawki obydwie odkładała, bo wiekowo nieodpowiednie się okazały. Kubuś jeszcze na pożegnanie jej się odezwał. Do kasy zmierzała, gdy w plecy ją ktoś postukał.

– Przepraszam panią szanowną – klient podchmielony grzecznie się odezwał. – Pytanie z kolegą mamy. O co tak dokładnie chodzi i do którego z nas pani o tym turlaniu mówiła?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski