MKTG SR - pasek na kartach artykułów

TYDZIEŃ BABY: Z wizytą do dziecka

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Dziadzie, co to może być kryż? - baba zapytała, listę zamówień od dziecka czytając, bo z wizytą do pociechy do Niemiec wybierali się właśnie. - Literówka jakaś, o krzyż pewnie chodzi - dziad odparł, ale zaraz w zainteresowanie popadł. - Co też ona o krzyżu pisze?

Zainteresowanie dziada wynikało z tego, że on sam zabytkami sztuki interesuje się bardzo i pytał dziecko co też ciekawego, a starego zwłaszcza w okolicy jej miasteczka zobaczyć może.

- No, żeby jej przywieźć, brązowy…

- Znaczy się w dewocje popadła na obczyźnie… - dziad ocenił.

- Nie - baba na punkt drugi spojrzała. - Makaron brązowy jeszcze chce i śledzie w puszce też. Czyli paluszek jej się na k obsunął jedynie.

Szykowanie się do wyprawy do dziecka trudne bardzo było. Baba to słoiczki różne brać chciała, pociecha protestowała niby, że głodna to tam nie jest. Ale jak baba o ogórkach kiszonych wspomniała, to pozytywnie zareagowała. Na wieść, że baba pierwszy raz w życiu pomidory suszone w zalewie z oleju zrobiła, ucieszyła się bardzo. Czyli też chciała. No i szczaw w słoikach, bo baba dziecku wyznała tajemnicę jak to łatwo szczawiową ugotować. A dziad od razu czepiać się zaczął, że ze słoikami podróżować nie zamierza, że jak się potłuką na ten przykład, to i wóz pobrudzą. A o to, że ubranka dziecka na zimę pobrudzą się, to już nie. Ale baba na swoim postawiła, że przetwory brać trzeba i kabanosy też.

Jak już dziecko zapakowane było, to baba zanim rzeczami swoimi się zajęła, w komputer zerknęła jeszcze czy wszystko aby załatwiła na pewno. I wiadomość od tajwańskiej koleżanki była. Napisała owa, że tekst baby, co to w internecie znalazła, przetłumaczyła internetowo. I oceniła: głupoty. Przykro babie bardzo się zrobiło, gdy recenzję krótką acz treściwą przeczytała. Ale dziad uspokoił:

- Babo, o te tłumaczenia chodzi, sprawdź sobie sama. O, czytaj dalej, ona prosi żebyś jej po angielsku napisała, co w artykule jest.

No to baba tłumacza sprawdziła, na "krzaczkowych" wpisach koleżanki. Tak z chińskiego przetłumaczył: "Ten głową wybranego grać pół godziny, aby zobaczyć jak nudne ja jestem", i jeszcze "Jestem ujścia nie jest słodkie lub chcesz wykonać jestem szczęśliwy temu, co nie lubisz".

Naśmiała się baba, że baba w takim tłumaczeniu, to dopiero być musiała! Koleżanka pomyśleć mogła, że niespełna rozumu być musi, a jeszcze bardziej ci, co do gazety to biorą. Szybko więc w zdaniach paru po angielsku streścić chciała jak to teściowa klątwę na przyjaciółkę rzuciła. Tyle że absurdalnie brzmiało. Jak ten tłumacz. I to nie tylko z powodu słownictwa ubogiego baby. Ale pomysł szczęśliwie ją naszedł, więc napisała, że to cykl taki jest o relacjach skomplikowanych w polskich rodzinach. Dumna właśnie dziadowi opowiedzieć to miała, gdy widok dziwny w pokoju zastała. Dziad nad rzeczami jej siedział, szampon w dłoni dzierżąc i w etykietę się wpatrując, gdzie "blond" pisało jedynie.

- Nie wierzę - odezwał się w końcu. - Dla blondynek szampon kupiłaś…

- Co w tym dziwnego? - baba zdumiona wydukała. - Blondynką jestem przecież…

- A co z szamponem tym szczególnego jest, że dla blondynek tylko? - zapytał. I zaraz sam sobie odpowiedział: - Pewnie otwiera się łatwiej...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski