Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W poszukiwaniu rodzinnych korzeni

Kamilla Placko-Wozińska
No wyobrażasz sobie? Że niewiele się zmieniłam przez te lata, tak mi ciotka powiedziała - przyjaciółka, co ze zjazdu rodzinnego wróciła właśnie opowiadała.

- To chyba dobrze - baba wzburzenie w głosie jej wyczuła.

- Dobrze? - teraz brzmiało już całkiem wyraźnie. - Krysiu do mnie powiedziała… Rozumiesz, za mamę moją mnie wzięła…
No to baba uspokoiła, że na zjazdach rodzinnych tak już jest, człowiek oczopląsu od twarzy znajomych dostaje i miesza mu się wszystko. U baby na ten przykład podobieństwa łudzącego do kuzynki jednej starsze panie na zjeździe się dopatrzyły. Tyle że to zjazd dziada rodziny był, a z nim to baby żadne więzy krwi nie łączą, małżeńskie jedynie. Ponad sto osób na zjeździe owym było, to i babie myliło się wszystko. Jak z jedną ciocią porozmawiać chciała, to ledwo usta otworzyła, zaraz pretensje usłyszała:

- Jaka ciociu? Kuzynka dziada jestem…
No to uważała potem bardzo, bezosobowo zwracać się próbowała, ale nie zawsze jej to wychodziło. Dziad pretensje swoje więc zgłosił:

- Babo, jak się zachowujesz? Nie wypada tak do wuja Miecia na ty walić…

Z tego zjazdu plakat piękny dziad ma, z drzewem genealogicznym. 240 osób na nim jest! I to wszystko rodziny potomków prababci i pradziadka dziada są. Baba zaraz policzyła, że u niej w rodzinie, to osób 10 raptem będzie. Strasznie dziad się pyszni tą swoją rodzinnością.

- Ale u mnie potomkowie prababci to co tydzień się spotykają, a ty ledwo rodzinę poznajesz - baba swojej rodzinności broniła. Przyznać jednak musiała, że na zjeździe bardzo jej się podobało. I podoba jej się, że świat taki rodzinny się staje, ludzie drzewa genealogiczne robią, korzeni szukają.

Dziad swoje drzewo naszykował na przyjazd przyjaciela, co w Niemczech mieszka i to od lat paru przodków szuka. Doszedł już do wujów i ciotek od prapradziadków. Ślęczy w archiwach, wertuje księgi parafialne i rodzina mu się rozrasta. Co rusz w Wielkopolsce ciocię jakąś odnajduje.

- A ja ich wszystkich sam szukać muszę - z zazdrością na drzewo dziada łypnął. - Ale bombę prawdziwą mam. Nowa ciocia informacje mi o gałęzi kolejnej przysłała. Z adresem, pod Wągrowiec jechać muszę…

I udali się z dziadem na wycieczkę. Zaniemówili, gdy pod adresem wskazanym pałacyk piękny, odrestaurowany całkiem ujrzeli.

- Tu moi wujowie do wojny mieszkali - przyjaciel westchnął. - Polowania urządzali pewnie, bale - rozmarzył się całkiem. - Oj, pożylibyśmy sobie, dziadzie… Ano, zbadać trzeba czy ślady jakieś nie zostały…

- Dzień dobry, nazywam się X, jestem potomkiem Y - kolega z uśmiechniętą panią, co z pałacu wyszła się przywitał. Ale jakoś żadne z nazwisk wrażenie nie zrobiło na niej.

- Moi przodkowie do wojny tu mieszkali - przyjaciel wyjaśnił.

- Na pewno nie - pani uśmiechać się przestała. - Historię pałacu całą znam i takich tu nie było - w pośpiechu oddaliła się.

- Pewnie się boi, że ty coś odzyskiwać zechcesz - dziad zachowanie dziwne tłumaczył. Na drodze w tym czasie starsza pani się pojawiła. No to przyjaciel próbę kolejną podjął.

- Y? A pamiętam, mieszkali, mieszkali - starsza pani głową pokiwała. - Ale to tam, dalej kawałek. W owczarni…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski