Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie świąteczne żniwa, czyli droga karpia na stół

Marcin Pomianowski
Ślisko, mokro i zimno – w takich warunkach odbywa się końcowy odłów karpi. Ryby na kilka sekund trafiają na sortownicę, później do samochodu z basenem
Ślisko, mokro i zimno – w takich warunkach odbywa się końcowy odłów karpi. Ryby na kilka sekund trafiają na sortownicę, później do samochodu z basenem fot. Marcin Pomianowski
Grudzień to dla nich czas żniw. Dzień odławiacza zaczyna się o 6 rano, od zbiórki i odprawy przy zbiorniku. Tu nie ma co liczyć na taryfę ulgową: na dworze zamarza wszystko, a ludzie i tak muszą pracować. I to w lodowatej wodzie!

- Gdy temperatura spada poniżej -10 stopni Celsjusza, mamy kłopot, bo wszystko natychmiast zamarza. Trzeba bardzo uważać - jest ślisko i mokro. Ludzie muszą pracować dwa, trzy razy szybciej niż zwykle. Wtedy częściej robimy przerwy na gorącą kawę czy herbatę - mówi Szymon Jurgowiak z Gospodarstwa Rybackiego w Lutomiu.

Odławiacze zgodnie twierdzą, że ich praca jest ciężka. Trzeba działać bez względu na pogodę. Bardzo często w mrozie, wietrze i padającym śniegu. - Ale moja ekipa to grupa twardych i sprawdzonych facetów. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby któryś "wymiękł" - chwali swoich ludzi Jurgowiak.
Dzień odławiaczy karpi kończy się zwykle ok. godziny 18-19. Wtedy jest czas na odpoczynek. Karpiowe żniwa kończą się w Wigilię.

Droga karpia na świąteczny stół rozpoczyna się jednak znacznie wcześniej. "Zasiew" tegorocznych ryb odbył się 3 lata temu.

- Te karpie, które teraz odławiamy, to wynik tarła z kwietnia 2007 roku - mówi Szymon Jurgowiak.
- Od tego czasu ryby żywią się pokarmem naturalnym, a przez nas są dokarmiane pszenicą i pszenżytem.

Na jedną tonę ryb, w ciągu 3 lat zużywa się w zależności od pogody 5-6 ton zboża.
- W tym roku maj i czerwiec były fatalne. Przez to, że było zimno i pochmurnie, było też o wiele mniej pokarmu naturalnego - mówi Jurgowiak.

Odławianie dorosłych karpi odbywa się już w połowie października. Ryby trafiają do zbiornika magazynowego. Jest to kilkudziesiąciometrowa głęboka rynna, z szybko płynącą wodą. Tam karpie stają się szlachetniejsze. Wymuszony ruch powoduje, że robią się mniej tłuste i samooczyszczają się. Później nadchodzi grudniowy odłów.

Ryby trafiają na stół sortowniczy. Tam kilku kolejnych pracowników sprawdza, czy karpie są zdrowe, czy nie trafiła się jakaś inna ryba, bo 10 proc. hodowli to tołpygi, amury, sandacze, szczupaki i sumy. Z sortowni ryby trafiają do pojemników i są ważone. Później kolejni pracownicy gospodarstwa rybackiego przenoszą je do samochodowego basenu. Wszystkie te czynności sprawnym odławiaczom zajmują kilka sekund. W ten sposób karpie odwożone są do punktów sprzedaży. I choć z roku na rok przybywa chętnych na ryby już sprawione, to jednak większość sklepów i hurtowni zamawia karpia żywego. W tym sezonie przez stół sortowniczy przewinie się ponad 50 ton karpia królewskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski