Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witaj Paderewski - żegnajcie grenadierzy

red
Ignacy Jan Paderewski na dworcu w Poznaniu.
Ignacy Jan Paderewski na dworcu w Poznaniu.
W ostatnich dniach grudnia 1918 roku nikt nie miał w Poznaniu wątpliwości, że starcie zbrojne między Polakami a Niemcami wisi na włosku. Dochodziło do incydentów między żołnierzami niemieckimi, a Polakami z Służby Straży i Bezpieczeństwa, nierzadko rozstrzyganych za pomocą granatów i pistoletów.

Polscy spiskowcy także gromadzili broń, nie tylko odkupując pojedyncze karabiny, ale nawet uciekając się do ryzykownych napadów na magazyny. Jednak nastrój na ulicach nie miał wojennego, ponurego charakteru - pojawiały się biało-czerwone flagi, a Polacy coraz bardziej niecierpliwie czekali na ten dzień, który miał zamknąć okres niewoli. Bo to, że nadejdzie lada dzień, było pewne.

Przygotowania trwały

Praca niepodległościowa nie była wówczas dziełem chwili, czy dni - prowadzono ją od lat, zarówno na szczeblu działaczy politycznych, jak i zwykłych obywateli. Skauci zbierali się w prywatnych mieszkaniach, znając się tylko z przydzielonego numeru, uczyli się zasad taktyki i budowy broni, zbierano materiały opatrunkowe, kupowano i gromadzono wszelką broń.

- Wstąpiłam do organizacji "Sokół" - wspominała po latach Stanisława Konig-Zagierska. - Pracowałam z Polakami, zajmując się szyciem opasek powstańczych i sztandarów z czerwonych wsyp i powłok pościelowych białych, ze względu na to, że nie można było dostać materiału. Ja osobiście kupiłam za moje własne oszczędności 4 mundury, 4 karabiny i amunicję od uciekających żołnierzy niemieckich. Mundury wspomniane oddałam powstańcom, którzy zakładając je, przyszywali opaski biało-czerwone na rękawach dla odróżnienia od żołnierzy niemieckich. Ponieważ znałam język niemiecki, przeszłam przeszkolenie sanitarne. Byłam sanitariuszką w "Czerwonym Krzyżu Niemieckim".

Jednocześnie poznaniacy wysyłali do niektórych bardziej aktywnych w głoszeniu proniemieckich poglądów obywateli listy z pogróżkami i sugestiami, by lepiej opuścili Poznań. Niektórzy z adresatów tak faktycznie zrobili.

- W listopadzie 1918 roku zbuntował się jako pierwszy garnizon w Jarocinie; wracałem wówczas z Pleszewa, zastałem dworzec jarociński opanowany przez zbuntowanych żołnierzy i przypadkiem poznałem mego dawniejszego stangreta, który przeprowadzał rewizję pociągu, znajdując broń i amunicję - opowiadał Jan Szymczak, powstaniec z ul. Grunwaldzkiej. - Pytam go, co się dzieje? A on na to - czy pan dyrektor nie widzi, że Niemców gonimy?

Gdy wróciłem do Poznania, pierwsze kroki skierowałem do Kuźni. Tak bowiem nazywano mały lokalik na Św. Marcinie, gdzie już działały grupy przygotowujące młodych ludzi do przyszłych bojów. Rej wodzili w tym lokaliku: Jan Kalinowski, kapitan nazwany nowoczesnym Zagłobą, Mieczysław Grzybkowski, redaktor Wilkanowicz, plastyk Wroniecki, Myrius Rybka, Janek Konkolewski, Lange, wódz Sokołów, a w tym czasie tworzący Straż Ludową. Gromadzono kradzioną broń w hurtowni papieru Glapy. Tu z tego zakątka wyruszyli chłopcy z Chwaliszewa do boju o oswobodzenie Wielkopolski…

Paderewski przyjeżdża do Poznania

Tymczasem miasto zelektryzowała wiadomość o spodziewanym przyjeździe Ignacego Paderewskiego, uznawanego za międzynarodowy autorytet i największego rzecznika polskiej sprawy. Paderewski, w drodze do Warszawy, miał zatrzymać się w hotelu Bazar wraz z przedstawicielami Wielkiej Brytanii, Francji i Stanów Zjednoczonych, dlatego na budynku i na wielu domach zawieszano 26 grudnia flagi tych państw. Coraz więcej też pojawiało się flag biało-czerwonych. Niemcy próbowali zapobiec potencjalnym zamieszkom i chcieli zabronić Paderewskiemu wjazdu do miasta. W Rogoźnie w pociągu wiozącym Mistrza pojawił się niemiecki oficer, próbujący przekonać go do ominięcia Poznania, a niemiecki Sztab Generalny wysłał depeszę do poznańskich władz wojskowych, by nie wpuściły pociągu do miasta. Oficerowie czym prędzej w tym celu udali się na dworzec, lecz… nie zostali wpuszczeni przez żołnierzy Straży Ludowej.

Wieczorem, o godz. 21.10 Paderewski wysiadł na poznańskim dworcu, bardzo entuzjastycznie witany przez tłumy poznaniaków. Tłumy zresztą towarzyszyły mu na trasie do Bazaru, gdzie wraz z towarzyszącymi mu zagranicznymi gośćmi, pojechał dwoma powozami…

- Co się wówczas w Poznaniu działo tego nie można opisać - wspominał Jan Szymczak. - Entuzjazm ogarnął całe społeczeństwo, które tylko z fanatyzmem porównać można. Mimo że Niemcy jeszcze byli w Poznaniu, Poznań ubrał się w szatę godową i stanął Poznań w kolorach narodowych tak jak nigdy, nie było okna i domu, na którym by nie było chorągiewek, kwiatów, świeczek w barwach narodowych.

Niemcy zgłupieli - nigdy nie przypuszczali, że tyle Polaków jest w Poznaniu. Mimo to nie myśleli, że już niedługo będą zmuszeni tereny Wielkopolski opuszczać. Nareszcie nadeszła wiadomość, że Paderewski wyjechał przepuszczony przez Grenzschutz. (…)

Paderewski wraz z pułkownikiem Wade wkroczył do Wielkopolski i gdy pociąg z tymi dostojnymi gośćmi wjechał na dworzec poznański, Obywatelstwo z radością przyjęło ten moment. Na dworcu przywitano ich z nie do opisania entuzjazmem. Przed dworcem oczekiwała ich karoca zaprzężona w cztery luksusowe konie. Rozentuzjazmowane tłumy oraz studenci wyprzęgli konie i ciągli powóz pomiędzy ogromną masą zapełniającą chodniki i ulice. Wiwatów i okrzyków nie było końca. Iluminowana ulica Św. Marcina przepełniona tłumami rozradowanego Narodu Wielkopolskiego wyglądała jak morze ognia. Okna wszystkich domów zapełnione kwiatami oświetlonemi świeczkami wyglądało to wszystko jak jedna pochodnia. Tylko wolnym krokiem mógł się poruszać orszak towarzyszący pochodowi tryumfalnemu i fantastycznemu. Do samego Bazaru widziano ludzi śmiejących się i płaczących z radości. Żaden król, żaden najwyższy dygnitarz nie mógłby być uroczyściej przyjęty, jak ten Artysta Polski, który później miał zostać Premierem Rzeczypospolitej Polskiej.

Zmęczeni przeszkodami w podróży i samą podróżą usunęli się nasi mili goście w gościnne apartamenty staropolskiego hotelu Bazar.

Zaczęło się od flag

Na drugi dzień na wypełnionych Marcinkowskiego i plac Wolności, na którym stał jeszcze pomnik Fryderyka Trzeciego, ze społeczeństwem wielkopolskim oczekiwałem od rana ukazania się Paderewskiego, który już tworzył Radę Naczelną z Korfantym, Biskupem Adamskim i Poszwińskiem na czele. Po dłuższych naradach ukazał się Paderewski na balkonie hotelu i przemówił do tłumów rozentuzjazmowanych Polaków głosząc, że to tu stąd - z tej kolebki łącznie z Gnieznem, powstanie wielka i niepodległa Polska. (…)

Jan Szymczak nie wiedział wówczas, że pierwszych słów Ignacego Paderewskiego, skierowanych 26 grudnia do wiwatujących poznaniaków, miało wysłuchać aż 50 tysięcy ludzi.

Gdy 27 grudnia poznaniacy ponownie tłumnie wylegli na ulice, a ówczesną ulicą Rycerską (dziś Ratajczaka) przeszedł pochód dzieci z flagami polskimi i państw zachodnich, Niemcy postanowili działać. Doszło do szeregu prowokacji, zdzierania i zabierania flag, poszły w stronę śródmieścia niemieckie pochody z pieśniami i hasłami w stylu "Poznań jest niemieckim miastem". Polskie oddziały, rekrutujące się z żołnierzy kompanii bezpieczeństwa, w swoich niemieckich mundurach zbierały się przede wszystkim w rejonie Bazaru. Padły pierwsze strzały ze strony niemieckiej, a jeden z pocisków wpadł przez okno do apartamentu Ignacego Paderewskiego i jego żony. Polacy sporadycznie odpowiadali ogniem, aż wreszcie doszło do strzelaniny przed Prezydium Policji na rogu ul. Teatralnej i Berlińskiej (teraz ul. 3 Maja, Ratajczaka i 27 Grudnia), w której śmierć ponieśli Franciszek Ratajczak, a później Antoni Andrzejewski. Wydarzenia dalej potoczyły się szybko. Powstańcy - zarówno wojskowi, jak i cywile - opanowali śródmieście, i niemieckie magazyny broni, amunicji, umundurowania i żywności, a przede wszystkim - zajęli dworzec kolejowy. Każdy pociąg z posiłkami niemieckimi, jaki wjeżdżał na dworzec w Poznaniu, był zatrzymywany, a żołnierzy rozbrajano i nakazywano wyjazd. Taka sama sytuacja miała miejsce w terenie - na opanowanych przez Polaków dworcach w Gnieźnie, Trzemesznie, Opalenicy, Buku i Środzie, gdzie wysiadający z wagonów zdezorientowani żołnierze niemieccy oddawali broń i amunicję. Prawdę mówiąc, w dużym stopniu nie chcieli walczyć - nic ich z Poznaniem nie łączyło, po wydarzeniach rewolucyjnych w Berlinie nie palili się do wykonywania rozkazów i oddawania życia ocalonego z wojny światowej. W części też, byli niedoświadczonymi, niedawno powołanymi żołnierzami, stającymi na wprost zdecydowanych, umundurowanych i wyszkolonych w armii pruskiej powstańców z biało-czerwonymi kokardami na płaszczach i czapkach.

Grenadierzy w akcji

Julian Lange wspominał: "o godz. 3.30 po południu wyrusza z koszar 6 pułku Grenadjerów silny oddział wojskowy, uzbrojony w kulomioty i karabiny i prowadzony przez licznych oficerów. Oddział ten, zbliżając się do centrum miasta, zasilany był przez szowinistów Niemców i potężniał.

Napadli na dom i biura "Naczelnej Rady Ludowej" przy ul. Św. Marcin 40, zdarli i zdeptali sztandary polskie i koalicyjne. Uczynili to samo u p. Czerwińskiego przy ul. 27 Grudnia 20, strzelali z karabinów i browningów do cywilnej ludności w kawiarni - Grand Cafe - i docierali do Bazaru, usiłując zerwać sztandary i dotrzeć do Paderewskiego i Anglików.

Następuje zmobilizowanie wszystkich sił zbrojnych. O godz. 5 po południu pojawiają się pierwsze oddziały Straży Ludowej z Wildy, Starego Rynku i Górnego Miasta - Zamek jako i oddziały wojskowe P.O.W. I kompanje "Straży i Bezpieczeństwa" i rozproszono wkrótce napastników.

Walki uliczne obejmują całe miasto, trwają częściowo przez następny dzień 28 grudnia".

Poznań opanowany

Mądrym posunięciem ze strony powstańców było aresztowanie niemieckiego dowództwa, co spowodowało paraliż decyzyjny u Niemców: m.in. Hansa von Eisenhardt-Rothe, naczelnego prezesa prowincji, gen. Fritza von Bock und Polach, dowódcy V korpusu i jego zastępcy gen. Schimmelpfeninga. Opanowano w walce kościół na Grobli, gazownię, następnie koszary 47 pułku na Jeżycach, wojsk taborowych przy dzisiejszej Grunwaldzkiej i artylerii przy Solnej, zdobyto Cytadelę, koszary na Wildzie i Golęcinie. 31 grudnia 1918 roku swoje koszary opuścił 6 Pułk Grenadierów. Miasto było wolne, kosztem, jak szacowano - 7 siedmiu poległych powstańców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski