Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolsztyn: Pacjent oskarża szpital o swoje kalectwo: Czekali, aż umrę

Marta Żbikowska
Marek Skrzypczak sądzi się ze szpitalem i lekarzami w sądzie cywilnym w Poznaniu
Marek Skrzypczak sądzi się ze szpitalem i lekarzami w sądzie cywilnym w Poznaniu Waldemar Wylegalski
Lekarze czekali aż umrę - uważa Marek Skrzypczak z Wolsztyna. Pacjent oskarża szpital i dwoje lekarzy o swoje kalectwo. Sprawa toczy się przed sądem cywilnym.

Marek Skrzypczak do Szpitala w Wolsztynie trafił 3 stycznia 2010 r. Tego dnia potrącił go samochód. Został przyjęty na oddział intensywnej opieki medycznej. Był reanimowany. Na karcie leczenia szpitalnego w rozpoznaniu napisano: stłuczenie mózgu. Kilka dni mężczyzna przebywał w śpiączce. Kiedy odzyskał przytomność, trafił na oddział chirurgiczny.

- To, co przeżyłem na tym oddziale, to horror - wspomina Marek Skrzypczak. - Miałem wrażenie, że lekarze tylko czekają na moją śmierć. Nie podejmowali żadnego leczenia, którego potrzebowałem. To cud , że się obudziłem.

Marek Skrzypczak trafił do szpitala ze statusem: bezdomny.

PRZECZYTAJ TEŻ: KOSZMAR U STOMATOLOGA - PACJENTKA DOSTAŁA SZEŚĆ ZNIECZULEŃ

- Znalazłem się w takiej sytuacji z powodu rodzinnych problemów - tłumaczy pan Marek. - Mieszkałem wtedy u byłej żony, która jest pielęgniarką. Potrzebowałem pomocy w związku z terapią, jaką przechodziłem. Była żona pomagała mi zmieniać opatrunki, aplikować lekarstwa. Zdiagnozowano u mnie guza, którego leczenie zupełnie zaniedbano w szpitalu.

Według pacjenta, na skutek zaniedbań ze strony szpitala guz uzłośliwił się.

- Tuż przed wypadkiem miałem robione badania, guz goił się na tyle dobrze, że lekarz zrezygnował z zapowiadanej operacji - mówi Marek Skrzypczak. - Po wyjściu ze szpitala okazało się, że mam zaawansowaną infekcję, guz miał już ponad 2 centymetry i był złośliwy. Podjąłem leczenie, ale w ostateczności guza trzeba było wyciąć. Nie potrzebowałbym tej operacji, gdyby w szpitalu odpowiednio się mną zajęto.

Kolejna sprawa to koślawość stopy, z jaką opuścił szpital.

- Doznałem licznych złamań, noga nie została ustawiona, spadała mi na lewą stronę, ale mimo moich próśb, nikt mi nie pomógł - relacjonuje Marek Skrzypczak.

W efekcie zniekształcenie stopy uniemożliwia mu stosowanie normalnego obuwia, powoduje ból.

- Co miesiąc muszę kupować nowe buty, bo każde się wykrzywiają - mówi Marek Skrzypczak. - Obuwie muszę mieć trzy numery większe niż nosiłem do tej pory, żebym w ogóle mógł w nie włożyć nogę. Do tego kupuję kilka wkładek ortopedycznych, nie stać mnie na takie wydatki.
PRZECZYTAJ: LEKARZE WALCZYLI I WYGRALI WALKĘ O ŻYCIE MAŁEGO FRANKA

W opinii wykonanej przez ortopedę prof. Marka Napiontka czytamy: "Chory był zaopatrywany w szpitalu w Wolsztynie, gdzie jednak nie nastawiono złamania. Lewa kończyna dolna była jedynie unieruchomiona w opatrunku gipsowym. Doprowadziło to do zaburzenia osi i kształtu kończyny, niezborności powierzchni stawowych oraz rozwoju zmian zwyrodnienio-wo-zniekształcających z zespołem bólowym".

Od ordynatora chirurgii szpitala w Wolsztynie Marek Skrzyp-czak domaga się 100 tys. zł rekompensaty za doznane krzyw-dy i nabyte kalectwo. Takiej samej kwoty żąda od szpitala, gdzie miało dojść do zaniedbań. Od szpitalnej dermatolog chce 80 tys. zł zadośćuczynienia. Sprawa toczy się w sądzie cywilnym. W środę miały zostać przesłuchane strony. Swoje wyjaśnienia złożyli Marek Skrzypczak oraz Krzysztof Małuszek, ordynator oddziału chirurgii szpitala w Wolsztynie. Przesłuchanie dermatolog zostało przełożone.

Lekarze uważają, że roszczenia pacjenta są bezzasadne. - Pacjent nie zgadzał się na operację, a bez tego nie mogliśmy wykonać zabiegu ortopedycznego - tłumaczył doktor Małuszek. - Każdego dnia informowałem go o konieczności przeprowadzenia operacji. Tego typu złamanie musi być leczone operacyjnie.

Marek Skrzypczak twierdzi, że na operację nie zgadzał się, gdyż cierpi na owrzodzenie żylakowe i operacja byłaby dla niego zbyt ryzykowna. W sądzie powiedział, że poprosił o konsultację z ortopedą.

- Taka konsultacja odbyła się - powiedział doktor Małuszek. - Ortopeda potwierdził, że wymagana jest operacja.
Wzmianki o konsultacji nie ma jednak w wypisie ze szpitala.

- On powinien być wdzięczny tym lekarzom, że uratowali mu życie - mówi adwokat Małgorzata Heller-Kaczmarska, pełnomocnik doktora Małuszka.

Tego samego zdania jest radca prawny szpitala występujący w tej sprawie.

- Szpital robił wszystko, żeby go uratować, ale pacjent nie zgadzał się na żadne operacje - mówi Monika Nowak-Jaroszyk reprezentująca szpital. - To przecież pielęgniarki w szpitalu zauważyły tę zmianę dermatologiczną.

Podczas przesłuchania adwokaci pytali Marka Skrzypczaka, z czego utrzymywał się przed wypadkiem, czy cierpiał na chorobę alkoholową i jak często chodził do lekarza.

Obecnie sędzia czeka na opinię biegłych sądowych z zakresu chirurgii. Mają być one gotowe za trzy miesiące. Wykonanie opinii z zakresu dermatologii zostanie zlecone po przesłuchaniu doktor Małgorzaty Bucikiewicz, dermatologa z wolsztyńskiego szpitala.

ZOBACZ TEŻ: KARETKA NIE PRZYJECHAŁA DO NIEMOWLAKA...BO PŁAKAŁ
MAŁA OLA PROSI O DAR KRWI - TERAPIA DZIEWCZYNKI POTRWA 100 DNI
TATA DAŁ NERKĘ SYNOWI...

WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski