Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat dziecka na stoku. Prokuratura wini chłopca

Karolina Koziolek
Michała Koszlę oburza opinia biegłego
Michała Koszlę oburza opinia biegłego Waldemar Wylegalski
Kolejny zjazd ze stoku dla 6-letniego Adama Koszli z Poznania zakończył się 5 marca zeszłego roku tragicznie. Zjeżdżający z góry snowboardzista podciął go deską łamiąc mu obie kości podudzia.

Jak mówi ojciec chłopca, widok był przerażający, połamane kości sprawiły, iż jego mały syn wyglądał jakby miał trzy kolana. Prokuratura w Bystrzycy winą za wypadek obarczała 6-latka powołując się, zdaniem ojca chłopca, na kuriozalne opinie biegłych. Dopiero liczne odwołania doprowadziły do wydania aktu oskarżenia wobec snowboardzisty.

Przeczytaj też:
Kolejka górska na Malcie
Będzie park linowy nad Maltą

Do wypadku doszło w Czarnej Górze k. Bystrzycy Kłodzkiej. Rodzina Koszlów spędzała tam z dziećmi ferie. - Jechałem z synem niebieskim szlakiem, żona zjechała już wcześniej - opowiada Michał Koszla i dodaje: - Snowboardzista jadący z góry powinien nas zobaczyć. Jednak nie zobaczył i wjechał wprost na mojego syna - oburza się pan Michał.

Co innego stwierdził snowbordzista, który winą za wypadek obarczył chłopca z Poznania, a także, częściowo, ojca chłopca.

Goprowcy, z którymi rozmawialiśmy i którzy nie chcą wypowiadać się w sprawie oficjalnie (ponieważ biegłym sądowym był ich przełożony) podkreślają, iż dziecko na stoku jest świętością. Pamiętają bardzo dobrze zeszłoroczny wypadek. Twierdzą, że obarczanie winą chłopca jest nieporozumieniem. Choćby z tego powodu, że dziecko porusza się z niewielką prędkością, podczas gdy snowboardzista na desce jedzie znacznie szybciej.

Michała Koszlę oburza przede wszystkim opinia powołanego przez sąd biegłego. - Znajduje się tam kilka sformułowań, które moim zdaniem nie powinny pojawić się w opinii sądowej - twierdzi.

Chodzi tu m.in. o sformułowania, gdzie biegły rekonstruuje przebieg wypadków na stoku. - Nie może
tak być, że w swojej opinii biegły tłumaczy sprawcę wymyślając jakieś nowe fakty, których nie było w zeznaniach i snuje całą serię przypuszczeń "jak mogło być", nie opierając się na konkretach - mówi Michał Koszla. - We wcześniejszej opinii sporządzonej przez policję czytam z kolei, iż mój syn powinien liczyć się z obrażeniami poruszając się po stoku. Autor opinii napisał, że korzyści płynące z uprawiania sportu równoważą niebezpieczeństwo wypadku, czy ryzyko śmierci na stoku. To kolejny absurd - denerwuje się.

Prokuratura przyznaje się, że biegły wycofał się później ze tego co napisał.
- Sprawa jest skomplikowana. Po zażaleniu Michała Koszli, powołaliśmy nowego biegłego, który wykazał jednak, iż snowboardzista naruszył przepisy obowiązujące na stoku - tłumaczy prokurator rejonowy Jan Sałacki z Bystrzycy Kłodzkiej.

Syn Michała Koszli, dziś już 7-letni Adam, przeszedł tymczasem dziesiątki godzin rehabilitacji. - Chodzi już bez problemów, jednak obie kości podudzia ciągle są jeszcze nienaturalnie wygięte - mówi ojciec.

Po długiej batalii stoczonej przez poznaniaka sprawa trafiła do sądu w Kłodzku. Wkrótce ma zostać wyznaczony termin pierwszej rozprawy.

Najnowsze informacje z Wielkopolski wprost na Twoją skrzynkę - zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski