Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drużyna Szpiku? To armia z Dorotą Raczkiewicz na czele

Marta Żbikowska
Drużyna Szpiku? To już armia, a na jej czele Dorota Raczkiewicz
Drużyna Szpiku? To już armia, a na jej czele Dorota Raczkiewicz Grzegorz Dembiński
Dorota Raczkiewicz zawsze chciała zmieniać świat. Wprawdzie plan był inny, bo miała to robić za pomocą reportaży, ale cel został osiągnięty. Świat bez Drużyny Szpiku byłby inny.

Dwustu uczestników w charakterystycznych czerwonych koszulkach wystartuje w 17. edycji Poznań Maraton. To członkowie wyjątkowej drużyny, choć aktorka Katarzyna Bujakiewicz twierdzi, że to już nie drużyna, ale armia. Niewątpliwym generałem tej formacji jest Dorota Raczkiewicz, szefowa Drużyny Szpiku i prezes Fundacji Dar Szpiku.

- Wszystko zaczęło się od wyjątkowego spotkania i pokrewieństwa dusz - wspomina Dorota Raczkiewicz początki działalności fundacji. - Pracowałam w telewizji kablowej i przyszła do mnie Anna Wierska, która szukała dawcy szpiku. Ania chorowała na białaczkę, tylko przeszczep mógł ją uratować. Prosiła, żebyśmy pomogli jej nagłośnić problem dawstwa szpiku.

Dorota Raczkiewicz spełniła tę prośbę z nawiązką. Gdy w 2007 roku odwiedzała z Anną Wierską poznańskie szkoły, mówiąc o przeszczepach szpiku, w bazie dawców w Polsce zarejestrowanych było 30 tysięcy osób. Dziś to ponad milion potencjalnych dawców gotowych uratować komuś życie.

Fundację założyła Anna Wierska, która do końca nie znalazła swojego genetycznego bliźniaka. Zmarła w 2008 roku. Chciała, aby inni chorzy mieli łatwiej.

- Działalność edukacyjna to nasze główne zadanie - tłumaczy Dorota Raczkiewicz. - Jeszcze kilka lat temu wiedza na temat przeszczepu szpiku była zerowa. Pełnoletni uczniowie w szkołach, bo to z nimi najczęściej się spotykaliśmy, myśleli, że szpik pobierany jest z kręgosłupa i że to boli. Dzisiaj wiele się zmieniło. Teraz skupiamy się na tym, żeby do rejestru zgłaszali się świadomi dawcy, którzy wiedzą , na co się decydują.

Oddanie szpiku nie jest sprawą skomplikowaną, ale to nie jest tak, że zupełnie niewymagającą. Dawca musi być zdrowy. Przed samym przeszczepem powinien o siebie dbać wyjątkowo, zgłaszać się na badania. Często oznacza to kilka tygodni lub nawet miesięcy pewnych wyrzeczeń. Niewielkich w porównaniu z celem, dla którego się to robi. Coraz częściej jednak zdarza się, że dawca wycofuje się i to na różnych etapach procedury. - Mamy Natalkę z Gniezna, której znaleźliśmy trzech dawców i wszyscy się wycofali, Natalka ciągle czeka na przeszczep - mówi Dorota. - Oddania szpiku odmówił również bliźniak genetyczny Piotrka Bartko-wiaka. Chłopiec zmarł, nie doczekawszy się kolejnej szansy.

Szczęście miała jedenastoletnia Wiktoria, której dawca również się wycofał, ale dość szybko udało się znaleźć kolejnego i dziewczynka powoli wraca do zdrowia.

- Ta informacja, że ktoś odmówił mojej córce szansy na życie bardziej boli niż brak dawcy - mówi Anna Gąsior, mama Wiktorii. - Nie mieści mi się to w głowie, że można tak postąpić. Dać dziecku nadzieję na życie, a potem tę szansę zabrać.

Wolontariusze fundacji jeżdżą na spotkania z młodzieżą i opowiadają historie z dobrymi i gorszymi zakończeniami. - Kiedy ludzie słyszą opowieść matki o tym, jak jej dziecko odchodziło, jak się z nim żegnała, a potem widzą kogoś, kto oddał szpik i uratował inne dziecko, to przemawia do wyobraźni - mówi Dorota Raczkiewicz. - Mamy taką zasadę, że zostawiamy słuchaczy z tymi historiami w głowach na jakiś czas. Niech pomyślą, niech sobie wszystko poukładają. Po kilku tygodniach wracamy w to samo miejsce z krwiobusem.

Działalność Drużyny Szpiku doceniają nie tylko pacjenci i ich rodziny, ale także lekarze.

- Każde działanie zmierzające do zwiększenia liczby dawców jest pozytywne - mówi profesor Mieczysław Komarnicki, wojewódzki konsultant w dziedzinie hematologii. - Przeszczep szpiku jest i długo pozostanie jedyną metodą, która umożliwia wyleczenie w przypadku wielu chorób hematologicznych. Dzisiaj nie ma hematologii bez przeszczepów.

W Klinice Hematologii Szpitala Przemienienia Pańskiego w Poznaniu wykonywanych jest rocznie około 120 przeszczepów szpiku. To oznacza, że co 2-3 dni ktoś otrzymuje szansę na życie. - Nie ma żadnej przesady w tym, że szpik jest darem życia - mówi profesor Komarnicki. - Nic szpiku nie zastąpi, tak samo zresztą jak krwi.

Drużyna Szpiku to również wsparcie dla pacjentów. Tego nie dało się uniknąć. Aby wiedzieć, dla kogo i po co to wszystko się dzieje, wolontariusze drużyny odwiedzają oddziały onkologiczne i hematologiczne.

- To trudne doświadczenia, za każdym razem postanawiam sobie, że nie będę się tak angażować, że nie zaprzyjaźnię się, że już nie dam rady - mówi Dorota Raczkiewicz. - I za każdym razem tak samo ryczę, jak odchodzi nasz podopieczny, bo nawet nie wiem, kiedy zdążyłam zaprzyjaźnić się z nim i jego rodziną. Ostatnio przeglądałam telefon. Mam 21 numerów do osób, których już nie ma z nami tutaj. To 21 lekcji życia.

W chwilach załamania Dorota przypomina sobie słowa lekarki z oddziału hematologii dziecięcej. - Kiedyś miałam dosyć, kolejna śmierć dziecka mnie dobiła, mówiłam, że nie dam już rady tego ciągnąć - wspomina Dorota. -I wtedy usłyszałam coś oczywistego, co mnie postawiło na nogi. Lekarka powiedziała mi, że ja nie jestem tu po to, żeby te dzieci uleczyć, że nie jestem żadnym bogiem ani cudotwórcą. Moją rolą jest podarować tym dzieciom piękną chwilę. Pojawiamy się w ich życiu i dajemy im chwilę. Tak właśnie jest.

Dorota przyznaje, że po jakimś czasie przyszła jej do głowy jeszcze jedna refleksja.

- Uświadomiłam sobie, że to nie ja pojawiam się w ich życiu, ale one w moim - tłumaczy. - Uważam, że ja tysiąc razy więcej dostaję od tych dzieci niż one ode mnie.

Anna Wierska przemeblowała życie Doroty. Przestawiła je na zupełnie inne tory. Dzisiaj Dorota zmienia życie wolontariuszy, zapraszając ich do Drużyny Szpiku.

- Mieliśmy kiedyś zbiórkę przyborów szkolnych dla dzieci z oddziałów - wspomina Dorota. - Przyszła drobna, niepozorna dziewczyna, przyniosła parę zeszytów i spytała nieśmiałym głosem, czy może się do czegoś przydać. To była Patrycja.

Patrycja została. Poznała Konrada, chorego chłopca z Powidza. Kondziu na początku stycznia miał mieć urodziny. Już wiadomo było, że może ich nie doczekać. Patrycja postanowiła zorganizować urodziny wcześniej. Takiej imprezy w Powidzu wcześniej nie było. - Kondziu uwielbiał Scoobiego Doo i straż pożarną - mówi Dorota. - Patrycja zadbała o wszystko. Sama wszystko dopięła, pojechała do Powidza, zaangażowała mieszkańców, zrobiła naprawdę wielką rzecz. To były ostatnie urodziny Kondzia.

Dorota uważa, że ludzie chcą być dobrzy, a ona sama daje im tylko możliwość zrobienia czegoś dobrego.

- Odkąd należę do drużyny, pewne rzeczy postrzegam zupełnie inaczej - mówi Katarzyna Bujakiewicz, aktorka. - Wiele spraw stało się dla mnie mało istotnych, a niektóre problemy świata wręcz mnie śmieszą. Kiedy słyszę, że ktoś ma problem, zapraszam na oddział onkologiczny, gdzie wszystkie błahe problemy rozwiązują się natychmiast.

Aktorka przyznaje, że Dorota Raczkiewicz zaraża swoim zaangażowaniem.

- Podziwiam Dorotę za to, co robi, za to, jak ona pięknie dba o chore dzieci - mówi Katarzyna Bujakiewicz. - Zawsze ją pytam, jak ona sobie z tym radzi, bo większość osób, które spotykam, nie chce rozmawiać nawet o takich trudnych sprawach. Często słyszę: Nie mówi mi o tym, ja mam swoje problemy. A ja myślę: Jakie problemy? Walka o życie dziecka to jest problem.

Dorota Raczkiewicz pomaga pacjentom i ich rodzinom w tej walce, a wraz z nią sztab wolontariuszy. Kiedy czerwone koszulki Drużyny Szpiku pierwszy raz pojawiły się na poznańskim maratonie w 2008 roku, było ich 16. Po ośmiu latach z logo drużyny pobiegnie 200 osób.

- Pamiętam, jak na początku prosiliśmy ludzi, żeby pobiegli w naszych koszulkach - mówi Dorota Raczkiewicz. - Poszliśmy wtedy do Macieja Frankiewicza (nieżyjącego wiceprezydenta Poznania) i poprosiliśmy, żeby pobiegł w naszej koszulce. On zapytał, czego od niego chcemy, a my chcieliśmy tylko, żeby ubrał tę koszulkę. Trudno mu było w to uwierzyć, ale zgodził się chętnie.

Dzisiaj do ubrania koszulki z logo Drużyny Szpiku nikogo namawiać nie trzeba. Ludzie sami się po nie zgłaszają. - Nie prowadzimy zwyczajnej sprzedaży koszulek - zaznacza Dorota Raczkiewicz. - Aby w niej pobiec, nie trzeba być dawcą, nie trzeba się rejestrować, zapisywać nigdzie, chodzić na zebrania czy płacić składek. Zresztą, nic takiego nie mamy w fundacji. Trzeba jednak posiadać wiedzę. Osoba w naszej koszulce musi być tablicą informacyjną. Gdy ktoś zapyta o ideę dawstwa szpiku, musi umieć odpowiedzieć.

Sukcesu Fundacji Dar Szpiku i Drużyny Szpiku Dorota Raczkiewicz upatruje w trans-parentności działania. Twierdzi, że u nich wszystko jest zawsze jasne i przejrzyste. - Nie dajemy ludziom pieniędzy - mówi. - Chyba że w naprawdę wyjątkowych sytuacjach. Pomagamy w zakupie leków, jeśli jest taka konieczność, opłacamy leczenie, pomagamy rodzinom w trudnych sytuacjach. Zawsze pytamy, czego kto potrzebuje i staramy się to załatwić. To, że trzeba pomoc dostosować do potrzeb konkretnej osoby, jest również wartością. Wolontariusz nie może wykpić się pieniędzmi. Musi włożyć wysiłek w zorganizowanie odpowiedniego wsparcia.

Co jeszcze wyróżnia drużynę? - Jesteśmy otwarci na całe rodziny - pacjentów i wolontariuszy - tłumaczy Dorota. - Działamy rodzinnie, nasze dzieci się znają, spotykają się ze sobą. Uczestnictwo w naszym wolontariacie nie jest żadną formą ucieczki z domu. Nie trzeba zostawiać żony na weekend czy męża, żeby iść pomagać innym. To po prostu sposób na życie, na spędzanie czasu dla wszystkich.

Współpracownicy Doroty nie mają wątpliwości co, a raczej kto jest sukcesem fundacji. - Drużyna Szpiku to Dorota, można powiedzieć, że to niemal synonimy - mówi Piotr Szukała, który w Drużynie Szpiku biega od początku jej powstania. - Ona ma świetne relacje z ludźmi, jest bardzo wrażliwa i otwarta. Ja jestem tu od roboty, od wykonywania zadań, a ona od koncepcji i idei. Można też powiedzieć, że Dorota jest sercem tego organizmu, a ja rozumem.

Dorota Raczkiewicz nie biega w maratonach. Trochę nie może przez chory kręgosłup, a trochę ją to nudzi, jak sama przyznaje. Ale zawsze stoi na mecie i wspiera wszystkich biegaczy, także tych, na których czeka kilka godzin. Nie inaczej będzie podczas tegorocznego Poznań Maraton.

- W tym roku jako Drużyna Szpiku biegniemy dla naszych dziewczyn, nastolatek - mówi Dorota. - Będziemy wspominać Wiktorię i Patrycję, których już z nami nie ma, a dodawać sił w walce z chorobą będziemy Asi, Kindze, Oldze, Klaudii i Julce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski