18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Electronic Beats w Poznaniu: Nikt nie rozkręca imprez tak jak Dizzee Rascal [RELACJA, ZDJĘCIA]

Kamil Babacz
Wcześniej widziałem Dizzeego Rascala tylko raz - na Open’erze w 2007 roku. Do tej pory to mój ulubiony koncert, który odbył się na tym festiwalu. Na poznańskim Electronic Beats raper udowodnił, że przez ten czas nie stracił charyzmy.

Nie ukrywam, że na Electronic Beats poszedłem przede wszystkim dla Dizzeego Rascala. Oczywiście byłem też ciekawy występów Modeselektora i A-Traka, który niestety rozchorował się i odwołał koncert, ale najbardziej interesowało mnie to, czy Rascal porwie publikę równie mocno, jak sześć lat temu rozgrzał do czerwoności open’erowy namiot.

Wtedy Dizzee był w zupełnie innym momencie swojej kariery. Świeżo po premierze swojej trzeciej płyty, już nieco łagodniejszy i mniej radykalny niż w swoich grime’owych początkach, ale jeszcze przed wielkimi przebojami - "Dance Wiv Me", "Bonkers" czy gościnnym występie w piosence "Loca" Shakiry. W Empedwójce obok nielicznych, połamanych fragmentów pierwszej płyty (jak zawsze świetne "I Luv U"), usłyszeliśmy stricte taneczne utwory z gatunku bassline i uk garage, ale też najnowsze, nieopublikowane jeszcze utwory Dizzeego - proste, dance’owe konstrukcje, z wokalnymi breakdownami i ekstatycznymi refrenami, niezbyt różniące się od tego, co na co dzień leci w radiu. Nie było jednak mowy o żadnym rozczarowaniu - publiczność, razem z autorem tego tekstu, przez półtorej godziny nie przestawała skakać i tańczyć. Nie bawiłaby się jednak tak dobrze, gdyby nie bohater wieczoru.

Rascal jest mistrzem nakręcania publiki, wyczuwania jej aktualnego nastroju, potrzeb, a nawet zmęczenia. Wie, kiedy na chwilę wyluzować, wie też jak wycisnąć z publiki resztki sił. Wystarczy, że krzyknie "Make some noise!" (Zróbcie hałas!), żeby ludzie wpadali w szał i zdzierali sobie gardła. Nic chyba nie brzmi równie imprezowo, jak jego określany często jako "bokserski" flow. "Niektórzy ludzie uwielbiają pić alkohol, inni brać narkotyki, ja jestem uzależniony od basu!" - krzyczał przed utworem "Bassline Junkie". Podobno od kilku lat naprawdę nie korzysta z żadnych używek. Jako nastolatek napadał na dostawców pizzy i bił się z nauczycielami. Teraz tylko czasem boksuje, żeby rozładować energię. Na żywo pomaga mu dwóch MCs - to chyba najbardziej humorystyczny i konfundujący aspekt koncertu, ponieważ jeden z nich "śpiewa" nawet kobiece wokale.

Półtorej godziny koncertu minęły mi w mgnieniu oka, bez momentu znudzenia, czy zastanawiania się, ile jeszcze zostało do końca. Na bis oczywiście hity, wyskakane ostatkiem sił - "Holiday" i "Bonkers". Po wszystkim nie miałem już siły na Modeselektorowe techno, któremu przysłuchiwałem się leżąc na białej poduszce w strefie gastronomicznej. Wybaczcie więc skromną relację z tego drugiego, oczekiwanego przez pewnie równie wielu koncertu. Modeselektor brzmiał przyjemnie, ale po wycisku, który dał mi Dizzee, ciężko byłoby mi tańczyć do jednak o wiele bardziej repetywnej, pozbawionej elementu "ludzkiego", muzyki. Kolejność koncertów i brak A-Traka to jednak jedyne wpadki organizatorów. Więcej takich imprez w Poznaniu!

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski