Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film: "Prometeusz" [RECENZJA]

Jacek Sobczyński
Jacek Sobczyński
Bardzo dobra Noomi Rapace w roli Elizabeth Shaw
Bardzo dobra Noomi Rapace w roli Elizabeth Shaw IMPERIAL CINEPIX
Na ekrany kin wchodzi dziś jeden z najbardziej oczekiwanych filmów roku. Czy warto wybrać się na "Prometeusza"? Naszym zdaniem - tak.

Uff, udało się. Choć pierwsze recenzje zwiastowały, że będziemy mieć do czynienia z pięknie pomalowanym acz pustym w środku filmowym jajem, efekt jest zupełnie zadowalający. Statek "Prometeusz" pod dowództwem kapitana Ridleya Scotta osiadł w piątek na polskich ekranach - oby jak najdłużej.

Powinowactwa z kultowym "Obcym. Ósmym pasażerem Nostromo" szukajmy przede wszystkim w sferze szeroko rozumianego klimatu. Sam "Prometeusz" do popularnej sagi owszem, nawiązuje, ale nie to jest tu na pierwszym planie. Bo u Scotta ważna jest konfrontacja wiary z rozumem. Kosmiczną ekspedycją dowodzą katoliczka Elizabeth Shaw (bardzo dobra Noomi Rapace - ach, ten skandynawski akcent...) i racjonalista Charlie Holloway (nieco mniej dobry Logan Marshall - Green). Ich statek Prometeusz szuka w kosmosie śladów rasy Inżynierów, którzy najprawdopodobniej podarowali życie ludziom. Podróż na obcą planetę płynie w oparach filozoficznego dyskursu, dopóki nie okaże się, że na miejscu czyha potworne niebezpieczeństwo. I tu kończy się filozofia a zaczyna pełnokrwisty thriller.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Jest w "Prometeuszu" sporo rażących w oczy nieścisłości scenariusza ("Ta burza nie może was dosięgnąć, bo przepali kombinezony" - krzyczą do uciekających przed piaskową nawałnicą członków ekspedycji ich siedzący wewnątrz statku towarzysze, a mimo to ci pierwsi jakimś cudem hasają dobre pół minuty pośród ognistego tajfunu). Reżyserska kreska nie wystarczyła Ridleyowi Scottowi na wszystkie postacie; Shaw świetnie łączy dziewczęcą naiwność z zdolnym do heroicznych zrywów charakterem a’la Ripley z "Obcego", wykonany na podobieństwo człowieka android David (znakomity Michael Fassbender) czujnie zwodzi widzów i współtowarzyszy, ale już postacie Hollowaya i Vickers, zimnej przedstawicielki tworzącej Prometeusza korporacji są jak na tak wycyzelowany film zaskakująco płaskie.

Ale jest też klimat, ten jedyny, niepowtarzalny Scottowski klimat. Znów poczujecie towarzyszący seansowi "Ósmego pasażera Nostromo" dreszcz, gdy zakrwawiona Shaw ucieka pustymi korytarzami statku. Intryga miała wciągać i wciąga, potwory miały przerażać i przerażają (tak, głośna już scena "wyklucia" się obcej istoty jest rzeczywiście obrzydliwa) a jakby tego było mało, Scott i operator Dariusz Wolski nakreślili bardzo malarską i niesamowicie piękną wizję kosmosu. Dzięki niej w ogólnym rozrachunku "Prometeusz" zyskuje jeszcze bardziej - widać, że to nie wyrobne, popcornowe science-fiction a przemyślane dzieło artysty ekranu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski