Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Viktorii Popovej i jej żywych obrazów. Musiała uciekać przed wojną, teraz tworzy i edukuje w Szamotułach!

Natalia Nowotna
Natalia Nowotna
Artystka musiała zmierzyć się z ucieczką przed wojną w Ukrainie. Trafiła do Szamotuł, gdzie okazano jej wsparcie i pomoc.
Artystka musiała zmierzyć się z ucieczką przed wojną w Ukrainie. Trafiła do Szamotuł, gdzie okazano jej wsparcie i pomoc. Viktoria Popova ("Obrazy, malowane na żywo podczas koncertów i imprez.")
Już od dzieciństwa wiedziała, że będzie artystką. Chociaż przyszło jej się zmierzyć z ucieczką przed wojną w Ukrainie, otrzymane wsparcie pomogło jej stanąć na nogi i dalej rozwijać swoją miłość do sztuki. Viktoria Popova opowiedziała o swojej historii, twórczości i o tym, jak rozpoczęła się jej przygoda z malowaniem żywych obrazów.

Chociaż jako dziecko miała wiele wizji swojej przyszłości, zawsze wiedziała, że będzie artystką.

- Na początku, tak jak wszystkie dziewczynki, chciałam być wychowawczynią w przedszkolu, później nauczycielką w szkole. Jak się okazuje, teraz wszystko się spełniło, gdy pracuję w ośrodku kultury. Obawiajcie się swoich marzeń, bo one się spełniają!

- mówi Viktoria Popova.

Artystka pochodzi z Ukrainy, z miasta Charków. Ze sztuką miała do czynienia już od najmłodszych lat.

- Mając 11 lat, rozpoczęłam naukę w Szkole Plastycznej im. Ilja Riepina, którą ukończyłam, później Liceum Plastyczne przy Akademii, a jeszcze później właśnie Akademię Projektowania i Sztuki w Charkowie. Od zawsze wiedziałam, że to właśnie chcę robić i nawet za bardzo nie wyobrażałam sobie czegokolwiek innego. Od dzieciństwa malował ze mną tata. Później miałam dwie koleżanki, z którymi konkurowałyśmy, kto lepiej maluje. Teraz wszystkie jesteśmy artystkami, jedna mieszka w Nowym Yorku, a druga w Niemczech. Gdyby nie sztuka, może interesowałabym się filologią, bardzo lubię też sport, jazdę rowerem. Będąc w nastoletnim wieku, bardzo dużo też biegałam, niestety zakończyła to kontuzja kolana. Studiowałam również astrologię, szukając odpowiedzi na moje pytania. Lubię też taniec, muzykę - mówi.

Artystka musiała zmierzyć się z ucieczką przed wojną w Ukrainie. Trafiła do Szamotuł, gdzie okazano jej wsparcie i pomoc.

- Szamotuły poznałam dzięki Eugeniuszowi Tacikowi, miejscowemu rzeźbiarzowi. Później wiele pomocy otrzymałam od dyrektora Szamotulskiego Ośrodka Kultury, który mi pomagał i który zaprosił mnie do Szamotuł, gdy rozpoczęła się wojna. Byłam wtedy w Charkowie i gdy o 5 rano obudziły nas wybuchy, napisałam za pośrednictwem portalu społecznościowego, że chyba nadchodzi wojna. Dostałam wtedy dużo zaproszeń i propozycji pomocy. Można powiedzieć, że z tych zaproszeń wybrałam Szamotuły, o których myślałam już jak o miejscu na stałe. Trafiłam tutaj w 2021 roku, ale byłam już zapraszana w 2020 na plener rzeźbiarski, który niestety się nie odbył - wspomina.

Przez pierwsze miesiące mieszkała w Muzeum Zamek Górków, które okazało pomoc mieszkańcom Ukrainy w tym trudnym czasie.

- Gdy przyjechałam do Szamotuł, przez dziesięć miesięcy mieszkałam w Zamku Górków, w ramach pomocy dla osób z Ukrainy. Na początku pomagałam jako tłumacz polsko-ukraiński, aby pomóc w komunikacji, później prowadziłam zajęcia dla ukraińskich dzieci oraz seniorów w ramach arteterapii. Przyjęto mnie tutaj bardzo miło i ciepło, co było dla mnie wtedy ogromnie ważne, bo byłam w ciężkim stanie psychicznych. To był trudny czas, w którym potrzebowałam się czymś zająć, rozwinąć.

Aktualnie Viktoria Popova prowadzi grupę malarską dla dzieci, dorosłych oraz seniorów w Szamotulskim Ośrodku Kultury, co pozwala jej spełniać się w roli nauczycielki.

- Okazało się, że w Szamotułach jest bardzo dużo ludzi, którzy lubią malować. Moim największym powodem do uśmiechu, tym, co pozwoliło mi do niego wrócić, były zajęcia z dziećmi - stwierdza artystka.

Skąd pomysł na malowanie "żywych obrazów" podczas wydarzeń w mieście?

Artystkę, uwieczniającą na żywo występy artystów, spotkać można na wielu wydarzeniach kulturalnych w Szamotułach. Od pierwszego namalowanego w tej sposób obrazu, udało jej się już zgromadzić potężną kolekcję prac. Jak zaczęła się ta nietypowa aktywność, która do dziś dostarcza fanom muzyki z Szamotuł dodatkowej atrakcji podczas koncertów?

- Tak jak wspomniałam, mieszkałam wtedy w Zamku Górków, gdzie dzieje się wiele wydarzeń, koncertów i imprez. W kwietniu czy w maju odbyć się miał koncert "Tango". Zapytałam się wtedy dyrektora Szamotulskiego Ośrodka Kultury, Piotra Michalaka, co to jest to "Tango"? Bardzo mnie to interesowało, nawet chciałam się kiedyś uczyć tańca tango. Dyrektor mnie zaprosił na to wydarzenie, powiedział, że odbędzie się tam, gdzie mieszkam. I w tej rozmowie powiedziałam, jakby sama do siebie, że ja to namaluję. Na myśli miałam, że usiądę sobie gdzieś w rogu sali i tam sobie będę malować, na pamiątkę, dla siebie. Dyrektor przystał na mój pomysł - Viktoria Popova wspomina swój pierwszy pokaz malarstwa na żywo.

- Tego dnia, niedługo przed rozpoczęciem koncertu, zeszłam do sali w dresach, po domowemu. Wchodzę do sali głównej, a tam mnóstwo krzeseł i gigantyczna sztaluga tuż przy scenie! Odwrócona była do publiczności, więc każdy mógł patrzeć na powstający obraz. Spanikowałam, szybko biegłam się przebrać. Dyrektor rzucił mnie wtedy na głęboką wodę. Na szczęście zadziałała adrenalina i wszystko się udało. Była to zdecydowanie dodatkowa atrakcja dla publiczności. Na kolejnych koncertach działo się to niezobowiązująco, ale bardzo to lubiłam.

Od spontanicznego pomysłu do ciekawej pasji, która przyniosła artystce wiele miłych chwil. Jak wspomina, wiele artystów i zespołów, które uwieczniła na płótnie, serdecznie jej dziękowało.

- Można powiedzieć, że jeśli chodzi o koncerty w Polsce, to jestem bardzo unikalnym odbiorcom, bo wszystkich artystów słyszę po raz pierwszy dopiero na scenie. Dla mnie, jako dla artystki, bardzo ważny jest odbiór, tak samo, jeśli chodzi o moje prace, które tworzę na szamotulskich koncertach. Jeśli ktoś ma dobry odbiór, cieszy się, to pozostaje to w pamięci. Oczywiście, były takie koncerty, gdzie skończyło się na podziękowaniu, ale przeważnie reakcja jest emocjonalna i bardzo przyjemna. Z ostatnich koncertów bardzo miło wspominam koncert "Chłopcy z placu broni" oraz "Universe".

Historia tysiąca szybkich szkiców. Tak nauczyła się malowania na żywo

Artystka opowiedziała o samych początkach tworzenia obrazów na żywo. Zaczynała, rysując szybkie szkice, dzięki którym nauczyła się "chwytać" momenty życia codziennego.

- Tworzyć na żywo nauczyłam się, gdy byłam jeszcze w liceum plastycznym, z czym wiąże się zabawna historia, którą zawsze opowiadam uczestnikom moich zajęć. Zbliżały się wakacje, a nasz wykładowca powiedział, że w trakcie wakacji mamy narysować 1000 szybkich szkiców. Są to rysunki ołówkiem lub węglem, tak jakby za jednym ruchem. To zadanie miało pomóc trenować pamięć, stąd również teraz wystarczy mi raz spojrzeć na scenę i szybko oddaję to na kartkę - mówi. - Byłam bardzo ambitna, stąd też przez całe trzy miesiące wakacji biegałam po przystankach, kawiarniach, plaży i rysowałam. Niestety, ostatecznie szkiców wyszło mi tylko 500. Gdy przyniosłam tę stertę prac po wakacjach, zasmucona, że tylko połowę, okazało się, że to wszystko był żart! Nikt więcej, oprócz mnie, tego nie zrobił. Śmiali się ze mnie i z tych moich 500 prac, ale z perspektywy bardzo dużo mi to dało.

Wystawa prac artystki "Inne Niebo" z 2017 roku poświęcona wrażeniom z Polski

Viktoria Popova najbardziej lubi tworzyć za pomocą farb akwarelowych, bo jak sama mówi, malowanie nimi pozwala na dużą spontaniczność. Artystka opowiedziała o jednej ze swoich wystaw poświęconej widokom nieba oraz wrażeniom z Polski, której wernisaż odbył się w 2017 roku.

- Od dzieciństwa lubiłam tworzyć, szczególnie akwarelą. Według mnie jest taka nieprzewidywalna. Mogę ją wszędzie zabrać ze sobą, nawet w torebce, gdy jadę rowerem. Rower dostałam od jednej, młodej dziewczyny, jak się okazało, stał się on ważnym elementem mojej wystawy i wielu obrazów, które powstawały. Zawsze miałam takie głupie marzenie z dzieciństwa, żeby mieć koszyk na rowerze i wozić w nim kwiaty - wspomina z uśmiechem - i to się spełniło, gdy dostałam na urodziny gigantyczny, piękny bukiet od starszej grupy zajęciowej i pracowników ośrodka. Pamiętam, jak jechałam z tym koszem pełnym kwiatów... marzenia się spełniają! A kosz ten pracował później jako sztaluga, bo stawiałam na niego paletę i farby. Cała wystawa "Inne Niebo" powstawała w plenerze. Jadąc rowerem, co jakiś czas zatrzymywałam się i malowałam, jechałam dalej, znowu się zatrzymywałam i tak to powstawało. To pozwalało złapać moment, na czym bardzo mi zależy. Głównym tematem tej wystawy było niebo, które przechodziło z obrazu w obraz.

Chociaż w głowie artystki pojawia się wiele pomysłów, nie wybiega ona planami w przyszłość. Skupia się na obecnych projektach, wciąż szukając wewnętrznego spokoju.

- Na początku w moim życiu było dużo adrenaliny, teraz powoli wraca mój spokój, w czym pomogły mi wszystkie osoby, które wspierały mnie w tych trudnych chwilach. Czuję, że w moim życiu pojawiła się pewna rutyna, staram się na razie żyć teraźniejszością. Moja rodzina i brat zostali w Ukrainie, co wprowadziło ogromny stres. Nie odpuszczam rzeźbienia, czasem myślę o przyszłości, ale potrzebuję jeszcze trochę oddechu i czasu.

Viktoria Popova kieruje podziękowania do wszystkich tych, którzy w trudnych momentach wspierali ją jako osobę oraz artystkę. Wsparcie pomogło jej odzyskać część tego, co odebrała wojna.

- Chciałabym jeszcze raz wspomnieć o pomocy, jaką otrzymałam. Nie w ramach żadnego hasła, a szczerych podziękowań. Gdy przyjechałam do Polski, płakałam ze wzruszenia. Dziękuję, za to wsparcie, jako człowiek i jako artysta. Bardzo ciepło przyjęto mnie w pracy, co było bardzo ważne, pomagano mi nawet w codziennych sprawach, po koleżeńsku. Tak samo chciałabym podziękować dyrektorowi Piotrowi Michalakowi, bo to on wprowadził mnie w to środowisko. To wszystko było spontaniczne i pojawiło się w odpowiednim momencie, z odpowiednim szacunkiem, ale ciepło. Tak samo ludzie w Szamotułach bardzo ciepło nas przyjęli, nie słyszałam o sobie żadnego złego słowa. Na koncertach ludzie traktują mnie bardzo pozytywnie, rozpoznają mnie. To dla mnie oczywiście miłe, jako dla artysty. Za to również chciałabym podziękować. Oczywiście zapraszam na koncerty, do obserwowania moich dzieł i jeszcze raz dziękuję, za tak miłe przyjęcie. Odpowiednie miejsce pozwoliło mi wrócić do siebie. Dziękuję Polakom, Szamotulanom, pracownicom Szamotulskiego Ośrodka Kultury, również Panu Eugeniuszowi Tacikowi, który mnie tutaj zaprosił, oraz wszystkim tym, którzy w odpowiednim momencie okazali wsparcie.

Źródło: szamotułu.naszemiasto.pl

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Grafficiarz Kawu zyskuje na popularności, a jego prac w stolicy Wielkopolski z każdym miesiącem przybywa. Podziwiać je można na różnych poznańskich ulicach. Media nie tylko polskie, ale też zagraniczne, dużo pisały o artyście w kontekście jego antywojennych murali. Antywojenna działalność to niejedyny aspekt zróżnicowanej twórczości Kawu. Zobaczcie naszą galerię z pracami autora!Pszczółka Maja przy ul. KościelnejZobacz kolejne dzieło grafficiarza --->

O jego muralach pisze cały świat! Upiększają miasto, a graff...

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski