Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hurts: Róże bez kolców [RELACJA, ZDJĘCIA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Hurts to obok Editors jedna z tych brytyjskich formacji, które już na poziomie debiutu zdołały zjednać sobie sympatię polskich fanów. W sobotni wieczór grupa Theo Hutchcrafta i Adama Andersona dała krótki, ale udany koncert w poznańskim Browarze Lecha.

Nie wiem, czy znanych z hitu „Wonderful Life” Anglików należy traktować w kategoriach odrębnego fenomenu. Wiem za to, że za takowy uznać należy miejsce, z którego Hurts pochodzą – Manchester. Mało któremu z miast kula ziemska zawdzięcza tyle muzyki ponadczasowej i różnorodnej zarazem – od Sex Pistols, poprzez Joy Division, aż po Oasis i The Stone Roses. Nie chcę w tym miejscu wszczynać badań socjologicznych na ten temat (choć uważam, że jak najbardziej się Manchesterowi należą), zatem ograniczę się tylko do stwierdzenia, iż wczorajszy występ Hurts udowodnił, że Theo i Adam mogą spokojnie mierzyć się z dziedzictwem wyżej wymienionych.

Można oczywiście wysunąć pod ich adresem zarzut braku nowatorstwa i zauważać pewne podobieństwa do Pet Shop Boys oraz środkowego okresu twórczości U2, jednak to samo można by zarzucić braciom Gallagher, którzy chwilami aż za nadto chcieli upodobnić się do The Beatles. Twórczość Hurts to przede wszystkim dobrze napisane piosenki, a ich koncerty to dopięta na ostatni guzik produkcja. Mimo iż opis ten jawi się jako lekko odhumanizowany, to show muzyków budzi emocje. I bez wątpienia było tak wczoraj.

Hutchcraft to urodzony frontman. Choć dyrygował publicznością z lekkim dystansem, to utrzymywał z nią stały wzrokowy – i nie tylko – kontakt. Kiedy ze sceny brzmiały przeboje z debiutanckiego krążka „Happiness”, czy jego tegorocznego następcy „Exile”, lider wyrzucał w zgromadzony pod nią tłum białe róże, co spotkało się z żywiołową reakcją zwłaszcza wśród damskiej jego części.

Muzyka Brytyjczyków zyskuje w trakcie koncertów na intensywności, mogąc przekonać nawet tych, którzy nie przepadają za jej studyjnym, nieco delikatniejszym wcieleniem. Tu i ówdzie, przez mocne syntezatorowe motywy przebijał to rzężący lekko bas, a kiedy indziej rozmyte partie gitary. Słowa uznania należą się również perkusiście, który odgrywając dość automatyczne patenty, potrafił wpleść w pomiędzy nie gęste, rockowe przejścia. Hutchcraft jest w wyśmienitej formie. Do tego stopnia, że na potrzeby poznańskiego koncertu zrezygnował ze wspomagających go wokalistów. Dziwiły mnie natomiast odgrywane z playbacku chórki. Nie obraziłbym się, gdyby chwilami załamał mu się głos, co jedynie nadałoby występowi Hurts dodatkowego smaczku.

Po zaledwie godzinie spędzonej na scenie Browaru Lecha, Brytyjczycy z niej zniknęli. Pozostawili niedosyt, który z pewnością ściągnie ludzi na ich kolejny koncert. A ten już 7 listopada w Warszawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski