Udany scenariusz prostego, rozrywkowego filmu powinien łączyć oklepaną konwencję z nieoczywistym elementem, tak jak i przebieg harmoniczny dobrej popowej piosenki powinien być przewidywalny tylko do pewnego momentu. To truizm, bo właściwie wszystkie masowe filmy, które ogląda się z przyjemnością, oparte są na tym schemacie. Nowy film Spike'a Jonze'a to typowy romans - od innych odróżnia go tylko kobieca postać, której nie da się zobaczyć, bo nawet nie jest człowiekiem. Nie ma w nim nic więcej, ale pomysł jest genialny w swojej prostocie - drobna zmiana pozwala spojrzeć na międzyludzkie relacje wyraźniej niż w trudnym dramacie, a już na pewno wyraźniej niż w komedii romantycznej.
"Ona" ma zadziwiająco wiele elementów wspólnych z "500 dniami miłości". Tom z tamtego filmu pracował, pisząc kartki z życzeniami - Theodore (Joaquin Phoenix) jest pracownikiem serwisu BeautifulHandwrittenLetters.com i wyręcza ludzi w pisaniu listów do najbliższych. Obaj realizują usługę, która imituje bliskość. Przynajmniej do pewnego momentu wierzą w to, co robią, tęsknią do idei wielkiej miłości, fikcji z ich listów i kartek. I obaj, gdy wchodzą w związki, szukają w nich realizacji tej idei, spełniającej ich potrzeby, a nie faktycznego zainteresowania Innym. W przypadku Theodore'a wszystko jest oczywiście o wiele bardziej zintensyfikowane, bo kocha w końcu nie kobietę, a system operacyjny, mówiący ponętnym głosem Scarlett Johansson i zaprogramowany tak, by spełniać wszystkie jego potrzeby.
Jonze rysuje wizję przyszłości, bawiąc się stylistyką retro. Z jednej strony ubiera swojego bohatera w spodnie z podwyższonym stanem, które może dziś są nieco dziwne, ale jutro mogą powrócić jako ostatni krzyk mody, z drugiej Theodore gra w swoim pokoju w hologramową, interaktywną grę. W międzyczasie przyklejony jest do swojego telefonu. Ani przeszłość, ani przyszłość nie jest więc szokująca lub odległa - jest niezwykle bliska, ale i zawieszona w czasie, uniwersalna. Bije z niej też ludzka uniwersalność i przewidywalność. Nic dziwnego, że dla Samanthy, bo takie imię nosi OS głównego bohatera, rozwikłanie emocji Theodore'a nie stanowi żadnego problemu.
Reżyser daje kulturze indywidualizmu i egoizmu wyraźnego pstryczka. Fundament myślenia o człowieku jako gatunku wyjątkowym - kreatywnym i zdolnym do posiadania skomplikowanego życia emocjonalnego - zostaje podważony. Samantha odczuwa, komponuje muzykę i pragnie się rozwijać. Theodore zamawia uczucia, tak jak zamawia się pizzę - i jakoś ciężko go za to krytykować, bo kogo wizja takiego systemu trochę nie kusi... Na szczęście "Ona" jest sukcesem pełnokrwistych aktorów - Scarlett Johansson nie musi być na planie, by wyrazić spektrum emocji głosem, które z kolei odmalowują się na twarzy Joaquina Phoenixa i opowiedziane są słowami Amy Adams. Przede wszystkim jednak to kolejny sukces Spike'a Jonze'a - twórcy o tak rozpoznawalnym stylu, że konkurencja ze strony procesorów na razie mu nie grozi.
8/10
Ona
komediodramat, USA, 2013
reż. Spike Jonze
premiera: 14 lutego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?