Nie wiem, czy ksiądz Groser czułby się w tak eleganckim lokalu jak Piano Bar w Starym Browarze, w którym odbyła się promocja nowej powieści Grzegorczyka. Ale znając tego oryginalnego powieściowego księdza, pewnie znalazłby się i w tej sytuacji. W końcu równie dobrze czuł się na salonach, jak i wśród najbardziej potrzebujących, ubogich…
Grzegorczyk planował wydanie "Dekalogu księdza Grosera", ale jedno z opowiadań nie chciało się zmieścić w formie. Zdarza się, o czym wiedza wszyscy piszący. I Grzegorczyk złamał się, napisał kolejną powieść. Oczywiście, czytelnicy znający tryptyk o Groserze, będą zachwyceni. Kto nie zna wcześniejszych powieści, nie musi się bać. "Jezus z Judenfeldu" jest ona na tyle czytelny i atrakcyjny, że może stanowić wartość samą dla siebie.
Książkę czyta się jednym tchem. Chwilami wręcz za szybko, bo umykają niuanse. Pisarz kolejny raz postawił swojego bohatera przed wyborami. Każdy niesie określone konsekwencje. Już pierwszy wybór: ksiądz katolicki musi w szpitalu wybrać, gdzie chce się zatrzymać u pastora czy u księdza katolickiego, stanowi wyzwanie.
Grzegorczyk otworzył nową furtkę: ekumenizm. Podejrzewam, że wspólnie z Groserm mógłby otworzyć jeszcze kilka. Może warto spróbować?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?