- Osoba dzwoniąca nie przedstawiła żadnych żądań - mówi Ewa Ochocka z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Telefonistka z sądu powiadomiła policję w Krotoszynie.
Na polecenie prezesa sądu ewakuowano 60 pracowników i interesantów. Policjanci i strażacy zablokowano terenu wokół, w tym biegnącą obok drogę krajową nr 15 (Wrocław-Olsztyn). Ruch kierowano bocznymi drogami. W tym czasie policjanci z Krotoszyna przeszukiwali budynek.
Czytaj także:
Poznań: To były suszone grzyby, a nie bomba!
Poznań: Bomba w domu pomocy społecznej. To był głupi żart...
- To policjanci przeszkoleni w poszukiwaniu ładunków wybuchowych. Jeśli ładunek zostałby znaleziony, to wezwalibyśmy ekipę pirotechniczną z Gniezna lub Poznania - informuje nas Piotr Szczepaniak z policji w Krotoszynie. Alarm okazał się fałszywy. Dlatego też nie przerwano lekcji w pobliskiej szkole.
Sprawcy fałszywego alarmu szuka policja. Ostatnio coraz częściej "bombowi żartownisie" są łapani. Niedawno namierzono nastolatków z Sejn, którzy poinformowali o bombie w bloku na poznańskim Grunwaldzie. Wcześniej wpadł 27-latek z Włocławka, który mówił o ładunku w budynku w centrum Poznania.
- O metodach namierzania sprawców alarmów bombowych można by książkę napisać, ale my chcemy z nich jeszcze korzystać, więc ich nie zdradzimy - uśmiecha się Andrzej Borowiak z KWP w Poznaniu.
Jakie mogły być motywy sprawcy fałszywego alarmu w Krotoszynie? - To musi ustalić policja i prokuratura - mówi Patryk Pietrzak, prezes Sądu Rejonowego . - Przez kilka lat mieliśmy spokój z takimi alarmami. Pierwszy był w 1994 roku. Potem jeszcze ze dwa razy. Po ostatnim ustalono sprawcę. To była osoba, która miała mieć sprawę w wydziale karnym.
Kto teraz mógł mieć taki motyw? - W tym czasie zaplanowane były posiedzenia i rozprawy w trzech wydziałach: karnym, cywilnym i rodzinnym - mówi prezes Pietrzak. - Była m.in. sprawa z udziałem osoby osadzonej. Funkcjonariusze z Poznania poczekali z nim w radiowozie i po dwóch godzinach rozprawę wznowiono. Nie było sensu, żeby ją przekładać.
Sędzia Pietrzak dodaje, że wtedy fałszywe alarmy traktowane były dość łagodnie. Teraz kary są surowsze. - W szczególnych sytuacjach jest to uznawane za przestępstwo, za które grozi kilka lat więzienia - wyjaśnia Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie.
Andrzej Borowiak dodaje, że sprawca może zostać obciążony także wysokimi kosztami, które są uzależnione od skali operacji. Nie chce jednak podawać kwot, choć nieoficjalnie mówi się, że tylko policja na każdej z takich akcji traci kilkanaście-kilkadziesiąt tys. zł. Swoje koszty ponoszą strażacy, pogotowie ratunkowe, energetyczne itd.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?