Pierwsza o sprawie poinformowała Gazeta Wyborcza. Uczniowie VI LO mieli podczas zajęć 27 i 31 października uczestniczyć w lekcji biologii, w trakcie której mieli pracować z narządami świni bez odpowiednich środków ochrony osobistej oraz w nieprzystosowanym do tego typu zajęć pomieszczeniu. Sprawą zainteresowała się Fundacja Varia Posnania, która zajmuje się m.in. obroną praw uczniów w szkołach. Skierowali pismo do sanepidu.
- Dostaliśmy informację na nasz mail interwencyjny od osoby, która chce pozostać anonimowa z uwagi na to, że boi się konsekwencji ze strony dyrekcji. Po zweryfikowaniu czy taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce, postanowiliśmy napisać do sanepidu
- mówi Kacper Nowicki, Prezes Zarządu Fundacji Varia Posnania.
- Mamy informację z wnętrza szkoły, że nagle pracownicy wpadli w popłoch i zaczęły się prace porządkowe w szkole. Jest to jednak całkowicie normalne, kiedy do szkoły wchodzą organy kontrolne, to nagle szkoły zaczynają zmieniać swoje dotychczasowe działania
- dodaje.
Brak rękawiczek, smród i brak wietrzenia. Tak miała wyglądać lekcja
Opis lekcji możemy przeczytać w piśmie kierowanym przez Varię Posnania do poznańskiego oddziału Sanepidu. Przedsawiciele fundacji zwracają uwagę na to, że szkoła nie posiada laboratorium biologicznego - lekcja odbywała się w normalnej sali lekcyjnej.
- Brak odpowiednich procedur oraz rażące nieprzygotowanie nauczycielki prowadzącej zajęcia doprowadziło do sytuacji, w której osoby uczące się w czasie przerwy między lekcjami kupowały nitrylowe rękawiczki w jednym z dyskontów
- możemy przeczytać w piśmie.
Narządy miały być przechowywane przez nauczycielkę w znajdującym się na terenie szkoły zamrażalniku i zapakowane do foliowego worka. Na początku zajęć konieczne było rozmrożenie preparatów, które przez cały czas trwania lekcji leżały na nakrytej papierowym ręcznikiem ławce szkolnej. W trakcie zajęć miał unosić się intensywny, drażniący zapach.
Po zakończonej lekcji nauczycielka miała przełożyć narządy z powrotem do plastikowego worka i od razu rozpoczęła lekcję z inną klasą. W trakcie lekcji kazała wynieść narządy innym uczennicom. Pomieszczenia nie wywietrzono, nauczycielska miała jedynie zostawić uchylone okna. Drażniący zapach utrzymywał się w sali.
- Rzecz jasna nie było mowy o jakiejkolwiek dezynfekcji czy dokładnym oczyszczeniu pomieszczenia
- napisano w piśmie.
Sanepid wkroczył do szkoły
- Jesteśmy cały czas w trakcie czynności wyjaśniających
- mówi Cyryla Staszewska, rzeczniczka prasowa Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu.
Panie z sanepidu pojawiły się dziś w szkole. Prawdopodobnie będą też tam jutro, o czym szkoła już wie - informuje.
- Jednak takie wyprzedzanie i informowanie o tym, kiedy ta kontrola się odbywa niekorzystanie wpływa na naszą pracę i tych osób, które już wszystko wiedzą z mediów, a to chyba nie powinno tak wyglądać.
Kiedy wyniki kontroli?
- Prawdopodobnie wyniki kontroli pojawią się po niedzieli. Osoby, które kontrolują muszą wszystko sprawdzić - warunki oraz w jakich okolicznościach doszło do tej sytuacji oraz zebrać wypowiedzi dyrektora oraz nauczycielki. Trzeba również ustalić co z tymi podrobami się stało - jak one zostały dostarczone oraz od kogo
- podaje rzeczniczka.
Potencjalnymi konsekwencjami dla szkoły może być wystawienie mandatu karnego.
- Mamy już jedną współpracę z sanepidem, która zakończyła się mandatem karnym dla bursy na ul. Czajczej. To było po tym jak zgłosiliśmy, że są tam skandaliczne warunki sanitarne w kuchni. Został nałożony mandat na przedsiębiorcę, który tam prowadził działalność.
- mówi Kacper Nowicki.
Dyrektor: Jestem pewny, że nauczycielka zachowała środki ostrożności
Do dyrektora szkoły Karola Seiferta, dodzwoniliśmy się po godzinie 14. Akurat trwała kontrola z sanepidu.
- Jesteśmy tu razem - oglądamy pracownię. Panie sprawdzają czy wszystkie środki sanitarne są zachowane i jak sala jest wyposażona. Panie pytają również o przebieg zajęć - kto kroił, kto oglądał czy były zachowane wszystkie procedury
- opowiada dyrektor VI LO.
Takie lekcje nie odbywają się zbyt często.
- W zależności od tego czy nauczyciel ma czas i warunki. W trakcie pandemii była przerwa - nie odbywają się jednak częściej niż raz w roku
- mówi. Zajęcia nie były obowiązkowe - nikt nie musiał dotykać, kroić czy uczestniczyć w lekcji.
- Jestem pewien, że pani profesor Ewa Sterczała zachowała wszelkie możliwe środki ostrożności i sanitarne związane z prowadzeniem tego typu zajęć
- kończy dyrektor.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
Obserwuj nas także na Google News
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?