Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Wudarski: Na Golęcinie nie powinno być toru żużlowego

Paulina Jęczmionka
Maciej Wudarski jest wiceprezesem stowarzyszenia Prawo do Miasta i kandydatem tego komitetu na prezydenta Poznania
Maciej Wudarski jest wiceprezesem stowarzyszenia Prawo do Miasta i kandydatem tego komitetu na prezydenta Poznania Archiwum
Z Maciejem Wudarskim, kandydatem koalicji Prawo do Miasta na prezydenta Poznania, rozmawia Paulina Jęczmionka.

W 2010 r. startując do rady miasta z drugiego miejsca listy My-Poznaniacy zdobył Pan 562 głosy. To trochę mało. Co takiego wydarzyło się przez cztery lata, że teraz ma zagłosować na Pana więcej poznaniaków?
Maciej Wudarski
: Rzeczywiście, głosów nie było dużo. Mniej działałem w ramach społeczności lokalnej. Współpracowałem z radą osiedla, ale jeszcze nie tak intensywnie, jak przez ostatnie cztery lata, w których zresztą byłem aktywny w skali całego miasta. W 2010 r. byłem też szefem kampanii komitetu, więc tak naprawdę bardziej dbałem o innych kandydatów, niż o własną kampanię.

Stowarzyszenie My-Poznaniacy było nową jakością w lokalnej polityce. Ale się rozpadło. Odcinaliście się od partii politycznych, a de facto - jak często w partii - pokłóciliście się o władzę. W czym tkwił błąd?
Maciej Wudarski
: Nie poszło o władzę, a przede wszystkim o brak skuteczności działania. Powstały konflikty, których nie umieliśmy rozwiązać. Każda decyzja była poprzedzona wielodniową dyskusją. Tak nie dało się pracować. Dlatego wraz z innymi poszedłem własną drogą. Dziś tworzymy koalicję różnych organizacji i środowisk, co pokazuje, że potrafimy współpracować. Niezależnie od wyników wyborów, ta koalicja będzie trwała.

Niektórzy zostali poza koalicją, co dzieli elektorat. Czym różni się Pan, jako kandydat, od Anny Wachowskiej-Kucharskiej, która też należała do My-Poznaniacy?
Maciej Wudarski
: Wierzę, że elektorat się zmienił i rozszerzył. Różnię się w wielu sprawach od Anny, która działa dość radykalnie. Sama nazywa siebie bezkompromisową liderką. Taka postawa w wielu sytuacjach utrudnia działanie. Ja, działając np. w radzie osiedla, gdzie trzeba godzić interesy mieszkańców, jeśli to możliwe, dążę do kompromisu.

Kompromis w sprawie żużla na Golęcinie jest możliwy? Pan się temu sprzeciwia, mimo że mieszkańcy zagłosowali za projektem Sportowy Golaj w ramach budżetu obywatelskiego.
Maciej Wudarski
: Szanuję głos mieszkańców. Ale jestem przeciwnikiem żużla na Golęcinie. Mam podstawy merytoryczne, np. analizę akustyczną. Hałas zdegraduje otoczenie Rusałki. Nie odbieram jednak miłośnikom żużla prawa do walki o swój pomysł. Bulwersuje mnie tylko, że jest on kolejny raz dofinansowany z budżetu obywatelskiego, a nie wiadomo, czy pod względem formalno-prawnym żużel w ogóle może znaleźć się na Golęcinie. Mogą to wykluczyć przepisy dotyczące ochrony środowiska.

Pana zdaniem, tor żużlowy powinien być w innym miejscu?
Maciej Wudarski
: Na pewno nie na Golęcinie. Nie wskażę alternatywnej lokalizacji. Wiem natomiast, jakie uciążliwości niesie dla mieszkańców Tor Poznań.

"Wiem, że wcale nie trzeba wiele, by Poznań stał się bardzo dobrym miejscem do życia dla ogółu mieszkańców" pisze Pan w swoim programie. Dziś Poznań jest dla wybranych?
Maciej Wudarski
: Dziś Poznań nie jest miastem dobrym do życia dla nikogo. Mamy o wiele niższy poziom życia od miast europejskich. To wynika z wielu błędów popełnianych przez kilkanaście lat.

Na przykład jakich? I które trzeba najpilniej naprawić?
Maciej Wudarski
: Trzeba zacząć od jawności finansów miasta. Pierwszy postulat naszego komitetu to "budżet pod lupą". Dziś mamy sytuację rodziny, w której jeden ze współmałżonków zadłużył ją na wysoką kwotę. Na dodatek, nie mówi, na co te pieniądze wydał.

Ma Pan na myśli prezydenta Ryszarda Grobelnego?
Maciej Wudarski
: Tak. I tak długo, jak będzie on prezydentem, mieszkańcy nie będą mogli wziąć odpowiedzialności za stan finansów miasta. Musimy wiedzieć, jakie mamy długi, ile naprawdę płacimy na przykład za stadion, Termy Maltańskie, zajezdnię na Franowie, wiadukty - widmo. To ważne, bo mieszkańcy uciekają z Poznania, rodzina się rozpada.

Dlaczego, Pana zdaniem, poznaniacy się wyprowadzają?
Maciej Wudarski
: Niektórzy moi kontrkandydaci twierdzą, że powody są wyłącznie ekonomiczne, czyli ceny gruntów i mieszkań za miastem. Moim zdaniem, rolę odgrywają tu także emocje. Wiele osób wyprowadziło się, czując, że nie ma żadnego wpływu na swoje miasto. Nie czuli się partnerami władz, nie mieli do nich zaufania.

Sprawy mieszkaniowe też mają znaczenie.
Maciej Wudarski
: Tak. W Poznaniu trzeba rozwiązać problemy z dostępnością mieszkań. Władze popełniały tu przez lata błędy. Miasto musi działać na rynku mieszkaniowym. Może wnosić aportem do spółki ZKZL grunty pod budowę nowych mieszkań. Będą znacznie tańsze niż deweloperskie, w których średnia cena za metr kwadratowy wynosi ponad 5 tys. zł. W ZKZL to może być ok. 2 tys. zł. Część z tych mieszkań może iść pod wynajem, część na sprzedaż.

A co z osobami, których na to nie stać?
Maciej Wudarski
: Potrzebny jest dostęp do mieszkań komunalnych, socjalnych. W Poznaniu ich brakuje. Dla osób najuboższych mamy program "lokal socjalny w miejscu zamieszkania".

Na czym ma polegać?
Maciej Wudarski
: Dotyczy osób, które wpadły w kłopoty finansowe, ale postępują uczciwie wobec właściciela nieruchomości, czyli informują go o trudnej sytuacji. Właściciel może wystąpić do miasta o uznanie tego mieszkania za socjalne. Najemca płaci niższy czynsz, a miasto dopłaca. Teraz, gdy lokator przestaje płacić, miasto - po przegranym procesie sądowym - wypłaca właścicielowi nieruchomości odszkodowanie. To dodatkowy koszt dla podatników - kilka albo nawet kilkanaście tysięcy złotych.

W innych dziedzinach też "wcale nie trzeba wiele, by Poznań stał się bardzo dobrym miejscem do życia"?
Maciej Wudarski
: W wielu. Dbałość o zieleń to nasz inny priorytet. Poznań powinien być miastem - ogrodem. Ma kapitalne warunki ku temu. Wbrew trendowi zabudowywania klinów zieleni, w Poznaniu - dzięki zaangażowaniu m.in. społeczników - udało się je zachować. Jeżeli teraz o nie zadbamy, Poznań za kilka lat będzie bardziej atrakcyjny rekreacyjnie niż podpoznańskie gminy, w których powstaje nowa, chaotyczna zabudowa bez zieleni.

Na Naramowicach jest zielono. Co z tego, skoro codzienne dojazdy uprzykrzają życie?
Maciej Wudarski
: Jedyną szansą na udrożnienie komunikacji jest postawienie na transport zbiorowy i rowerowy. Trzeba stworzyć system zachęt do tego, by ludzie rezygnowali z samochodu. Potrzebna nam taka siatka tras, częstotliwość kursów i system sterowania światłami, by tramwajem jechało się po prostu szybciej. Wszystkie analizy wskazują na to, że na Naramowice też powinien pojechać tramwaj, a nie np. szybki autobus, co niedawno wymyśliły władze miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski