18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Wiraszko: Trzy po trzy

Michał Wiraszko
Michał Wiraszko, wokalista zespołu Muchy, co tydzień na naszej stronie recenzuje płyty.

Anna Calvi – “One Breath” (Domino, 2013)
Trudno nazwać ją cudownym dzieckiem, wszak oficjalnie debiutowała po trzydziestce (podobnie jak Lech Janerka), co nie znaczy, że nie jest cudowna. Późny debiut pozwolił jej wejść w masową świadomość jako kobiecie dojrzałej albo co najmniej ukształtowanej. Liczba okazałych wyróżnień muzycznych, które jej przypadły idzie nieco w kontrze do głównej linii show-businessu wypychającego śpiewające dzieci i malowane dziewczęta. Staje przed nami bowiem silna osobowościowo, dostojna śpiewaczka w repertuarze wyrazistym – romantycznie smutnym i pięknym dźwiękowo. Wpisując się w genealogię charakternych śpiewających kobiet-ikon, bywa szorstka jak Patti Smith i wzniosła jak Maria Callas. Potrafi operować głosem Niny Simone i głębią PJ Harvey. Żongluje emocjami i poraża precyzją. Taka też jest jej druga płyta.

Diane Coffee – „My Friend Fish” (Western Vinyl, 2013)
Kiedy w jednym zespole występuje kilku dobrych kompozytorów, skutkuje to najczęściej albo świetną dyskografią albo szybkim rozpadem. Autorom jednej z moich ulubionych płyt tego roku – grupie Foxygen, póki co wystarczy sił zarówno na regularne granie w macierzystej formacji, jak i na mnożenie twórczości pod wielorakimi szyldami. Diane Coffee to solowe wcielenie bębniarza Foxygen – Shauna Fleminga. Bębniarza? Już samo to intryguje. Gdy dodać fakt świetnego song-writingu i może przede wszystkim śpiewania – sprawa tworzy precedens! „My Friend Fish” to dziesięć doskonałych (!) piosenek. Owszem w czytelnej konwencji retro (całość brzmi trochę jak ścieżka do filmu Tarantino), ale całkowicie broniących się muzycznie! Z takimi osobowościami w składzie Foxygen zdaje się być zespołem kompletnym.

Moonface – „Julia With Blue Jeans On” (Jagjaguwar, 2013)

Często podkreśla się dokonania muzyków, którzy są na scenie od kilku dekad i mają w dorobku 20 – 30 albumów. Spencer Krug dokonał podobnego wyczynu w niewiele ponad dekadę. Sam założył kilka składów na czele z nieodżałowanym, drogim mi Wolf Parade. Poza tym udzielał się autorsko lub wykonawczo w 22 płytach, a w wiele z nich jego wkład był kluczowy. „Julia With Blue Jeans On” to trzeci tytuł jego w pełni autorskiego i najbardziej aktualnego projektu. Używając jedynie pianina i głosu, Krug zdołał podać 12 kompozycji w sposób bardzo miodny. Używam przenośni rodem z gier komputerowych świadomie. Te utwory są bardzo „słuchalne”, mimo – a może właśnie za sprawą – ograniczeń aranżacyjnych. Mam wrażenie, że doświadczymy ze strony Kruga jeszcze wiele pięknej muzyki. Nie ważne pod jakim szyldem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski