Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mija rok od potężnej wichury w Dobrzycy. "Łzy płynęły do oczu, ale musieliśmy szybko wziąć się w garść i działać"

Damian Cieślak
Damian Cieślak
W czwartek, 17 lutego 2022 roku, przez Dobrzycę i sąsiednią Sośnicę przeszła trąba powietrzna. Orkan Dudley wyrządził wiele szkód. Kilka minut wystarczyło, aby ucierpiały dziesiątki domów. Pozrywane dachy, uszkodzone samochody, powybijane szyby, połamane drzewa, zerwanie linie energetyczne - to skutki bardzo silnego wiatru.
W czwartek, 17 lutego 2022 roku, przez Dobrzycę i sąsiednią Sośnicę przeszła trąba powietrzna. Orkan Dudley wyrządził wiele szkód. Kilka minut wystarczyło, aby ucierpiały dziesiątki domów. Pozrywane dachy, uszkodzone samochody, powybijane szyby, połamane drzewa, zerwanie linie energetyczne - to skutki bardzo silnego wiatru. Jacek Piotrowski
Dwanaście miesięcy temu, 17 lutego 2022 roku, przez Dobrzycę przeszła potężna nawałnica, która wyrządziła wiele szkód. W kilka chwil ludzie stracili dorobek życia. Starty oszacowano na dziesiątki milionów złotych. To był trudny i emocjonalny czas dla wszystkich, również dla strażaków ochotników. Druhowie natychmiast ruszyli z pomocą mieszkańcom, często swoim sąsiadom, znajomym i przyjaciołom. Jak wspominają wydarzenia z ubiegłego roku?

Sceny jak z filmu grozy. Wszystko trwało kilka minut. Orkan Dudley wyrządził wiele szkód

Mateusz jak każdego dnia wstał wcześnie. Po krótkich przygotowaniach wyruszył do pracy. Było jeszcze przed piątą, zaczynał padać lekki deszcz. Mężczyzna tuż za Dobrzycą otrzymał telefon od narzeczonej. Szybko zawrócił. Gdy znów pojawił się na ulicy Krótkiej, łzy zaczęły napływać mu do oczu.

W czwartek, 17 lutego 2022 roku, przez Dobrzycę i jak się za chwilę okaże sąsiednią Sośnicę przeszła trąba powietrzna. Orkan Dudley wyrządził wiele szkód. Kilka minut wystarczyło, aby ucierpiały dziesiątki domów. Pozrywane dachy, uszkodzone samochody, powybijane szyby, połamane drzewa, zerwanie linie energetyczne - to skutki bardzo silnego wiatru.

- Obudził mnie potężny hałas. Zdążyłem powiedzieć do żony, że trzeba świeczkę poszukać, bo za chwilę nie będzie prądu. Wszystko tutaj latało. Do tej pory takie coś wiedzieliśmy tylko w telewizji, a teraz przeżyliśmy to na własnej skórze. Proszę spojrzeć, samochód kupiłem może pół roku temu, wszystkie szyby powybijane. Dach na szczęście wytrzymał, mocowania nieco się poluzowały, będzie trzeba je przytwierdzić - mówił na gorąco mężczyzna mieszkający przy ulicy Krótkiej. Inni mieli mniej szczęścia. Stracili dorobek życia. Straty oszacowano na dziesiątki milionów złotych. Szczęście w nieszczęściu - nikt nie został poszkodowany.

Strażacy ruszają z pomocą

- To była masakra. Drzewa, dachy, płoty betonowe - wszystko leżało na drodze - opowiada wspomniany wcześniej Mateusz Pawłowski, druh miejscowej OSP, mieszkaniec ulicy Krótkiej, który za chwilę wspólnie z wieloma innymi strażakami ruszy na pomoc poszkodowanym mieszkańcom. Dla niego to będzie bardzo emocjonalna akcja. Dach na jego domu, choć ucierpiał, pozostał na swoim miejscu.

- Został podziurawiony przez latające dachówki, podbitkę też trochę pozrywało. W piątek wspólnie z kuzynem wszystko sobie zabezpieczyłem - opowiada. Dzień wcześniej, kilka minut po godzin 5, sprawdza, czy nic nie stało się jego sąsiadom.

Na pobliskiej ulicy Czarneckiego mieszka kolejny strażak Radosław Pawlaczyk. 17 lutego 2022 roku budzi go potężny ryk.

- Jakby pod oknem przejechał pociąg towarowy - mówi. Wstaje, podciąga rolety. 30 metrów dalej na domach przynajmniej dwóch sąsiadów brakuje dachów.

- Trząsłem się jak galareta, ale trzeba było wziąć się w garść i działać - opowiada. A działać musi szybko - jest komendantem gminnym i zastępcą burmistrza w sprawach zarządzania kryzysowego. Natychmiast uruchamia alarm. Komunikacja jest jednak utrudniona. Nie ma prądu, więc nie włącza się syrena. Telefoniczny system powiadamiania też nie do końca zdaje egzamin, bo występują problemy z zasięgiem sieci.

W pierwszej chwili na miejsce docierają dwa zastępy. W sumie sześciu strażaków. Za chwilę systematycznie dojeżdżają kolejne jednostki. Najpierw ratownicy sprawdzają, czy są osoby ranne i poszkodowane.

- Na ulicy Czarneckiego mieliśmy bardzo mocno uszkodzone dwa domy. Przy jednym z nich była przybudówka, która się praktycznie zawaliła. Przebywała tam starsza pani. Musieliśmy ją ewakuować. W innym musieliśmy odblokować wejście, aby mieszkańcy mogli w ogóle wyjść na zewnątrz - opowiada Radosław Pawlaczyk.

"To był szok"

Mijają kolejne minuty. Światło dzienne odsłania rozmiary tragedii.

- Gdy zaczynaliśmy było jeszcze ciemno. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z wielkości szkód, dopiero, gdy zaczęło świtać... naszym oczom ukazał się ogrom zniszczeń. To był szok - opowiada kolejny strażak Przemysław Kucharzak.

Przyjeżdżają podnośniki, drabiny z PSP, w użyciu są również drabiny dostawne. Organizowane są plandeki i materiały budowlane. Pierwszego dnia strażacy pracują niemal do północy. Sprzątają ulice, żeby udrożnić przejazdy, zabezpieczają budynki. W akcji biorą udział setki druhów z OSP i funkcjonariuszy PSP. Przybywa wsparcie z Grodziska Wlkp., Inowrocławia, Ostrowa Wlkp. czy Poznania.

- Było trudno. Nikt nie był na to przygotowany, a każdemu dom było trzeba w miarę szybko zabezpieczyć. Środek zimy, w każdej chwili mogło zacząć padać, więc czas nie był naszym sprzymierzeńcem - opowiada Przemysław Kucharzak. Warunki pogodowe nie rozpieszczają strażaków. Co prawda nie ma mrozu, ale wiatr nie daje za wygraną. Zrywa plandeki, uniemożliwia ich przytwierdzenie. Te pierwsze, które od lat leżały w gminnym magazynie nie są najlepszej jakości, więc w piątek strażacy muszą dokonać poprawek.

- Najgorzej było w sobotę. Przyszło załamanie pogody. Znów dostaliśmy pełno zgłoszeń. W remizie utworzyliśmy stanowisko kierowania. Stąd nasze środki i siły gminne dysponowaliśmy do akcji - opowiada Radosław Pawlaczyk.

Orkan Dudley sprawił, że od 17 do 20 lutego Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Pleszewie odnotowała 118 zdarzeń tylko w gminie Dobrzyca, natomiast w całym powiecie strażacy interweniowali 248 razy. Łącznie w tym okresie mieszkańcom pomagało 1242 ratowników z 248 zastępów.

Pracują od rana do nocy

Od piątku na placu boju w gminie Dobrzyca są już w głównej mierze tylko ochotnicy z miejscowych jednostek. Biorą urlopy i pomagają. Co dzień po 12-14 godzin. Wspierają ich koledzy z Koźmina Wlkp., którzy wypożyczyli podnośnik. Jedna grupa pracuje w Sośnicy, druga w Dobrzycy. Jedni zjeżdżają do remizy, aby odpocząć, drudzy ruszają do akcji i zabezpieczają kolejne budynki.

Każdy robi, co może. OSP Fabianów, czyli jednostka kwatermistrzowska mająca na wyposażeniu namiot pneumatyczny, kuchnię polową, ławki, dba, aby na dobrzyckim osiedlu ratownicy mieli zapewnione ciepłe jedzenie i miejsce do odpoczynku. W sumie cały czas działa 70-80 osób. Od pierwszych godzin na miejscu jest również burmistrz Jarosław Pietrzak, który koordynuje działania i wspiera strażaków, organizując wszelką potrzebną pomoc.

Trudny powrót do domu. Emocje nie pozwalały zasnąć

Wreszcie w niedzielę koniec. Około 18 strażacy wspólnie jedzą kolację i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku mogą rozjechać się do domów. To, co przeżyli w ostatnich dniach pozostanie w nich na zawsze.

- Teraz jak o tym mówię, mam łzy w oczach, a co dopiero wtedy. Całe szczęście, że to nie wydarzyło się dwie godziny później, gdy dzieci udawałyby się do szkół, a ich rodzice do pracy - mówi niemal rok później Mateusz Pawłowski.

- Emocje były bardzo duże. Jak się zrobiło jasno i poszedłem zobaczyć na ulicę Krótką, to stanąłem na skrzyżowaniu i się rozpłakałem - opowiada Radosław Pawlaczyk.

- Widzieliśmy ludzi, którzy płakali. Nie przejdziesz obok tego obojętnie, każdego to poruszy. Sąsiedzi prosili nas o pomoc, pytali, kiedy zajmiemy się ich domem, trzeba było ich uspokajać. Po 4 dniach byliśmy wykończeni psychicznie. Z tych emocji, stresu trudno było zasnąć. Czegoś takiego historia Dobrzycy nie pamięta - podkreśla.

- Dla takich lokalnych jednostek jak nasza to była niewyobrażalna skala. Rzemiosła przykrywania dachu nauczyliśmy się właśnie podczas tej akcji. Strażacy z Poznania "sprzedali" nam kilka technik, które ułatwiły pracę - dodaje.

Czas odbudowy

Na pomoc poszkodowanym ruszyli sąsiedzi, prywatne firmy oraz mieszkańcy powiatu pleszewskiego. Wszyscy wspólnie z strażakami sprzątali teren, pracowali nad zabezpieczeniem uszkodzonych dachów. Powołane przez burmistrza komisje szacowały straty.

Na miejscu pojawili się: wojewoda wielkopolski Michał Zieliński i zastępca Komendanta Wojewódzkiego PSP w Poznaniu st. bryg. Jarosław Zamelczyk. Ten pierwszy zapowiedział wsparcie poszkodowanych. Pierwszą formę pomocy stanowiło doraźne wsparcie w wysokości 6 tysięcy złotych. Druga była skierowana do osób, które wskutek wichury miały uszkodzone domy, mieszkania lub też budynki gospodarcze.

Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych Mieszkańców Gminy Dobrzyca uruchomiło konto, na które można było wpłacać pieniądze na odbudowę uszkodzonych budynków. Udało się zebrać ponad 500 tys. zł.

- Dzięki ludziom o wielkich sercach udzieliliśmy wsparcia łącznie 111 osobom, które ucierpiały w skutek tego żywiołu. Zorganizowaliśmy również festyn dla dzieci rodzin poszkodowanych. Likwidacja zniszczeń nadal trwa, jednak mieszkańcy powoli wychodzą na prostą. Jeszcze raz serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy wsparli naszą inicjatywę - podkreślali pół roku po tragedii przedstawiciele Stowarzyszenia.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Czterodniowy tydzień pracy w Polsce? Nawet za 2,5 roku:

od 16 lat

A jak dziś wygląda ulica Krótka?

- Domy są niemal jak nowe, jest nowy asfalt, wszystko wróciło w zasadzie do normy, choć niektórzy mają jeszcze pewne rzeczy do zrobienia. Sam czekam na fachowca od dachu - mówi Mateusz Pawłowski.

Inwestują w sprzęt

Akcja wykazała również, jakiego sprzętu brakuje ochotnikom z gminy Dobrzyca. Teraz te ubytki są uzupełnianie. Wsparcie i przychylność burmistrza oraz władz gminy sprawiło, że wszystkie jednostki zostały wyposażone w nowy system łączności, część już ma - a docelowo będzie mieć każda - zestawy elektronarzędzi. OSP Dobrzyca zakupiła również używany samochód specjalistyczny z drabiną mechaniczną, który niedawno dotarł do remizy. Druhowie popołudniami non stop pracują, aby wprowadzić pojazd do podziału bojowego. W planach jest również zakup drona z kamerą termowizyjną, który pomagałby w dokumentowaniu skali zniszczeń, ale również byłby przydatny w poszukiwaniach osób zaginionych czy przy pożarach wielkopowierzchniowych.

Strażacy ochotnicy swoją postawą zapracowali na szacunek mieszkańców.

- Myślę, że ludzie zobaczyli, że OSP to nie jest formacja wyłącznie wspierająca PSP, ale sama również potrafi działać profesjonalnie i docenili nasze zaangażowanie w ratowanie ich dobytku - mówi Radosław Pawlaczyk.

Źródło: 'Łzy płynęły do oczu, ale musieliśmy szybko wziąć się w garść i działać". Rok temu przez Dobrzycę przeszła potężna wichura

Dawne miasta w województwie wielkopolskim kryją swoje tajemnice. Każde z nich ma swoją historię, jest wyjątkowe i przyciąga. Każde warto odwiedzić, ponieważ znajdują się tutaj turystyczne perełki. Sprawdź w galerii, które miasta zniknęły z mapy Wielkopolski --->

Te miasta zniknęły z mapy Wielkopolski. Kryją wiele mrocznyc...

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski