Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na koncertach ludzie wciąż chcą słuchać dawnych przebojów - rozmowa z Tadeuszem Trzcińskim

Marek Zaradniak
Tadeusz Trzciński grał  m.in. na płytach „Blues” i „Karate”
Tadeusz Trzciński grał m.in. na płytach „Blues” i „Karate” Krzysztof Fabiański
Tadeusz Trzciński, były muzyk grupy Breakout, a dziś Old Breakout opowiada o Tadeuszu Nalepie, Mirze Kubasińskiej i o zespole Old Breakout.

Przez wiele lat grał Pan z Tadeuszem Nalepą i innymi kolegami w zespole Breakout. Dlaczego teraz występujecie jako Old Breakout?
To z szacunku dla Tadeusza. Poszliśmy na pewien kompromis z jego synem Piotrem, który też gra, ale jest to grupa raczej coverowa. Bo tam z pięciu muzyków czterech nie znało Tadeusza Nalepy. Oni określają się jako Breakout Tour, co jest pewnym nadużyciem i nas to trochę boli. Wśród nas jest bowiem czterech muzyków, którzy grali w zespole Breakout: Krzysiek Dłutowski, Zbyszek Wypych, Winek Chróst i ja, Tadek Trzciński. Do niedawna był z nami Józek Hajdasz, najstarszy członek zespołu Breakout. Odszedł i dołączył do Tadka Nalepy... Ale podczas rozmowy z Piotrem, kiedy powiedzieliśmy, że chcemy grać, on prosił, aby ze względu na Tadeusza coś dołożyć do nazwy. Ex nas trochę zabolało, bo my nie jesteśmy ex. Dlatego zdecydowaliśmy się na Old.

Kiedy wpadliście na pomysł, aby kontynuować dzieło Tadeusza Nalepy?
Pierwszy koncert grupy Old Breakout odbył się 28 września 2013 roku na festiwalu „Lep na Bluesa” w Józefowie pod Warszawą. W tej chwili powolutku przyzwyczajamy się do tego Old jakby rozumiejąc dlaczego. A przy okazji przecież nie jesteśmy już najmłodsi. Wszyscy nas jednak chwalą. Ja razem z Tadeuszem zakładałem formację bluesową. Wcześniej Breakout próbował grać różną muzę i nie była ona zła. Płyta „Na drugim brzegu tęczy” ma swoją klasę. Któregoś dnia Tadeusz jednak zdecydował, że będzie grał bluesa. Przyjechał do Warszawy. Nie znał kompletnie muzyków z tego środowiska. Ja i Dariusz Kozakiewicz graliśmy wtedy w Stodole. Byliśmy kapelą bardzo wyróżniającą się. Graliśmy Mayalla i to chyba mu się właśnie spodobało. Zapytał czy nie moglibyśmy współpracować. Taki był koniec zespołu Pięciu, a początek bluesowego Breakoutu. Nalepa przyjechał wtedy z perkusistą Józefem Hajdaszem. Dobraliśmy jeszcze jednego muzyka. To był nieżyjący już dziś basista Jerzy Goleniewski, który grał wtedy w klubie Medyk i tak nagraliśmy najpierw płytę „Blues”, a potem kolejną „Karate”, która też określana jest jako bardzo dobra, a niektórzy uważają, że nawet lepsza od „Bluesa”. Nagrywaliśmy ją już bez Darka, który odszedł. Dziś nie pamiętam już z jakich powodów.

W międzyczasie jeszcze z Mirą Kubasińską nagraliście płytę „Mira”.
I płytę „Ogień”. Tak, nagraliśmy je w podstawowym, bluesowym składzie. Z muzykami, których głównie ja przyprowadziłem Tadeuszowi. Ale wracając do płyty „Blues”, to jeszcze w 1970 roku pojechaliśmy na próby do Rzeszowa - wtedy ponurego miasta, wyglądającego dramatycznie. Graliśmy na poczcie w jakiejś dziwnej sali. Potem nagraliśmy legendarną dziś srebrną płytę „Blues”.

Jak długo funkcjonowała grupa Breakout?
Nie wiem jak to podzielić, bo w latach 1981/82 Tadeusz zrezygnował ze współpracy z Breakoutem. Po prostu odszedł. To Tadeusz zrezygnował ze współpracy, bo równie dobrze można to nagiąć i powiedzieć, że Breakout przestał istnieć. Choć z drugiej strony gdy po wejściu do Unii Europejskiej dostaję różne dokumenty od wytwórni, które mają różne zobowiązania, wszędzie mam napisane, że jestem członkiem zespołu Breakout. Gdy Tadeusz odszedł od Breakoutu, rozpoczął karierę solową i przestał grać muzykę taką jak do tej pory. Zaczął muzycznie trochę kombinować.

Jaki był Tadeusz Nalepa jako muzyk, jako kolega i jako człowiek?
Wspominam go bardzo dobrze. Był to dobry muzyk i niezły gitarzysta. Czuł ten klimat. Dużo słuchał bluesa. A jako człowiek był bardzo wymagający, a jednocześnie w towarzystwie bardzo fajny koleś. Obydwaj uwielbialiśmy grać w piłę, więc ciągle żeśmy między koncertami grali. Był w tym dobry technicznie. Tadeusz był kawalarzem, choć jest taka opinia, że ja byłem największym kawalarzem zespołu Breakout i Tadek to tolerował. Robiliśmy jaja w różnych sytuacjach. A najbardziej dokuczaliśmy Józkowi Hajdaszowi. On był takim trochę chłopcem do bicia. Palił po 40 sztuk papierosów dziennie, więc wkładaliśmy mu wybuchowe papierosy przywiezione z Holandii. W czasie solówki Tadeusza albo mojej, gdy schodził i gdzieś palił w kulisie, to wybuchało i potem nie mógł wychodzić na scenę. Generalnie się z Tadkiem dobrze współpracowało. Szkoda, że zmienił skład grupy przed nagraniem płyty „Kamienie”, bo potem jak pisze sam, uważał, że ta płyta była nieudana, a materiał zmarnowany. Ta płyta już nie ma atmosfery, klimatu „Karate”. Trudno mi o tym mówić, bo nie chcę krytykować kolegów. W sumie płyty „Blues” i „Karate” były najważniejsze. Potem było już coraz gorzej.

A jak wygląda zespół Old Breakout. Ile jest repertuaru starego, a ile nowego?
Nagraliśmy nową płytę, ale generalnie gramy stary repertuar, bo co tu dużo mówić. Wiele lat jeździłem też z Perfectem, który gra przede wszystkim to co zrobił Zbyszek Hołdys. Bo ludzie tego chcą. Podobnie jest w przypadku Old Breakout. Na koncercie ludzie chcą przede wszystkim, abyśmy grali to co jest na płytach „Blues” i „Karate”. Domagają się takich hitów jak „Rzeka dzieciństwa”, „Oni zaraz przyjdą tu” czy „Co stało się kwiatom?”. I nie ma cudów. To trzeba grać. Przychodzi publiczność w naszym wieku, czasami z dziećmi i tę muzykę adresować trzeba do nich, bo oni tego chcą. Z nowej płyty gramy tylko dwa utwory, ale co ciekawe teksty na tę nową płytę tak jak dla Braeakoutu napisał Bogdan Loebl. Ciężko jest wylansować nowe rzeczy starym grupom. Widzę to też po Perfekcie. Zrobili kilka płyt, ale z nowymi piosenkami trudno im wejść na rynek. Publika jest bowiem przywiązana do tamtego czasu.

Ale waszym nowym wokalistą jest Kazimierz Pabiasz?
Wszystko zaczęło się od tego, że to właśnie on nas zebrał. Każdy z nas coś przecież w międzyczasie robił. Organista Krzysiu Dłutowski był i jest aktualnie nauczycielem muzyki. Ja po odejściu od Breakoutu byłem realizatorem dźwięku w jednej z dużych firm nagłośnieniowych, a poza tym jeździłem z Perfectem. Przesiadłem się z drugiej strony, ale zostałem w przemyśle muzycznym. Kaziu Pabisz, który jest ze Śląska, któregoś dnia powiedział, że chce zrobić płytę poświęconą pamięci Tadeusza. Zapytał czy starzy Breakouci nie byliby takimi jej rodzynkami. Zgodziliśmy się. Na festiwalu pamięci Tadeusza Nalepy projekt spotkał się z fantastycznym przyjęciem. Wiele osób stało poza salą. To zachęciło nas, aby dalej grać. Kaziu śpiewa bardzo podobnie do Tadeusza i nie ukrywa tego, że robi to świadomie. Pewnie sobie trochę ściągnął timbre głosu i w rezultacie ma manierę taką samą jak Tadeusz Nalepa. Ludzie mówią, że gdy się odwróci plecami to wydaje się, że śpiewa Tadeusz. Może i dobrze? I niech tak będzie. Rozmawialiśmy o tym, jaki był Tadeusz Nalepa.

A jaka była Mira Kubasińska?
Nie można o niej zapomnieć. To była bardzo dobra osoba. Szalenie ciepła, strasznie ciężko mi o tym mówić, bo byłem z nią mocno zaprzyjaźniony. Miałem nawet ksywę Koziu. Fantastyczna dziewczyna. Owszem miała drobne wady. Gdy dostała jakieś pieniądze do ręki, potrafiła je wydać, ale też długo pomagała innym. Sama pochodziła z rodziny nienajbogatszej. Miała szacunek dla ludzi ubogich. Była bardzo dobrą osobą. Potem nastąpiły jakieś wydarzenia, że Tadeusz i Mira rozstali się. Nie mogę o tym mówić, bo mnie już nie było w zespole. Tadeusz związał się z inną kobietą. Mira ma syna, który się pojawia na naszych koncertach. Była bardzo lubiana, a przede wszystkim była bezkonfliktowa. Nie było z nią żadnych problemów, jakie pojawiają się w takich grupach po kilku latach pracy. U niej nie było gwiazdorstwa. Była bardzo skromna.
Rozmawiał
MAREK ZaRADNIAK

16 września godzina 20.00 Dzień Bluesa: Old Breakout
bilety: 60 zł.

17 września Polski Dzień Bluesa
godz. 18.00 Blues Drawers
Zespół powstał w czerwcu 2004 roku z inicjatywy gitarzysty i wokalisty Piotra Kuhna. Wykonuje muzykę blues-rockową wzbogaconą o funky i fusion. Dodatkowego klimatu koncertom dodają teksty Janusza Kanika. Pierwszy, wydany jeszcze w roku 2008 album grupy „Bez lukru”, zawiera wyłącznie utwory autorskie.

godz. 19.00 - Guitar Boogie Brothers
Tę grupę śmiało nazwać można żywą historią bluesa w Wielkopolsce. Tworzą ją bowiem tak znani muzycy: Maciej Sobczak, Dr Blues czyli Krzysztof Rybarczyk, Leszek Paech. Przemysław Ślużyński i Dariusz Nowicki. Zespół wykonuje korzenne gitarowe boogie w stylu Johna Lee Hookera.

godz. 20.00 - Elephant’s Escape
To młoda poznańska grupa czerpiąca inspirację głównie z klimatów funkowych i rythm and bluesowych. W tym roku zagra w katowickim Spodku w ramach przedbiegów do Rawy Blues.

godz. 20.30 - Stara Szkoła .
Grupa powstała w lutym roku 2010. Autorem tekstów i muzyki jest jej lider Tomasz Kuczma. Teksty pisane są z pozycji doświadczonego mężczyzny. Ich osobisty , zarazem uniwersalny i ponadczasowy przekaz powoduje, że wielu sluchaczy znajduje w nich coś o sobie. Rozbudowana sekcja rytmiczna, dwie gitary solowe oraz przejmujące brzmienie harmonijki ustnej stanowi o sile zespołu.

godz. 21.30 - Acoustic Soul
Wokalistka Ewelina Rajchel, pianista Piotr Kałużny i basista Zbigniew Wrombel proponują niezapomniane przeboje muzyki soul.

godz. 22.00 - Niki Buzz i przyjaciele
Ten afroamerykański wokalista i gitarzysta, który współpracował m.in. z Jamesem Brownemostatni raz koncertował w Polsce prawie dwa lata temu tuż przed wylotem z grupą Dr Blues & Soul Re Vision do USA na The International Blues Challenge w Memphis. Usłyszymy zbiór funkowo-bluesowych evergreenów.
Bilety: 25 złotych

FOT. krzysztof fabiański

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski