Spec od jazzu ze mnie żaden, ale Bohren & der Club of Gore zawsze stanowili dla mnie w tej muzyce interesujący wyjątek. Niemców od lat wyróżnia gustowny i mroczny minimalizm, który przemawia do mnie bardziej niż ciężkostrawne, rozimprowizowane pochody instrumentów kroczących donikąd.
Muzyczne oblicze Bohrena na przestrzeni lat raczej konsekwentnie krzepło niż notowało dramatyczne zmiany. Tę stylistyczną stałość darzę do dziś stałym uczuciem, wracając co jakiś czas do genialnych albumów "Black Earth" czy "Dolores". Dźwięków na nich niezbyt wiele, za to każdy z nich ma swą ogromną wagę i skłania odbiorcę do zatrzymania się i chwili zadumy.
Pomny tych wcześniejszych doświadczeń pochyliłem się z atencją nad nowym krążkiem smutnych panów. Płyta nosi tytuł "Piano Nights", co odczytywać można na co najmniej dwa sposoby: ważną rolę odgrywają tu klawisze, choć otulone partiami saksofonu, z drugiej strony "piano" oznacza też w muzykologii "cicho". I ten drugi wariant przekonuje mnie bardziej. Niestety ten cichy nocny oniryzm nie czaruje już jak kiedyś, nie przyciąga przemyślaną sekwencją dźwięków. Przeciwnie - wydaje się być li tylko przytulną muzyką tła. Echa niepokoju pobrzmiewają w elegijnym "Verloren (Alles)", choć nie na tyle intensywnie, by chcieć do niego wracać. Niby nic się w tej jazzowej ciemności nie zmieniło, ot trwa sobie w najlepsze, ale nie rozbłyska już iskrami geniuszu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?