Podczas uchwalania karty równości groził radnym z Poznania pozbawieniem życia. Piotr P. został prawomocnie skazany

W lutym 2020 r. na sesji rady miasta Poznania uchwalana była Europejska Karta Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym. Na sali pojawili się przeciwnicy wprowadzenia karty, wśród których był m.in. Piotr P.

– Odpowiecie za deprawację dzieci. Wiecie, czym to może się skończyć? Mieliście przykład, co działo się w Gdańsku. Tu może być gorzej

– wykrzyczał wówczas.

Piotr P. został oskarżony o grożenie radnym. Tłumaczenia mężczyzny, że jego słowa nie nawiązywały do śmierci Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska, tylko do wydarzeń z 1980 r. strajków i założenia „Solidarności”, nie przekonały sądu.

W czerwcu br. Piotr P. został nieprawomocnie skazany na karę 8 miesięcy ograniczenia wolności w postaci wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne, w wymiarze 30 godzin miesięcznie.

Od powyższego wyroku obrońca oskarżonego wniósł apelację. We wtorek, 28 grudnia, Sąd Okręgowy w Poznaniu wydał prawomocny wyrok, podtrzymując orzeczenie sądu pierwszej instancji.

– Kluczowym elementem i istotnym z punktu widzenia odpowiedzialności karnej oskarżonego było to, że oskarżony wyartykułował groźbę pozbawienia życia w stosunku do radnych, nawiązując tą wypowiedzią do sytuacji związanej z zabójstwem prezydenta miasta Gdańska rok wcześniej

– uzasadniała wyrok sędzia Agnieszka Kędzierska.

Sąd drugiej instancji nie dał wiary tłumaczeniom oskarżonego.

– Oskarżony próbuje stwarzać pozory tego, że chodziło mu o strajki gdańskie z 1980 r. Dla wszystkich obecnych i z pewnością dla samego oskarżonego oczywistym było, że jest to nawiązanie do zdarzeń sprzed roku, które miały miejsce w Gdańsku w czasie Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, kiedy to nastąpiło ugodzenie zakończone śmiercią prezydenta Gdańska. Z całą pewnością tego dotyczyła ta wypowiedź, dlatego że nie ma żadnego logicznego uzasadnienia dla stwierdzenia, że chodziło o strajki w Gdańsku, bo czego miałoby to dotyczyć?

– wskazała sędzia.

– Jest oczywiste, że sytuacja ta i te słowa, które były wypowiedziane, miały stanowić groźbę wobec włodarzy miasta, jakimi są radni, związaną z tym, że podjęli uchwałę o treści niezgodnej z oczekiwaniami zarówno oskarżonego, jak i licznych towarzyszących mu osób - dodała.