Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Połowa Polaków wyrzuca jedzenie do kosza

Marcin Kostaszuk, Jacek Sobczyński
Kadr z filmu "Taste The Waste". Nakręcono go w Niemczech, ale i w Polsce pieczywo jest wyrzucane masowo
Kadr z filmu "Taste The Waste". Nakręcono go w Niemczech, ale i w Polsce pieczywo jest wyrzucane masowo Archiwum dystrybutora
Około 90 procent Polaków chodzi w Wielką Sobotę do kościołów symbolicznie poświęcić żywność. Twórcy kampanii "Nie marnuj jedzenia" mają nadzieję, że taki sam szacunek Polacy zaczną okazywać jedzeniu na co dzień, bo w naszym kraju około 30 procent żywności ląduje w koszach na śmieci.

Parking supermarketu. Pracownicy wrzucają z wielkich worków do kontenera setki bułek, chlebów innego pieczywa, którego nie udało się sprzedać, gdy było jeszcze świeże. Obok drugi kontener: na warzywa i owoce. Na oko całkiem zdatne do spożycia, choć banany mają już brązowe smugi, a jabłka ślady odbić. Gdzie indziej całe palety jogurtów. Termin przydatności jeszcze nie minął, ale klienci i tak omijają je, wybierając kubki z późniejszą datą do spożycia, więc i je trzeba wyrzucić.

Opisane sceny pochodzą z filmu dokumentalnego "Taste The Waste", który w październiku pokazano widzom poznańskiego festiwalu Food Film Fest. Reżyser Valentin Thurn prześledził w nim, jak po drodze od producenta, przez sieć sprzedaży, aż do klienta i jego kosza na śmieci, marnuje się aż połowa produktów żywnościowych. - Nakręciłem o tym film, bo temat wartości jedzenia zniknął z debaty publicznej. Nikt już nie pamięta, że żywność była kiedyś na wagę złota - mówił Thurn w jednym z wywiadów.

Czy Polska ma podobny problem? Jeszcze w latach 80. racjonowanie żywności powstrzymywało nas od jej wyrzucania. Dziś liczby są znamienne: w Polsce rocznie marnuje się około 9 milionów ton jedzenia (raport Komisji Europejskiej z 2010 roku), podczas gdy w filmie Thurna z tego samego roku, w odniesieniu do Niemiec mówi się o 10 milionach ton. Według badań Eurostatu w rankingu państw najbardziej marnujących żywność jesteśmy na 5 miejscu, za Wielką Brytanią, Niemcami, Francją i Holandią.

Czytaj także:
Wstrząsający film o marnowaniu jedzenia

Najbardziej jaskrawy jest przykład chleba. Niegdyś wyrzucenie go traktowano niemal jak grzech, dziś do wyrzucenia go przyznaje się aż 47 procent osób, ankietowanych na potrzeby raportu Federacji Polskich Banków Żywności.

W filmie Thurna pokazana jest praktyka supermarketów, które wymagają od swych dostawców, żeby świeże pieczywo było na półkach nawet tuż przed zamknięciem sklepu. W Polsce jest tak samo.

- Sieć sklepów Auchan dysponuje własnymi piekarniami. Dbamy o to, aby nasz klient mógł kupić świeże pieczywo niezależnie od pory dnia, w której odwiedzi sklep. Niesprzedane pieczywo oddajemy do utylizacji - przyznaje Dorota Patejko, rzeczniczka prasowa sieci Auchan.

- Staramy się dostosowywać ilości wystawianego towaru do zapotrzebowania klientów, którego skalę oceniamy na bazie naszego wieloletniego doświadczenia. Podstawą jest oczywiście dostawa poranna, ale przez cały dzień czuwamy, aby pieczywa nie zabrakło - mówi Błażej Patryn, rzecznik prasowy sieci "Piotr i Paweł".

Takie pojmowanie "dobra klienta" powoduje, że po zamknięciu sklepu pieczywo ląduje w koszu na śmieci. Sklep sam nie wyrzuca od tego ma… piekarzy, którzy nie tylko wypiekają chleb dla marketów, ale też go odbierają, gdy się nie sprzeda.

- Duże sklepy dyktują warunki. Zamawiają pieczywo ponad stan, bo wiedzą, że musimy zgodzić się na przyjęcie zwrotów. Ja zastrzegam w umowach, ze przyjmę z powrotem maksymalnie 5 procent zamówienia, dlatego mam niewielu dużych odbiorców - mówi Piotr Koperski, znany poznański piekarz.

- Średnio w ten sposób marnuje się 12 procent pieczywa, które wypiekam. Sklepy mogą bezkarnie zwracać ile im się podoba, bo kto się nie dostosuje, traci rynek -mówi Adam Nowak, właściciel innej poznańskiej piekarni.
Co się dalej dzieje z chlebem?

- Mam umowę z właścicielem gospodarstwa rolne, który zabiera stare pieczywo na paszę - mówi Koperski. - Pomagam Domom Pomocy Społecznej, a także innym potrzebującym, najczęściej biednym rodzinom wielodzietnym - deklaruje Nowak. Nie wszystko jednak udaje się rozdać

Mimo to byłoby nadużyciem oskarżanie marketów o całe zło.

- Klienci przestali dojadać bochenki chleba do końca. Takiego marnotrawstwa z ich strony jak dziś nigdy dotąd nie było - mówi Adam Nowak.

We wspomnianym wcześniej filmie modelowym przykładem jest los warzyw i owoców: wystarczy najmniejsza skaza na owocu lub pierwsze ślady nieświeżości, a jabłko, banan czy sałata stają się niesprzedawalne. Dlatego - co przyznają nam nasi rozmówcy z wielkich sieci handlowych - w dużych sklepach kilka razy w ciągu dnia pracownicy przeczesują stoiska w poszukiwaniu tych "nieidealnych".

Tu jednak pojawia się pytanie: czy zamiast je wyrzucać, nie można by ich po prostu przecenić? Zdania są podzielone.

- Nie przeceniamy pod koniec dnia produktów, którym kończy się data spożycia - mówi Dorota Patejko z Auchan. Wtóruje jej Błażej Patryn z Piotra i Pawła: - Uważamy, że przecenianie produktów z krótkim terminem ważności jest dyskusyjne.
Takie podejście jednak zaczyna się zmieniać.

- Celem dla firmy jest zero strat żywności. Dlatego nawet jeśli zdarzy się, że dany towar - cały czas pełnowartościowy - jest bliski terminu przydatności, jest przeceniany, co pozwala uniknąć jego utylizacji - deklaruje Michał Sikora z Tesco Polska.

W kampanię "Nie marnuj jedzenia" włączyła się Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji (zrzeszająca m.in. sieci handlowe Carrefour, Tesco i Żabka). Jej dyrektor POHiD Andrzej Faliński zwraca uwagę, że wielkie sklepy promują robienie wielkich zakupów.

- Dziś obowiązuje zasada: im więcej sprzedasz, tym więcej zarobisz, a kwestie: co, komu, są drugorzędne. Zmiana tego myślenia jest podstawowa dla dystrybucji i handlu - uważa Faliński.

Barierą, która wystawia moralność dystrybutorów na publiczną krytykę, jest także obowiązujące prawo. Jak przypomina Maria Gosiewska (koordynatorka programów edukacyjnych kampanii "Nie marnuj jedzenia"), producenci mogą przekazywać potrzebującym żywność za darmo nie płacąc od tego podatku. W przypadku tych podmiotów, które nie wytwarzają, ale sprzedają żywność, jest inaczej.

- Są oni zobligowani do płacenia podatku VAT od darowizny żywnościowej. Dla dystrybutorów, sieci handlowych czy sklepikarzy jest to bariera często nie do przejścia. Także restauratorzy mają problem z przekazywaniem żywności. Teoretycznie mogą oni wytworzyć jedzenie, ale problemem jest udowodnienie, że to oni są producentami tej żywności - mówi Gosiewska. Innymi słowy - sklep, który przekaże bułkę za złotówkę potrzebującemu, musi od niej zapłacić od tego 5 groszy VAT-u. Bardziej zatem opłaca się wyrzucić jedzenie, niż je rozdać. Czy to się zmieni? Na początku roku Parlament Europejski wezwał państwa Unii do zweryfikowania ustaw, które powodują większe marnotrawstwo żywności, ale na razie Ministerstwo Finansów milczy.

Co możemy zrobić my - klienci? Staranniej planować zakupy, kupować produkty o dłuższym terminie przydatności do spożycia. I je spożywać - z równym szacunkiem, jak poświęcone w Wielką Sobotę frykasy z koszyczka pokropionego w kościele.

Jak nie marnować żywności?
* planuj posiłki
* na zakupy wybieraj się z listą potrzebnych produktów
* prawidłowo przechowuj
* przygotuj tyle, ile zjesz
* gotuj kreatywnie z tego, co zostanie
* sprawdzaj terminy do spożycia
* dziel się z innymi
* segreguj
* kompostuj

Więcej porad na stronie kampanii "Nie marnuj jedzenia"

Z Justyną Popadziuk z Wielkopolskiego Banku Żywności rozmawia Marcin Kostaszuk

Dlaczego apelujecie do Polaków hasłem "Nie marnuj jedzenia"? Czy ta kampania jest potrzebna?
Osoby dziś dorosłe, w większości wychowywały się w czasach większego szacunku dla żywności…

Bo przed 1989 rokiem było jej w sklepach zawsze za mało.
Tak, więc trzeba było ją oszczędzać, szanować i planować jej optymalne wykorzystanie. Dziś żywność produkowana jest w nadmiarze, ale też w nadmiarze kupowana lub częściej niż potrzeba. Dziś w polskich gospodarstwach domowych marnuje się około 30 procent żywności.

Jaka może być na to rada?
Zalecamy skupienie się na planowaniu posiłków, żeby zakupy były dokonywane dokładnie pod kątem dań, które chcemy przyrządzić.

To, co przygotujemy w domu i nie zjemy, można już tylko wyrzucić?
Tak, bo przepisy Sanepidu nie podwalają nam na odbieranie żywności z gospodarstw domowych. Nie wiemy na przykład, w jakich warunkach była przechowywana. Siłą rzeczy nie możemy od osób indywidualnych odbierać niewykorzystanego jedzenia, z wyjątkiem akcji w sklepach, gdzie bezpośrednio po zakupach klient przekazuje nam towar.

Możecie za to współpracować z producentami. Na przykład chleba, który Polacy wyrzucają najczęściej.
Współpracujemy z kilkoma poznańskimi piekarniami, dostajemy od nich pieczywo, które nie trafia do handlu, bo jest niewymiarowe, albo przetrzymane w piecu i choć nie traci swych walorów, to nikt już by go nie kupił. Odbieramy też pieczywo z poprzedniego dnia albo pakowane trwale, z kończącym się terminem przydatności do spożycia. Natomiast to, które jest przeterminowane, trafia do karmienia zwierząt.

Gorzej jest ze sklepami: dlaczego nie przeceniają produktów lub nie oddają ich w porę za darmo potrzebującym?
Dystrybutorzy nie są zwolnieni podatku od darowizn. Boją się zarówno przekazywać, jak i przeceniać jedzenie, żeby nie podstaw do zarzutów o brak podstaw do zmiany ceny artykułów. Wolą utylizować, bo wychodzi taniej. Zutylizowanie tony żywności kosztuje 450-500 złotych, przekazanie nam jej byłoby wielokrotnie droższe, bo trzeba zapłacić VAT od ich pełnej wartości produktu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski