Poznań: Przedszkole straci siedzibę? Instytut chce odzyskać budynek [ZDJĘCIA]

Obecnie toczy się spór sądowy mający na celu ustalić, kto jest rzeczywistym właścicielem tego majątku. Jeśli sąd orzeknie, że instytut ma prawo do tej nieruchomości, przedszkole będzie musiało się wynieść. Dokąd? Nie wiadomo.

Problem jako pierwsi zasygnalizowali miastu już kilka lat temu rodzice. Wysłali do miasta list z kilkudziesięcioma podpisami z wnioskiem aby miasto postarało się o skomunalizowanie tego majątku. Wiadomo było, że działkę, na której stoi przedszkole, od Skarbu Państwa po wojnie przejął Instytut Budownictwa, Mechanizacji i Elektryfikacji Rolnictwa (przekształcony dwa lata temu w Instytut Technologiczno -Przyrodniczy).

W latach 60. wybudowano tam przedszkole m. in. dla dzieci pracowników IBMiER-u. - Instytut nie miał jednak uprawnień do prowadzenia przedszkola, dlatego powierzono prowadzenie placówki miastu - tłumaczy prof. Jerzy Jugowar, kierownik poznańskiego oddziału ITP, który w znacznej mierze wykonuje polecenia centrali w Falentach, swojego przełożonego prof. Edmunda Kacy. - Teraz porządkujemy kwestie majątkowe w związku z czym chcemy odzyskać teren.

Miasto chcąc ratować przedszkole postanowiło zakwestionować fakt iż instytut jest właścicielem parceli. I tak sprawa trafiła do sądu. - Kwestionujemy użytkowanie wieczyste gruntu w zakresie 3,5 ha. To teren, na którym znajduje się m. in. przedszkole przy ul. Biskupińskiej - tłumaczy Bartosz Guz z Wydziału Gospodarki Nieruchomościami UMP.

Miasto na razie nie ma pomysłu, co zrobi, jeśli sąd uzna ITP za właściciela terenu. - Do tego jeszcze daleka droga. Najpierw sąd musi wydać wyrok, potem sąd drugiej instancji, potem mamy jeszcze możliwość kasacji wyroku - wylicza Grażyna Lisiecka zastępca dyrektora Wydziału Oświaty UMP.

Rodzice nie podzielają entuzjazmu i spokoju urzędników. - Pocieszanie nas, że przedszkolu nic nie grozi, bo spór sądowy potrwa jeszcze kilka lat jest niepoważne - mówi Paweł Rożyński, który ma syna w strzeszyńskim przedszkolu i jest jednocześnie radnym osiedlowym i prawnikiem.

- W działaniach miasta widać wielką opieszałość - stwierdza i dodaje zaraz, że rodzice czują się przede wszystkim niedoinformowani. Nie wiedzą na jakim etapie są działania miasta i czy w razie niepowodzenia w sądzie jest brana pod uwagę budowa nowego przedszkola. - Tym bardziej, że to jedyne publiczne przedszkole na Strzeszynie - dodaje Rożyński.

Tymczasem przewodnicząca Rady Osiedla Strzeszyn deklaruje, że jeśli tylko okaże się, że miasto będzie mogło nadal korzystać z budynku, Rada Osiedla dołoży do jego przebudowy, żeby zwiększyć ilość miejsc. - Mamy już w budżecie zabezpieczone na ten cel pieniądze - zapewnia Arleta Matuszewska, przewodnicząca RO.

Tymczasem mimo iż miasto korzysta z budynku bezumownie za dzierżawę płaci jednak instytutowi 6 tys. zł. za miesiąc.
- Myśleliśmy, że spór rozwiąże nowa szkoła przy ul. Hezjoda, do której w całości się przeniesiemy, ale okazało się, że starczyło tam miejsca tylko dla trzech oddziałów - mówi Iwona Wolska, dyrektora przedszkola nr 121 przy ul. Biskupińskiej.