Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedszkolanki nie zauważyły zniknięcia 2,5-latka

TR
Policja prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie zniknięcia przedszkolaka
Policja prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie zniknięcia przedszkolaka Zdjęcie ilustracyjne
Przedszkolanki z "Konika Polnego" mogą usłyszeć zarzuty narażenia 2,5-letniego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Chłopiec sam oddalił się z przedszkola. Dzięki pomocy przechodniów trafił do domu. Matka złożyła doniesienie na policję.

Do zdarzenia doszło tuż przed południem w przedszkolu "Konik Polny" przy ulicy Łukasiewicza. Chłopiec oddalił się z placu zabaw na terenie Szkoły Podstawowej nr 9, w której fundacja Familijny Poznań wynajmuje sale na przedszkole. Nie od razu zauważano jego zniknięcie. Na placu zabaw byli nie tylko przedszkolacy, ale także uczniowie "podstawówki", którzy mieli akurat przerwę. Przedszkolaki były pod opieką dwóch wychowawczyń. Kiedy zorientowały się, że brakuje im jednego dziecka, chłopiec był już w domu.

CZYTAJ TEŻ:
NAUCZYCIELKA ZA KARĘ OBNAŻYŁA PRZEDSZKOLAKA

Na płaczące dziecko stojące na środku ulicy zwrócił uwagę jeden z przechodniów. Według relacji kobiety, której przekazał dziecko, mężczyzna miał ciemną karnację skóry. To na razie wszystko co wiadomo na jego temat. Zajął się jednak chłopcem. Kiedy napotkał kobietę z dzieckiem, przekazał jej chłopca prosząc, by pomogła znaleźć jego rodziców, a jeżeli to się nie uda, zawiadomiła policję.

2,5-latek okazał się jednak bardzo rezolutnym chłopcem. Chociaż nie potrafił podać swojego adresu, to jednak sprawiał wrażenie, że dobrze zna drogę do domu. Kobieta poszła tam, gdzie szedł chłopiec. Jak się okazało, doprowadził ich prosto do domu. Drzwi otworzyła zaskoczona matka. Zaskoczenie szybko przeszło w szok i przerażenie: przecież chłopiec powinien być w tym czasie w przedszkolu, a nie błąkać się po ulicy.

Kobieta zawiadomiła policję o niedopełnieniu obowiązku opieki przez przedszkolanki. Kiedy patrol policji był już w drodze do przedszkola, zadzwonili z przedszkola. Byli przestraszeni zniknięciem chłopca. Tym bardziej, że relacje przechodniów, których przedszkolanka wypytywała na ulicy, wskazywały nawet na uprowadzenie chłopca. Jakiś tajemniczy mężczyzna bądź tajemnicza kobieta miała wziąć dziecko za rękę i oddalić się razem z nim w nieznanym kierunku.

Kiedy w przedszkolu usłyszeli, że chłopiec szczęśliwie trafił do domu, chcieli odwołać interwencję policji. Tyle, że nie byli w stanie tego zrobić. Nawet gdyby matka zadzwoniła dopiero po telefonie z przedszkola, to i tak miałaby prawo zażądać od policji, by wyjaśnili w jakich okolicznościach jej dziecko zniknęło z przedszkola.

- Prowadzimy postępowanie wyjaśniające - mówi Tomasz Górny z Komendy Wojewódzkiej Policji.

Decyzja o tym, czy i jakie zarzuty usłyszą przedszkolanki, będzie należała już do prokuratury. Mogą usłyszeć zarzuty bezpośredniego narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia bądź życia. To nie jedyne konsekwencje, z którymi muszą się liczyć.

- Podejmiemy kroki wobec osób, które nie dopełniły obowiązku opieki nad tym chłopcem - mówi Paweł Ratajczak, dyrektor administracyjny placówek oświatowych w Fundacji Familijny Poznań. - Najpierw jednak musimy wyjaśnić całą sprawę.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski