Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk Wrocław - Lech Poznań 3:1 [ZDJĘCIA]

Redakcja
Każda seria ma swój koniec. Lechici, którzy do tej pory świetnie spisywali na stadionie przy Oporowskiej, zostali pokonani przez Śląsk. Po raz kolejny okazało się, że jeśli poznaniacy pierwsi stracą bramkę, nie potrafią odrabiać strat.

Gospodarze znaleźli sposób na najlepszego strzelca ekstraklasy Artioma Rudniewa. Łotysz miał dwie dobre okazje, ale podobnie jak cały zespół Lecha, nie miał szczęścia. Trafił dopiero w 81 minucie, kiedy losy meczu były już przesądzone

Czytaj także:
Lech Poznań - Wisła Kraków 0:1 [ZDJĘCIA]
Górnik Zabrze - Lech Poznań 2:1 [ZDJĘCIA]

Jak zatrzymać Artioma Rudniewa? - zastanawiano się we Wrocławiu od kilku dni. Nie tylko kibice i dziennikarze uważali, że będzie to klucz do sukcesu Śląska w tym meczu. Trener Orest Lenczyk zdradził, że tym razem sami piłkarze mieli zmierzyć się z tym zadaniem i na odprawie przedstawić swoje pomysły.

- Przecież to oni maja wiedzieć, co maja robić na boisku, ja mogę im tylko podpowiedzieć najlepsze rozwiązania - tłumaczył doświadczony szkoleniowiec.

Taktyka gospodarzy opierała się na prostej recepcie - odcięciu od podań łotewskiego snajpera. Ale na to przygotowany był też szkoleniowiec Kolejorza. Bakero od pierwszej minuty zdecydowanie postawił na ofensywę. W wyjściowej jedenastce pojawili się Kriwiec i Tonew, a więc piłkarze szybcy i dobrzy technicznie.

Niestety już na początku meczu poznaniacy zapomnieli o obronie. Sebastian Mila miał mnóstwo czasu i miejsca by dokładnie dośrodkować w pole karne, Hubert Wołakiewicz źle obliczył lot piłki, zza jego placów wyskoczył Piotr Celeban i brzuchem skierował piłkę do siatki.

Lechowi mecz ułożył się fatalnie, ale po chwili mógł być remis. Po filmowej akcji Semira Stilica, z 11 metrów uderzył Rudniew, ale trafił tylko w poprzeczkę. Szkoda, bo poznaniacy byli aktywniejsi i tak jak zapowiadał Bakero próbowali grać w piłkę.

Śląsk aż do 30 minuty był schowany za podwójna gardę i czekał na swojej połowie na to co zrobią goście. Podobać się mógł Tonew, który nie bał się pojedynków 1 na 1 i starał się uderzać z dystansu. Blisko szczęścia był też Semir Stilić, który w polu karnym minął dwóch obrońców i ostro dośrodkował. Trafił w Pawelca, lecz piłka po rykoszecie o centymetry minęła słupek.
Kiedy wydawało się, że lechici uzyskali kontrolę nad rywalem, nieoczekiwanie stracili drugiego gola. Lewą stroną popędził Waldemar Sobota, na linii bramkowej dopadł do piłki i zdołał ją jeszcze odegrać do środka. Zaskoczeni lechici nie przecięli podania, futbolówka spadła pod nogi Madeja, który strzelił zza pola karnego. Spóźniony Kotorowski nie sięgnął piłki i było 2:0 dla Śląska.

Czy Lech zdoła się podnieść po tym drugim ciosie? Do tej pory, poznaniacy byli bezradni, gdy przyszło im odrabiać straty. Tym razem na dodatek brakowało im jeszcze odrobiny szczęścia, bo strzał Murawskiego w ostatniej chwili zablokowali obrońcy Śląska, a tuż przed przerwą Rudniew pomylił się nieznacznie.

Po zmianie stron lechici próbowali zmienić niekorzystny wynik, ale niestety nie grzeszyli skutecznością. W 57 min. Rafał Murawski pięknie przymierzył w górny róg. Podkręcona piłka zmierzała w samo okienko, ale Kelemen czubkami palców zdołał ją dotknąć i w efekcie futbolówka odbiła się od poprzeczki.

Kilka minut później blisko strzelenia kontaktowego gola był Semir Stilić. Gdyby Bośniak z 10 metrów uderzył bardziej precyzyjnie Kelemen pewnie byłby bez szans. Niestety pomocnik Lecha trafił w sam środek bramki, tam gdzie stał bramkarz Śląska.

Kolejorz tradycyjnie miał olbrzymią przewagę w posiadaniu piłki, ale brało się to z tego, że wrocławianie pozwalali spokojnie ją rozgrywać naszym obrońcom. Przed własnym polem karnym grali jednak ostro i zdecydowanie. Nawet piłkarze Śląska żartowali, że "ustawili przegubowy autobus" przed swoim polem karnym. To dla Lecha była długo zapora nie do przebycia.

Na dodatek fatalny błąd popełnił Krzysztof Kotorowski, który przy interwencji za polem karnym zamiast wybijać piłkę w trybuny, podał ja prosto pod nogi Diaza. Argentyńczyk podziękował za prezent, przymierzył z dystansu i trafił do pustej bramki. Honor uratował naszej drużynie Rudniew, który dobił strzał Mateusza Możdżenia.

Lech nie grał chaotycznie, próbował walczyć, ale został bezlitośnie wypunktowany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski