MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Słodko-gorzkie wspomnienia niebieskiego mundurka

Redakcja
Radosławowi Krzyżowskiemu, aktorowi Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie lata szkolne nie kojarzą się z placówkami oświatowymi
Radosławowi Krzyżowskiemu, aktorowi Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie lata szkolne nie kojarzą się z placówkami oświatowymi Archiwum
Szkoła - dla jednych najpiękniejsze lata życia, dla innych trauma, o której chcieliby zapomnieć. Większość z nas pamięta dobre i złe chwile. Wraz z upływem czasu pierwsze nabierają dodatkowego blasku, a koszmarne tracą swój upiorny charakter, a nawet ujawniają jaśniejszą stronę - potwierdzili to Monika Kaczyńska, Katarzyna Kamińska, Mateusz Pilarczyk.

Spektakularny sukces Naszej Klasy, na której zarejestrowało się ponad 11 milionów użytkowników dowodzi, że do lat szkolnych powracamy myślami. Jedni, żeby wspominać z rozrzewnieniem, inni, żeby wciąż na nowo przeżywać radość, że etap szkolnej edukacji mają już za sobą.

Mieszane uczucia

Ma je aktorka Teatru Nowego w Poznaniu Antonina Choroszy. - Gdy dzisiaj, jako dorosła kobieta, słyszę, że rozpoczyna się rok szkolny, przechodzi mnie dreszcz... takie "brrrrrrr" od stóp do głów. Bo ja nigdy nie lubiłam szkoły. Żadnej. Ani podstawówki, ani średniej, ani studiów- opowiada. - Teraz, po latach, widzę, że byłam po prostu do szkoły niedojrzała i myślę, że nie byłabym nieszczęśliwa, gdybym mogła zacząć naukę później. Dla mnie to była męka pańska! Na przykład czytanie... Moja mama znała elementarz na pamięć, jako że byłam czwartym dzieckiem, dlatego myślałam sobie, że jeśli nie siedzi przy mnie i słucha mnie na odległość, to mogę sobie wymyślać, co chcę... tak było łatwiej. Cóż za niestworzone rzeczy potrafiłam wymyślać, gdy musiałam nauczyć się czytać te wszystkie "alamakoty" z elementarza. Mama otwierała usta ze zdumienia - wymyślałam na poczekaniu całe historie, których oczywiście w książce nie było - nie mogła uwierzyć w to, co ja wygaduję. I kazała od początku zaczynać... To dukanie było potworne.

Dla wieku osób początki nauki to żaden miód. Ewa Wójciak, dyrektor Teatru Ósmego Dnia, wspomina szkolne lata jako okres harówki. - Chodziłam do dość szczególnej podstawówki, bo była to szkoła muzyczna. Mieściła się ona wówczas w jednym z budynków przy ul. Zwierzynieckiej w Poznaniu. W całej szkole było nas bardzo mało. Małe były też klasy. Do tego jeszcze niewiele uczniów dotrwało do ostatniej klasy. Szkoła muzyczna ma swoją specyfikę. Myślę, że także dzisiaj jest to bardzo ciężki czas dla dzieci, bo mają potwornie dużo obowiązków - mówi.

Szefowa Ósemek wychowała się na Jeżycach. Życie towarzyskie kwitło tam na podwórzach. Tymczasem ona musiałam godzinami siedzieć przy fortepianie i ćwiczyć gamy. Do tego przedmiotów ogólnych uczyli w jej szkole nauczyciele z legendarnego "Marcinka".

- Byłam kiepska z matematyki, a mieliśmy ostrą nauczycielkę. Wspominam ją jako nauczycielkę, której nienawidziłam, ona była koszmarem mojego dzieciństwa. Poza tym była dziwaczką. Wyglądała trochę jak kloszardka. Zimą chodziła w sandałach. Nosiła fryzurę z lat trzydziestych, miała takie zaprasowane fale - opowiada Ewa Wójciak.

Matematyka jeszcze długo po ukończeniu szkoły wywoływała dreszcze u prof. Władysława Balickiego, rektora Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu .
- Jeszcze przez jakiś czas po maturze mnie prześladowała. Jednak, gdy już w czasie studiów sam się jej nauczyłem, przestała straszyć. - opowiada. - Zarówno szkoła podstawowa, jak i średnia skutecznie zniechęciły mnie do nauki - przyznaje prof. Władysław Balicki. - Na szczęście z czasem ta niechęć mi minęła.

Czas łagodzi kanty

Po latach instytucje oświatowe, nawet jeśli wcześniej spędzały sen z powiek, nie wydają się już takim koszmarem.

- Obiektywnie patrząc, z perspektywy lat, szkoły były jednak dla mnie życzliwe. Może prócz studiów, bo szkoła teatralna akurat dla mnie życzliwa nie była. - twierdzi Antonina Choroszy - Tam uczą artyści, a to wcale nie oznacza, że są dobrymi pedagogami. Z kolei gdy zdarzają się dobrzy pedagodzy, to niekoniecznie są to dobrzy artyści. A to, jakich nauczycieli spotka się na swojej drodze, ma ogromne znaczenie. To bardzo trudna i ciężka, odpowiedzialna, ale i cudowna praca. Ja w swoim życiu trafiłam i na tych wspaniałych i na tych niewspaniałych, więc bilans wychodzi na zero. Ale mimo wszystko powtarzam teraz i powtarzać będę to, co zawsze słyszałam w domu - że nauka to najważniejsza rzecz, jaką można w życiu robić.

A za podsumowanie niech wystarczy fakt, że ponieważ tak bardzo nie lubiłam nauki, wybrałam sobie zawód, który polega praktycznie na ciągłym uczeniu się - tekstów i ról.

Polityczne znaki czasu

Dla reżyser Izabeli Cywińskiej najgorszym wspomnieniem z okresu szkolnego są ciągłe zmiany. - Chodziłam do kilku różnych szkół. W czasach, kiedy dorastałam, ciężko było o pracę, dlatego moi rodzice jeździli za chlebem, a ja oczywiście razem z nimi. Przez to często zmieniałam szkoły. Nie wspominam tamtych lat za dobrze. Dla mnie nie był to piękny okres - opowiada reżyserka. - Nie miałam szansy pokochać nauczycieli, których mogłabym uznać za swoich mistrzów i czerpać od nich wzorce. Właśnie przez to wędrowanie i częstą zmianę adresu, nie mogłam zagrzać miejsca w żadnej szkole. Nie poznałam też nauczycieli, którzy mogliby wskazywać mi dalszą drogę. Do podstawówki i gimnazjum chodziłam w czasach stalinowskich. Spotkałam się wtedy z szeregiem różnych postaw. Pamiętam, że pomimo wszystkich uwarunkowań politycznych część nauczycieli ryzykowała. Byli odważni i próbowali przemycić nam do głów wiedzę, która była niewygodna dla partii. O niektórych faktach mówili inaczej, niż było to przyjęte w komunistycznym państwie. Pamiętam to do dziś.
Z okresu stalinizmu pochodzi najgorsze szkolne wspomnienie prof. Balickiego. - Byłem wtedy w piątej klasie, był 1953 rok. Pewnego dnia przyszedłem do szkoły i zamiast zwykłego hałasu panowała tam cisza. Wszyscy tylko szeptali, że umarł Stalin. Tylko trzech najbardziej niegrzecznych chłopaków biegało po klasie i krzyczało "umir, umir, umir". Kiedy wszedł wychowawca, a za nim kierownik szkoły - bardzo zaangażowany działacz partyjny - wszyscy umilkli. Kierownik powiedział nam, że Stalin umarł, a kiedy skończył pogadankę, jeden z chłopców podniósł rękę w górę, a zapytany, o co chodzi, powiedział, że trzech kolegów biegało po klasie i krzyczało "umir, umir". Wychowawca zbladł jak ściana, kierownik zrobił się purpurowy. "Tę sprawę będziemy musieli przedyskutować z towarzyszami z Urzędu Bezpieczeństwa" - powiedział i wyszedł z klasy. My wszyscy rzuciliśmy się do Heńka, którego brat był pracownikiem tego urzędu. "Hena , co robić" - pytaliśmy. No i Hena zażądał, żeby chłopaka, który się wyrwał ze skargą zaprowadzić mu do ubikacji, która mieściła się poza budynkiem szkoły. Nie wiadomo, co tam się działo, ale w każdym razie po wyjściu z wygódki donosiciel zarzekał się, że będzie milczał na ten temat. I faktycznie, gdy kilka godzin później zjawili się panowie z Urzędu Bezpieczeństwa powiedział, że wszystko zmyślił, bo nie lubi chłopaków, na których doniósł. Sprawa rozeszła się po kościach - opowiada.

Później także polityka była w szkole obecna, ale już w inaczej. - Po szkole muzycznej poszłam do dość ekskluzywnego liceum, bo do IV. Jako w jednej z niewielu szkół istniała w niej klasa anglojęzyczna. Część przedmiotów była prowadzona w języku angielskim, ale nie w takim stopniu, jak to dziś bywa, ale jak na czasy PRL i środek socrealizmu był to duży ewenement - opowiada Ewa Wójciak. - Szkołą kierował niezwykły dyrektor. Nazywał się Świtek i był historykiem. Miał niesłychane poczucie humoru. Był osobowością, która zdarza się raz na wieki. Jakoś przed moją maturą w szkole była wielka afera. Był rok 1968 i w naszym liceum dyskutowano o aktualnych wydarzeniach w kraju. W trakcie takiej dyskusji jedna z koleżanek opatrznie przyznała się w trakcie jednej z dyskusji, że była w Collegium Iuridikum w czasie, gdy milicja pałowała studentów. Tak się złożyło, że informacja dotarła do partii. Wiem, że dyrektor został zaszantażowany przez władze i zmuszony do zrobienia porządku i wyrzucenia naszej koleżanki ze szkoły. On się nie dał i włos z głowy nam nie spadł.

Najpiękniejszy dzień

W pamięci uczniów pozostają nauczyciele, którzy ratowali także z "naukowych" opałów. - Jestem dyslektyczką - do dziś robię błędy ortograficzne, a gdy czytam, zdarza mi się przekręcać wyrazy. Miałam jednak szczęście trafić na kogoś tak mądrego, jak moja polonistka, pani Wodecka z X LO we Wrocławiu - wspomina Antonina Choroszy. - Nauczyła mnie myśleć. Zawsze stawiała mi dwie oceny - dobrą za zawartość merytoryczną pracy oraz niedostateczną (na ogół) z ortografii. Maturę z polskiego zdałam prawdopodobnie cudem.
Bywa, że najlepsze wspomnienia z czasów szkolnych są związane z samą szkołą zaledwie pośrednio, a nawet wcale. - To było w szkole średniej - wspomina prof. Balicki. - Byłem w klasie z wybitnym sprinterem. Jakże mu zazdrościłem… Te wyjazdy na zawody do Poznania, a nawet gdzieś za granicę, ten powszechny podziw, spojrzenia dziewczyn… Ja wówczas byłem łamagą, w żaden sposób nie mogłem się z nim równać. Kiedyś na lekcji francuskiego nauczycielka zapytała, kto jest najlepszy w biegach na krótkie dystanse. Oczywiście wskazaliśmy kolegę. Gdy zapytała, kto jest najlepszy w biegach długodystansowych, zgłosiłem się sam. Odpowiedziały mi ironiczne spojrzenia i chichoty klasy. Ale wtedy zacząłem trenować. Bez specjalnego planu, nie miałem pojęcia o technice biegu po prostu codziennie obiegałem wkoło jezioro. Nie było wielkie - w obwodzie pewnie około 3 tys. metrów. Tak trwało kilka miesięcy. Gdy odbywał się doroczny bieg pierwszomajowy, zgłosiłem się. Pobiegłem w pożyczonych tenisówkach i wygrałem. Następnego dnia w szkole rozpierała mnie duma, a i koledzy patrzyli z podziwem. To był bez wątpienia jeden z najpiękniejszych dni w mojej szkolnej karierze.

Radosławowi Krzyżowskiemu, aktorowi Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie lata szkolne nie kojarzą się z placówkami oświatowymi. - Mam problem ze wspomnieniami ze szkoły jako takiej - zwyczajnie niewiele zostało w pamięci. Wszystko, co pamiętam ze szkolnej młodości, wiąże się z tym, co działo się ... poza nimi. Z tak zwanym procesem dydaktycznym nie kojarzą mi się żadne wspomnienia - mówi.

A poza szkołą?

- Na przykład poczułem się autentycznie wzruszony, gdy zobaczyłem przed tygodniem namioty na krakowskich Błoniach, które stanęły tam z okazji Stulecia Harcerstwa - wspomina. - Uświadomiłem sobie, że najważniejsze wspomnienia z czasu podstawówki wiążą się właśnie z harcerstwem. To pamiętam najsilniej - poczucie wspólnoty, świetni koledzy, fantastyczne przygody. To wszystko było wówczas dla mnie bardzo ważne, byłem bardzo w harcerstwo zaangażowany i to pamiętam z podstawówki najsilniej. A liceum? Dopóki myślałem, że zostanę lekarzem, pamiętam jeszcze jakieś rzeczy związane ze szkołą. Ale od czasu, gdy zdałem sobie sprawę, że w życiu będę robił coś zupełnie innego, całkowicie pochłonęły mnie działania pozaszkolne - mówi. - Śpiewanie, teatr szkolny, wyjazdy... Szkoła w ogóle przestała mnie obchodzić. W trzeciej klasie miałem ponad 360 godzin nieobecności! Wezwał mnie nawet do siebie dyrektor na dywanik, ale jakoś to się rozeszło po kościach. Już wtedy wiedziałem, że ten cały "biol.-chem." nie będzie mi do niczego potrzebny.
Co tu ukrywać… Nawet ci, którzy szkołę wspominają z pewnym rozrzewnieniem, jakoś nie marzą o powrocie do ławki. - Takie tęsknoty zdarzały mi się ostatnio na studiach - przyznaje prof. Balicki. Ale... - Jedna rzecz budzi moją tęsknotę i osoby w moim wieku zrozumieją, o czym mówię - te wszystkie rzeczy, które teraz można kupić w sklepach. Najprzyjemniejsze były przygotowania do rozpoczęcia roku szkolnego - kupowanie kredek, piórników, gumek, tornistrów. A nie było to wcale takie proste. - mówi Antonina Choroszy. - Dziś mam czasem ochotę wejść do sklepu i kupić sobie te wszystkie bajecznie kolorowe pisaki, barwne gumki, przepiękne tornistry. Pamiętam koleżankę z podstawówki - była z zamożnego domu i miała taaaaaaakie wielkie opakowanie pisaków. Boże, jak ja jej tych pisaków zazdrościłam... - wzdycha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski