Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spring Break: Nosowska vs Brodka - kto wygrał koncertowy pojedynek? [RELACJA]

Kamil Babacz
Monika Brodka.
Monika Brodka.
Na piątkową imprezę "Spring Break" w Empedwójce przyszły tłumy. Przyciągnęły je przede wszystkim Monika Brodka i zespół Hey.

Dobrze okoliczności imprezy Spring Break podsumował Wojtek Makowski, grający ze Skubasem, który rozpoczął minifestiwal w Empedwójce.

- Gwoździem programu jest ustawka chuliganów Brodki i Heya - iPody kontra walkmany! - żartował gitarzysta.

Nie da się ukryć, że choć Skubas i Kamp zdobywają nowe rzesze fanów, to prawdziwy pojedynek miał rozegrać się między Brodką i Heyem. Co ciekawe, oba składy połączył na klawiszach Krzysztof Zalewski, zwycięzca drugiej edycji programu "Idol". Weterani polskiej sceny, czy stąpająca im po piętach młodzież - kto wypadł ciekawiej?

Pojawienie się Moniki na scenie wywołało euforię fanów. Ubrana w czerwony kombinezon, z burzą loków na głowie i wojowniczym makijażem, przypominała nieco glam rockową gwiazdę estrady z indie sznytem. Brodka to sceniczne zwierzę, od którego ciężko oderwać oczy. Czuć, że świetnie się bawi nie tylko porywając hitami (utwory "Varsovie" i "Granda" pełnią wręcz rolę hymnów), ale także wokalnie szalejąc w zupełnie odjechanych wariacjach swoich mniej znanych utworów albo starszych hitów, których kompozycyjne bolączki przestają mieć znaczenie w nowych wersjach, nadrabiających oryginalnymi aranżacjami.

Dla Moniki coraz większą rolę pełni elektronika, co chyba najlepiej pokazała niecodzienna wersja piosenki "Dancing Shoes" - rozpoczynająca się potężnym trance’owym beatem i stopniowo przechodząca w remiks grupy Kamp, przełamany dubstepowym fragmentem. Brodka jednak raczej nie zacznie nagrywać muzyki stricte tanecznej, lecz nadal będzie mieszała po swojemu. Jej koncerty to totalne, eklektyczne szaleństwo, multum stylów, ciekawa surowość brzmienia, umiejętne budowanie napięcia i świetna forma wokalna. Czepiać się za to można repertuaru. Płyta "Granda" była dla Moniki jak nowy debiut, ale ledwo wystarcza na godzinny koncert. Brodka niemal nie gra już starszych utworów, więc już chyba pora pokazać światu kolejne, nowe piosenki, bo dwa utwory z "LAX" odświeżają setlistę tylko powierzchownie.

Na niewystarczającą ilość repertuaru nie może za to narzekać Hey. Od pierwszej minuty koncertu widać i słychać, że to zespół bardzo doświadczony i perfekcyjny technicznie, który na scenie czuje się jak ryba w wodzie.

- Przed nami grają młodzi ludzie, po nas też młodzież - czujemy się trochę jak w kanapce ze starym serem. My jesteśmy tym serem - żartowała Kasia Nosowska.

Czy po 20-latach grania czuje się w ogóle jakąkolwiek tremę? Jest i tej fachowości potężny minus. Hey wypadł po prostu poprawnie i zachowawczo, a dla mnie po prostu nudno. Zabrakło mi piosenek z lat 90., zabrakło też szaleństwa, eksperymentu. Choć nie jestem miłośnikiem ostatnich płyt tej grupy, utworowi "Kto tam, kto jest w środku", singlowi z poprzedniego albumu nie można zarzucić braku przebojowości. Nie jestem w stanie tego samego powiedzieć o mdłym "Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan". I choć to jeden z tych zespołów, których wręcz nie wypada krytykować, a Kasia Nosowska na scenie jest nadal równie charyzmatyczna, co urocza, to w Poznaniu zobaczyliśmy raczej zespół-instytucję - trzymającą poziom legendarną grupę, która jednak wydaje się pozbawiona dawnego błysku geniuszu.

Więcej zdjęć z festiwalu Spring Break na poznan.naszemiasto.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski