Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Soyka: Swing wywołuje dobry nastrój [ROZMOWA]

Marek Zaradniak
Stanisław Soyka wrócił do standardów jazzowych, które wykonywał u progu swej działalności.
Stanisław Soyka wrócił do standardów jazzowych, które wykonywał u progu swej działalności. Adam Wojnar Polska Press Grupa
Stanisław Soyka mówi o swojej nowej płycie, swingu oraz dlaczego nie występuje w Poznaniu

Pana nowa płyta "Stanisław Soyka & Roger Berg Big Band Swing Revisited" to w pewnym sensie powrót do Pana korzeni, do tego co Pan robił na początku. Przecież Pana pierwszy krążek "Don't You Cry" to był jazz. Potem była płyta "Soyka Sings Ellington". Dlaczego wlaśnie teraz zdecydował się Pan na powrót do korzeni?
Jeszcze wcześniej była też płyta "Blublula". A na powrót zdecydowałem się ze względu na to, że spotkałem orkiestrę Rogera Berga. Ja bym na to nie wpadł. Wprawdzie kilka lat temu spotkaliśmy się z Wojtkiem Karolakiem na bardzo miłym graniu mainstreamowym, ale to był epizod. Natomiast to, że usłyszałem orkiestrę Rogera Berga to był właściwie początek tej historii. Gdy usłyszalem ich cztery lata temu w warszawskim klubie Tygmont nie moglem uwierzyć. Myślałem, że takich orkiestr już nie ma. Okazało się jednak, że jest taka orkiestra. Wyśmienici, kompetentni muzycy jazzowi grający muzykę swingową. I od razu pomyślałem, że z nimi nagrałbym jakieś fajne kawałki i teraz to bym wiedział jak to dobrze zrobić.

Bo taką płytę wypada mieć w swej dyskografii?
Stanisław Soyka: Czy ja wiem? Dla mnie jest to przygoda i rzeczywiście powrót, choć czy można zamknąć to w określeniu powrót? Ja zatoczyłem duże koło. Mam swoją muzykę. A tamta muzyka to była moja fascynacja. Tyle, że wówczas nie doceniałem jeszcze pewnych faktów. które jestem w stanie docenić teraz.

A mianowicie?
Stanisław Soyka: Raczej zajmowałem się tym, aby zniszczyć coś ładnego. A teraz dojrzałem do tego, aby uszanować melodie i kompozytora, uszanować prostotę. Gdy to się zrobi wyłania się całe piękno tej muzyki.

Szwecja nazywana jest krajem big bandów. Jest ich tam około 800. Jaka jest pozycja tej orkiestry?
Stanisław Soyka: To nie tylko najlepsza orkiestra w Malmo, ale w całej prowincji Skania.

Jak funkcjonuje? Czy gra stale ? Czy muzycy skrzykują się od czasu do czasu?
Stanisław Soyka: Kilka lat temu zaangażowało ich Tivoli w Kopenhadze do organizowanych co tydzień potańcówek swingowych. Tak się zaczęli konsolidować i już pozostali. Zadzwonił do mnie legendarny szwedzki promotor jazzu Bo Jonsson, który przywoził na Jazz Jamboree do Warszawy prominentnych artystów. To on w 1983 roku zaprosił mnie, abym zagrał przed Milesem Davisem.. Wtedy wystąpiłem z Karolakiem. Teraz zadzwonił do mnie, że jest taka orkiestra w Tygmoncie i prosił, abym przyszedł i posłuchał. Dodał, że oni szukają frontmana. I tak się zaczęło.
Co decydowało o doborze repertuaru?.
Stanisław Soyka: Przede wszystkim to, że wszystkie te kawałki, które wybrałem znam. I nie muszę się ich uczyć(śmiech). A poza tym jest wiele innych rzeczy. Zobaczymy jak się płyta przyjmie. Myślę, że jesteśmy w stanie nagrać z całą pewnością drugą część i to równie kalorycznie.

Czym jest dla Pana swing i możliwość jego wykonywania?
Stanisław Soyka: To z jednej strony muzyka , która reprezentuje koniec epoki tanecznej pierwszej połowy XX wieku. Swing był wtedy muzyką, którą grało się w salach tanecznych. Duke Ellington czy Count Bassie pisali poważne utwory, suity, które z pewnością są warte tyle samo co dzieła Strawińskiego i innych kompozytorów tamtych czasów. Ta muzyka wniosła wiele do światowego kanonu muzycznego. Dla mnie to przede wszystkim wspaniała melodia i nerw. To, że ta muzyka ni to płynie, biegnie, skacze czy po prostu tańczy. To połączenie energii z delikatnością. A we mnie wywołuje dobry nastrój i co ciekawe wywołuje dobry nastrój u młodzieży , która ma 20, 30 lat i nigdy nie słyszała tej muzyki.

W opisie towarzyszącym płycie bardzo mocno podkreśla Pan, że nagrano ją według zasad starozakonnych. Co to znaczy?
Stanisław Soyka: To znaczy, że nagrywaliśmy tak zwanymi "setkami"

A więc bez poprawek i nakładek?
Stanisław Soyka: Tak.. Z jednym wyjątkiem, że w Malmo kiedy nagrywała orkiestra ja śpiewałem tak zwanego "pilota", aby oni nie grali w ciemno. Oni nagrali tam swoje setki i te nagrania przywieźliśmy do Polski i w studiu w Załuskach pod Warszawą dośpiewałem resztę.

Czy będą koncerty w Polsce?
Stanisław Soyka: Pierwszy raz zagramy 15 sierpnia na kolejnej edycji "Solidarity of Arts". W tym roku hasłem festiwalu jest swing. Zagrają trzy big bandy. Wśród nich my.
Czy planujecie koncert w Poznaniu?
Stanisław Soyka: Zaczynamy badać te możliwości, ale prawdę mówiąc sal do wynajęcia już nie ma. A to poważne przedsięwzięcie. To 18 ludzi, których trzeba położyć spać i nakarmić. Planujemy w Poznaniu koncert wczesną wiosna przyszłego roku.

Czy to płyta tylko na rynek polski czy ukaże się też w Skandynawii?
Stanisław Soyka: Ukaże się w Skandynawii, w Niemczech, ale to już sprawa Universal Music. Z praktyki wynika, że oddziały wytwórni w innych krajach obserwują jak zachowuje się płyta na rynku dziewiczym.

Który z big bandów, których było wiele był lub jest Pana ulubionym?
Stanisław Soyka: Big Bandy Counta Basiego i Duke'a Ellingtona. Oni dwaj przede wszystkim. Może dlatego, że wiąże się z tym, że śpiewali z nimi Ella Fitzgerald, Ray Charles czy Frank Sinatra. Ja jestem inne pokolenie. Mam swoją frazę. Śpiewam po swojemu, ale mnie interesowała ta muzyka. Potem jeszcze fascynowałem sie orkiestra Gila Evansa, ale to już zupełnie inna epoka.

Czy są u Pana aktualnie w zanadrzu jakieś inne, nowe projekty?
Stanisław Soyka: Piszę piosenki. Spotykamy się w studio Wąchocku. Dołaczył do nas na dobre długoletni gitarzysta Czesława Niemena Tomek Jaśkiewicz. Jest gitarzystą prowadzącym. Ja nie gram na fortepianie. a jeśli to rzadko. Przygotowujemy nowe utwory, będzie nowy koncert. Jeszcze w tym roku wejdziemy do studia. Natomiast jeszcze w tym roku wyjdzie album "Szekspir a capella". To projekt chórmistrza z Krakowa. Karola Kusza, który zaaranżował na chór i solistę moje "Sonety" szekspirowskie sprzed 20 lat. Zagraliśmy to w studio Alvernia pod Krakowem w grudniu zeszłego roku, a teraz przygotowywana jest płyta, którą wyda Warner Brothers.
A więc zmienia Pan barwy?
Stanisław Soyka: Nie. Mówię o Warnerze ponieważ w rękach tej firmy jest album z moimi "Sonetami". W związku z tym wpadliśmy na pomysl, aby zainteresować Warner Brothers tym projektem. Będzie to zarazem przyczynek do wznowienia "Sonetów".

Ale w kolejce do wydania czeka też "Pasja Szczecińska" Romana Brandstaettera...
Stanisław Soyka: Jeszcze bardziej czeka na wykonanie, bo myśmy do tej pory tylko raz to wykonali. Nie jest to sprawa prosta. Katoliccy hierarchowie się tego boją.

Dlaczego?
Stanisław Soyka: Nie mam pojęcia. Ten Brandstaetter był kontrowersyjny. Zarówno chrześcijanie jak i diaspora żydowska boją się go. Coś w tym jest, bo były w tej sprawie prowadzone rozmowy. Ja jednak jestem dobrej wiary i myślę, że wykonamy to powtórnie. A gdy wykonamy to Universal wyda na płycie.

Koncert z big bandem w Poznaniu planuje Pan na wiosnę przyszłego roku. Kiedy rozmawialiśmy pół roku temu zapytał mnie
Stanisław Soyka: Pan czy Poznań czeka na Pana. Czy zatem w tym roku publiczność poznańska usłyszy Pana?
W Poznaniu po prostu straciliśmy animatora.

Zdaję sobie sprawę, że brakuje Jana Babczyszyna....
Stanisław Soyka: Wiem, że moja menedżerka z kimś rozmawiała, ale nie wiem jeszcze na kiedy. Nie wyobrażam sobie nie grywać w Poznaniu. Natomiast kilka razy graliśmy ostatnio wokół Poznania. Tymczasem Poznań na razie śpi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski