Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Staram się budować mosty pomiędzy kulturami,tradycjami i osobowościami - mówi Adam Bałdych

Marek Zaradniak
Adam Bałdych konsekwentnie budując pozycję uważany jest za czołowego młodego skrzypka jazzowego w Polsce
Adam Bałdych konsekwentnie budując pozycję uważany jest za czołowego młodego skrzypka jazzowego w Polsce Przemysław Świderski
Czołowy, młody, polski skrzypek jazzowy mówi o swojej obecności na rynku europejskim oraz o związkach z Poznaniem.

Od kilku lat konsekwentnie buduje Pan swoją pozycję na rynku muzycznym. Jaka ona jest po wydaniu czterech płyt? Czy młody muzyk z Polski może dziś wyżyć z grania jazzu?
Uważam, że jeśli robi się coś z pełnym zaangażowaniem i stara się dbać o najmniejsze detale, robi wszystko perfekcyjnie, a ja właśnie do swojej muzyki tak podchodzę, to w pewnym momencie musi przyjść sukces. I oddając się temu w pełni można, normalnie z tego żyć. Na szczęście są takie czasy, że rynki się zaczynają otwierać. Można podróżować po całym świecie. Polska w kontekście Niemiec, Francji czy Skandynawii jest dość małym rynkiem i pomimo że dużo jest u nas festiwali, to wciąż tam dzieje się dużo więcej. Ja dzięki temu, że nagrywam dla niemieckiej wytwórni Act, stałem się bardziej rozpoznawalny w Europie i mogę więcej grać poza granicami Polski.

Częściej jest Pan w Polsce czy w Niemczech?
Teraz tak naprawdę pół na pół. W Polsce i nie tylko w Niemczech, ale i w innych krajach niemieckiego obszaru językowego, w Austrii i w Szwajcarii. Te rynki się przenikają. A Niemcy są swego rodzaju oknem na Austrię i Szwajcarię. Jeśli coś się robi w Niemczech to to trochę emanuje też na te kraje. Niemniej jednak każdy z tych rynków trzeba zdobywać od początku. To nie jest tak jak z Nowym Jorkiem. Jeśli tam się odnosi sukces to rzuca się to cieniem na cały świat, bo cały świat jest wpatrzony w Nowy Jork. Tutaj, z pozycji kraju europejskiego, a szczególnie takiego jak Polska, trzeba każde z tych miejsc budować od początku. Spotkałem wielu muzyków, którzy są kompletnie nieznani w Polsce, a grając w Niemczech czy w Szwajcarii są wielkimi gwiazdami.

Pod koniec sierpnia ukazuje się Pana płyta "Bridges" nagrana wspólnie z Helge Lien Trio z Norwegii. Jak doszło do waszej współpracy?
Pisząc kompozycje na ten album stworzyłem cykl będący pewną całością i zastanawiałem się z kim powinienem go nagrać, bo to zawsze najbardziej nurtuje muzyka. Lubię nowe wyzwania i poszukuję artystów, którzy wprowadziliby do mojej muzyki pierwiastek swojej osobowości. Szukałem tria, które miałoby już swoje brzmienie i swoją historię, wypracowany styl i z którym ja mógłbym poprowadzić artystyczny dialog. Od szefa ACT-u Siggiego Locha dostałem kilka płyt Helge, ale również płyty różnych innych artystów. Zacząłem słuchać i Helge wydał mi się niezwykle interesujący. Postanowiłem polecieć do Oslo i spróbować zagrać swoją muzykę razem z nim i jego zespołem. Okazało się, że grają w zupełnie inny sposób niż wcześniej miałem okazję grywać swoje nuty. Wydobył specyficzną przestrzeń i brzmienie, które naprawdę bardzo mnie zainspirowało. Wniosło to coś zupełnie nowego. Ich przestrzeń, powietrze i spokój jest dobrą przeciwwagą dla mojej bardzo żywiołowej osobowości. Pomyślałem, że jeśli połączymy te dwa podejścia do muzyki to wypracujemy coś, co dla mnie wydawało się interesujące.

A skąd na tym krążku utwór grupy Massive Attack "Teardrop"?
Ta kompozycja towarzyszy mi od ponad dwóch lat. Po raz pierwszy zagrałem ją, gdy miałem koncert w Trójce. Chciałem mieć na płycie utwór dobrze znany, z rozpoznawalną melodią, ale zagrać go zupełnie inaczej, W ujęciu konceptu tej płyty, a więc budowania mostu pomiędzy kulturami i tradycji, do której się odnoszę. Kompozycje , które powstały na ten album to rezultat zamówienia kompozytorskiego, które miało dotyczyć tematyki napływu ludności na tak zwane Ziemie Odzyskane po II wojnie światowej.

Pochodzi Pan z Gorzowa, ale sporo czasu spędził Pan w Poznaniu. Jakie to miasto ma dziś dla Pana znaczenie?
Zaglądam tu często i darzę Poznań sentymentem. Tutaj nagrałem też parę albumów. U Marcina Górnego w studio Splendor i Sława nagrywałem i miksowałem swoje płyty z zespołem Damage Control i Storyboard. Tutaj też działa Maciej Kociński, z którym często grywam. Poznań był zawsze dla mnie miejscem wyjątkowym i pierwszym dużym miastem, gdzie przyjeżdżałem z Gorzowa. Grywałem w klubie Blue Note. Wspaniale jest tutaj wracać.

ROZMAWIAŁ MaREK ZARADNIAk

Chciałem mieć na płycie utwór dobrze znany, ale zagrać go zupełnie inaczej

Dzięki temu, że nagrywam dla niemieckiej wytwórni stałem się rozpoznawalny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski