Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażak z Jarocina uratował dwa życia, a później... poszedł do pracy [WIDEO]

Marta Danielewicz
Arkadiusz Naglak jest strażakiem od 10 lat
Arkadiusz Naglak jest strażakiem od 10 lat
Czasami to tylko minuty decydują o tym czy uda się uratować czyjeś życie. Wie o tym strażak z Jarocina, Arkadiusz Naglak. Gdy 13 stycznia w Cieszkowie samochód osobowy 40

- To żadne bohaterstwo. Każdy na moim miejscu zachowałby się tak samo - mówi aspirant Arkadiusz Naglak z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Jarocinie o wydarzeniach z 13 stycznia.
To właśnie w ubiegły wtorek na drodze krajowej nr 15 w miejscowości Cieszkowo doszło do groźnego wypadku. Tuż przed godziną 7 samochód osobowy zderzył się z pędzącą ciężarówką, a zaraz potem uderzył w dom jednorodzinny. Pan Arkadiusz jechał tą samą drogą do pracy w Jarocinie. Widząc wypadek, zatrzymał się i nie zastanawiając się, zaczął ratować rannych.

- Siedzące z przodu osoby, które były przypięte pasami, miały tylko lekkie obrażenie. Dwójka, która siedziała z tyłu, była nieprzytomna, mocno poturbowana, nie oddychała. Postanowiłem wyjąć z auta poszkodowanych i udrożnić im drogi oddechowe - relacjonuje Arkadiusz Naglak. Nie ulega wątpliwości, że bez szybkiej reakcji strażaka te osoby mogłyby nie przeżyć.

- Cztery minuty to jest maksymalny czas od zatrzymania akcji serca, dlatego ważne, by reagować jak najszybciej. Po tym czasie z powodu niedotlenienia mogą zajść nieodwracalne zmiany w mózgu, co może skutkować śmiercią - komentuje Eryk Matuszkiewicz, lekarz ze szpitala im. F. Raszei.

- To bardzo pozytywna informacja, że wśród nas są ludzie, którzy chcą i pomagają innym - dodaje Matuszkiewicz.

Za bohaterską postawę chwalą pana Arkadiusza również koledzy po fachu.

- Uważam, że o takich wydarzeniach należy mówić i to głośno. Wiadomo, że w czasie służby pomagamy i ratujemy innych, ale nie co dzień uczestniczymy w zdarzeniach z przypadku, bez wsparcia całej grupy i większego przygotowania - zaznacza Bartosz Porażewski, kolega z jednostki.
Arkadiusz Naglak strażakiem jest już od dziesięciu lat. Zamiłowanie do tego zawodu odziedziczył po swoim dziadku, który służył w Ochotniczej Straży Pożarnej.

- Zawsze pragnąłem, aby mieć taką pracę, bym mógł pomagać innym. Zawód strażaka wydał mi się idealny. Pamiętam, jak podczas pierwszej akcji, w której brałem udział, trzęsły mi się ręce ze strachu i adrenaliny - wspomina pan Arkadiusz. Jednak w ubiegły wtorek to właśnie te same ręce uratowały życie dwóm osobom. Działania strażaka z zadowoleniem ocenia jego komendant Kazimierz Cieślak, który wczoraj złożył na ręce Arkadiusza Naglaka list gratulacyjny.

- Cieszy mnie, że mam w swojej jednostce takich ludzi. To pokazuje, że ratownikami jesteśmy cały czas, nawet po zakończeniu służby. Aspirant Arkadiusz dodatkowo angażuje się w życie jednostki - mówi Kazimierz Cieślak, komendant PSP w Jarocinie.
Sam strażak nie uważa, by zrobił coś wyjątkowego. Zaraz po udzieleniu pomocy, zadzwonił po służby ratunkowe, a także do pracy, by poinformować przełożonych, że... się spóźni.

- Wiem, że każdy inny, będąc w mojej sytuacji, zrobiłby to samo. To dla nas normalne - tłumaczy i dodaje: - Tylko tak wtedy zażartowałem, że ja już dziś dwie osoby uratowałem, teraz kolej na moich kompanów. Nie wiedziałem, że doniosą o tym do gazety.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski