Nie ustalono jeszcze winnych największej od lat katastrofy ekologicznej na Warcie, a już doszło do kolejnego skażenia. W niedzielę rano na powierzchnię rzeki Główna (na wysokości ulic Skromnej i Rzecznej) wypłynęły kolejne śnięte ryby. Wędkarze nie mają wątpliwości, że ktoś ponownie wpuścił do wody silnie trujące substancje chemiczne. Centrum Zarządzania Kryzysowego zaapelowało o niespożywanie ryb z rzeki.
W niedzielę rano okoliczni mieszkańcy zauważyli, jak z pieniącej się wody wypływają martwe ryby. Poznańscy strażacy natychmiast ustawili na rzece zaporę, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się nieznanej substancji. - Dokonaliśmy też podstawowych badań z zakresu substancji niebezpiecznych, ale nic nie wykryliśmy. Robimy wszystko, żeby ograniczyć wyciek, jednak nie umiem powiedzieć, co wcześniej się tu wydarzyło - powiedział Bartosz Mańczak z poznańskiej straży pożarnej.
Jak się okazało, substancja rozprzestrzeniała się w bardzo szybkim tempie. Prezes koła wędkarskiego „Śródka” po kilkudziesięciu minutach od opuszczenia mostu Hlonda, otrzymał informację, że i tam na powierzchnię wypłynęło około 40 martwych ryb. Wcześniej ten odcinek wydawał się bezpieczny.
- Wędkarze poinformowali mnie, że to świeże zatrucie, bo ryby nie są jeszcze sztywne i mają czerwone skrzela. Substancja musi być niebezpieczna, bo zwierzęta zdychają bardzo szybko - przyznał Włodzimierz Krzywda, prezes koła. - Na pewno dostanie się do Warty - dodał.
Kto zatruł rzekę Główna?
Policjanci natychmiast wszczęli kontrolę w pobliskich zakładach przemysłowych. Jak udało się nam ustalić, jedna z firm jeszcze tego samego dnia zgłosiła awarię Wojewódzkiemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska.
- Wyników możemy spodziewać się we wtorek, jednak uważam, że substancje, które mogły zostać spuszczone do wody nie będą powodować dalszego śnięcia ryb - uspokaja Hanna Kończal z WIOŚ.
Substancja musi być niebezpieczna, bo zwierzęta zdychają bardzo szybko
Wyborowa bada, czy to nie jej zakłady odpowiadają za zatrucie ryb.
- W nocy w zakładzie przy ul. Janikowskiej nastąpił wyrzut piany gaśniczej. Badamy, jakie mogą być tego skutki - mówi Andrzej Szumowski, wiceprezes Wyborowej. - Na razie nie możemy stwierdzić, czy ma to związek z zatruciem rzeki.
Choć tym razem straty są mniejsze, wiele osób, łączy to zatrucie ze skażeniem Warty. - Minęło naprawdę mało czasu, a z tego, co wiem, firmy cały czas są kontrolowane. Kto wie, czy w ten sposób nie próbowały się pozbyć nadmiaru szkodliwych substancji, których wtedy nie udało im się zlikwidować - przyznaje Przemysław Woźniak z Komendy Społecznej Straży Rybackiej.
Andrzej Szumowski wyklucza taką możliwość. - To nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Mamy zezwolenie na kontynuowanie działalności - dodaje.
Trucizna znów zabija ryby. Tym razem w dopływie Warty
Przypomnijmy, że największe od lat zatrucie Warty miało miejsce dwa tygodnie temu. Do skażenia wody doszło w okolicy mostu Lecha, a wędkarze wyłowili ponad 3 tony martwych ryb. Do tej pory nie poznaliśmy ostatecznych wyników analizy próbek wody, co uniemożliwia ustalenie sprawcy zdarzenia.
Zabite życie w rzece
Już teraz wiadomo, że odbudowa ekosystemu w rzece Główna będzie trwać co najmniej kilka lat. Po oczyszczeniu wody, Polski Związek Rybacki będzie wpuszczać do niej różne gatunki ryb, jednak potrzeba od 5 do 10 lat, aby ryby urosły do właściwych rozmiarów.
- Główna jest rzeką płytszą i ma zupełnie inny rybostan. Na tym odcinku padły jelce, węgorze, szczupaki, jazie, klenie i kiełbie. Zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie, kiedy substancja dostanie się do Warty - przyznał Przemysław Woźniak z Komendy Społecznej Straży Rybackiej. - Szacujemy, że będzie to nawet kilkaset kilogramów martwych ryb.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?