MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień baby: Na śmierć chomika i innych prezentów

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Pies i kot listę marzeń otwierają. A jak się nie uda – to świnka morska lub chomik. Albo kanarek przynajmniej, a w ostateczności rybki. Te zajmują ostatnie miejsce, bo przytulać się nie dają. Im bliżej Gwiazdki, tym częściej zamówienia takie rodzice słyszą.

– Nie ustąpię, żeby nie wiem co! – koleżanka baby zapewniła, bo nawet mąż jej pękać pomału zaczynał, na prośby córki o to, aby kotek pod choinką się znalazł. – Doświadczenia swoje przykre mam. Raz, że jak się już rodzina żyjątkiem nabawi, to potem opieka cała na mnie spadnie. A dwa, że jak coś się przydarzy pupilowi, to dramat wielki i łzy są.

Chomika swojego przypomniała, co to córeczce wtedy w przedszkolnym wieku będącej na imieniny kupiła. Wszystko dobrze było, dopóki mała umiejętności otwierania klatki nie posiadła. Wzięła kiedyś chomika celem zabawy wspólnej do ogródka, a niewdzięcznik zwyczajnie zwiał i tyle go widziała. Do wieczora płacz jeden w domu był. W końcu dziecko uspokoić się udało, opowieścią o tym, że chomik do lasu pobiegł, gdzie na wolności żywot wieść będzie.

– Nowych przyjaciół znajdzie tam – koleżanka pocieszała, a mała uśmiechnęła się nawet.

– Już ma – radośnie wtrąciła. – Widziałam, że kotek za nim pobiegł…

Potem to koleżanka pół nocy nie spała.

– Najgorzej to jak takie dziecko zwierzaka dostanie, a potem z przyczyn różnych, alergii na ten przykład, oddać je trzeba – przyjaciółka do rozmowy się włączyła. – Mnie to spotkało. Szarika mieć chciałam, jak „Czterej pancerni” lecieli. Ale radość była, gdy dziadek szczeniaka wilka przyniósł kiedyś! Na sześć godzin, jak się okazało, bo reszta rodziny się nie zgadzała. Na psa pluszowego zamienili mi go. Wyprowadzałam pluszaka na smyczy przed blok, ciągałam po osiedlu, póki ucho mu nie odpadło…

– To w sumie lepiej, że żywy nie był… – baba wtrąciła, na co kolejna koleżanka obwieściła, że u niej to pies na Gwiazdkę będzie.

– Dobrze, że Piotruś tak nalegał, bo ja zawsze psa chciałam, tylko Roman się nie zgadzał – opowiadała. – I wytłumaczyłam im, że koniecznie labrador to być musi i suczka, bo owe milsze są i domu się trzymają.
Uradowany więc Piotruś na wieś do babci pojechał wiadomością o piesku się podzielić. Do królików razem z sąsiadką, co to wybrać jednego chciała, poszli.

– Niech pani króliczkę wybierze koniecznie – przedszkolak głaszcząc jednego królika poradził.

– Ależ ty mądry jesteś! – sąsiadka z podziwem odparła i aż głową ze zdumienia pokręciła: – Pięć lat raptem ma, a wie już, że królice bardziej miękkie mięso mają…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski