Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień Baby: Zła zmiana

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Najpierw czerwoną pinezkę baba wbiła na Afryce. Czerwona to u baby marzenia oznacza. A potem to już samo się jakoś tak poukładało, że na pinezkę białą zmienić baba mogła, co podróż planowaną oznacza.

Przeciwko żółtej febrze się zaszczepiła. I przeciwko polio też. I wtedy zła zmiana nastąpiła, czyli zmiana planów urlopowych. Wskutek niebezpieczeństw wyjazd do Kamerunu odwołanym został.

– Nie martw się babo – dziad pocieszać próbował. – Pomyśl sobie, że na żółtą febrę to nie zachorujesz już na pewno. No i że z myciem okien problemów nie będzie…

Jakby kiedyś były, pomyślała baba. Dziad od lat odmawia stanowczo. Że to przesądy są, żeby na święta okna myć. I że to drobnomieszczańskie jest. On, owszem, pomóc może, ale po świętach na ten przykład.
Okna więc baba w ramach urlopu myła.

– Też mam właśnie okna na głowie – koleżanka z Gdańska powiedziała. Już baba myślała, że solidarnie duchem łączyć się będą, ale wyszło na to, że nie. Z dziadem co najwyżej koleżanka łączyć się mogła, bo ona to o oknach pisała jedynie. O motywie okna w sztuce… A baba to się wyłącznie przyziemnymi sprawami zajmowała.

– Masz czas, to badania może wreszcie porób – przyjaciółka radziła, co by o zdrowie dbać, jak to ona czyni. Ledwo mówić skończyła, kolega do pokoju wpadł temat medyczny podtrzymując. Że koleżanka rękę złamała.

– Nie rękę, a nogę i to parę tygodni temu – baba uspokoiła. – Dobrze już jest…

– A właśnie, że rękę! – upierał się. – Jak z tą nogą do kontroli szła. Ale miała szczęście…

– Dlaczego szczęście? – przyjaciółka dopytywała. – Że jakoś tak lekko? Nieskomplikowanie?

– Nie, że w drodze do lekarza – kolega objaśnił. – Mogła w powrotnej…

Zastanawiała się baba właśnie nad tą męską logiką, gdy szwagier w zdumienie jeszcze większe ją wprawił. Ząb go bolał, a dentystka na urlopie.

– To do mojej idź – baba zaproponowała.

– Oszalałaś? To przecież dentystka zwykła jest, ja stomatologa dziecięcego potrzebuję…

Łypnęła baba na szwagra, co młodszy jest, ale nie aż tak. Dziecinnieje, czy co? Ale wyjaśnił, że ci od dzieci to delikatniejsi są.

Jak tak wszyscy po lekarzach, to i baba badania porobiła i do rodzinnej poszła. Starsza pani, co przed babą była, długo w gabinecie siedziała. Już baba wyjść chciała i te wyniki w Internecie posprawdzać, gdy drzwi otworzyły się w końcu.

Lekarka chwilę dłuższą milczała.

– Życie sobie pani tymi badaniami uratowała – odezwała się w końcu. – Ten cukier! Cukrzycę pani przecież ma. Żadnych dolegliwości?

Baba aż pobladła. A to koniec nie był jeszcze, bo usłyszała: – A ten cholesterol!

Pomału z myślą o chorobach baba się oswajała.

– Nie ma co się martwić. Z tym da się żyć – lekarka uspokajająco w końcu rzekła. – Ale leczyć się trzeba, dietę zmienić, trochę ruchu. Będzie dobrze, pani Mario…

– Kamilla jestem … – przygnębiona baba gwoli formalności sprostowała. A pani doktor grzecznie przyznała:

– O, rzeczywiście, przepraszam. A te wyniki, to poprzedniej pacjentki są…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski