Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Charkowie dzieciom operuje się rany postrzałowe. Pomaga poznański szpital dziecięcy, który przejmuje ukraińskich pacjentów

Nicole Młodziejewska
Nicole Młodziejewska
Rany postrzałowe u dzieci, operacje w trakcie bombardowania i oddziały w piwnicach - tak teraz wygląda sytuacja w szpitalu dziecięcym w Charkowie na Ukrainie.
Rany postrzałowe u dzieci, operacje w trakcie bombardowania i oddziały w piwnicach - tak teraz wygląda sytuacja w szpitalu dziecięcym w Charkowie na Ukrainie. Google street/screenshot
Na Ukrainie giną cywile. Rosyjskie wojska ostrzeliwują budynki mieszkalne, przedszkola i szpitale. Kto nie umiera, zostaje ranny. Wśród tych osób są także dzieci. Do szpitali nie trafiają już one z lekkimi urazami czy złamaniami po upadku z roweru. Teraz w szpitalu dziecięcym w Charkowie dzieciom operuje się rany postrzałowe. I to przy dźwiękach bomb. Reagują na to jednak polscy lekarze, którzy nie tylko wysyłają specjalistyczny sprzęt i narzędzia do ukraińskich szpitali, ale także przejmują tamtejszych pacjentów do swoich placówek. W środę do dziecięcego Szpitala Klinicznego im. K. Jonschera w Poznaniu trafiła właśnie jedna z nich - zaledwie dwumiesięczna Monika.

Wstrząsające relacje lekarzy dziecięcych z Charkowa

– 28 lutego przyjęliśmy dwóch chłopców w wieku 17 lat. Jeden z nich trafił do nas z z urazem kręgosłupa. Odłamek miny trafił przez tylną szybę samochodu, a chłopiec siedział z tyłu. Zakrył sobą matkę, która akurat prowadziła samochód. Możliwe, że chłopiec będzie miał niedowład kończyn dolnych

– relacjonował 28 lutego w raporcie do polskich chirurgów doc. Władysław Belopaszencew, ordynator Oddziału I Chirurgii w Wojewódzkim Klinicznym Szpitalu Dziecięcym nr 1 w Charkowie.

– Drugi chłopiec miał uraz wielonarządowy, ale głównie klatki piersiowej, który spowodowany był postrzeleniem. Został zoperowany, a następnie w stanie ciężkim trafił na OIOM.

Jak wynika z relacji charkowskich lekarzy, miasto przez cały czas jest bombardowane.

– Większość personelu nie jest w stanie dojechać do pracy przez ostrzały. Budynek sąsiadujący ze szpitalem także został ostrzelany – opowiadał doc. Belopaszencew.

To z kolei doprowadza do sytuacji, że obecni w szpitalu pracownicy spędzają tam kilka dni bez przerwy. – Do domu wróciłem dopiero po trzech dniach ciągłego dyżuru – relacjonował lekarz z Charkowa.

W wyniku wojny personel szpitala musi podejmować wiele decyzji dotyczących bezpieczeństwa pacjentów, zarówno tych rannych, jak i tych, którzy muszą kontynuować leczenie.

– Oddział Onkohematologiczny przeprowadził się do piwnicy. Tam pacjenci mogą dostawać chemioterapię bez przerwy – mówił doc. Władysław Belopaszencew.

Poznańscy lekarze wspierają kolegów z Ukrainy

Chirurdzy ze Szpitala Klinicznego im. K. Jonschera od lat współpracują z lekarzami z Ukrainy – wspólnie operując czy ucząc ich nowoczesnej medycyny. Jak mówią, od czasu inwazji Rosji na Ukrainę, kontaktują się z ukraińskimi specjalistami codziennie. Prof. Przemysław Mańkowski, rozmawia z lekarzami ze Lwowa i Charkowa. Najgorzej, jak wynika z ich relacji, obecnie jest na wschodzie Ukrainy.

– Sytuacja jest dramatyczna. Ukraińscy lekarze w rozmowie z nami płaczą. My płaczemy razem z nimi. To jest prawdziwa wojna. Powinniśmy sobie teraz przypomnieć te historie, które opowiadali nam dziadkowie, jak wyglądało to w latach 30., 40., bo to przypomina tamte czasy

– mówi prof. Przemysław Mańkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Chirurgów Dziecięcych i kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii, Traumatologii i Urologii Dziecięcej w Szpitalu Klinicznym im. K. Jonschera w Poznaniu.

– Nasi koledzy z Ukrainy podchodzą do tego bardzo emocjonalnie i nie ma co się temu dziwić, bo to jest okropnie trudna sytuacja. Pracują pod ostrzałem, w takich warunkach leczą pacjentów, operują ich, a przy tym przecież wciąż boją się o życie swoich bliskich i swoje.

Lekarze pomogą lekarzom

Jak podkreśla prof. Mańkowski, obecna sytuacja w szpitalach w Ukrainie jest niebywale trudna. Z tego powodu lekarze zrzeszeni w Polskim Towarzystwie Chirurgii Dziecięcej zdecydowało się udzielić wsparcia ukraińskim placówkom.

– Znamy osobiście tych lekarzy, dlatego też wiemy, jakie są ich potrzeby. Z tego powodu, chcąc pomóc, stwierdziliśmy, że nie będziemy przekazywać pieniędzy, ale kupimy dla nich specjalistyczny sprzęt, bo chociażby w Charkowie, brakuje podstawowych rzeczy, jak m.in. narzędzia chirurgiczne

– mówi prof. Przemysław Mańkowski.

– Rozmawiamy już z firmami, które sprzedadzą nam ten sprzęt, mamy także dograne kwestie jego transportu na Ukrainę. Powinno to nastąpić w ten weekend.

Polscy chirurdzy dziecięcy zdeklarowali również możliwość przyjęcia małych pacjentów w swoich szpitalach.

- Oprócz planowych pacjentów, oni tam, na miejscu muszą zajmować się także osobami rannymi w wyniku wojny. A to są pacjenci w takich stanach, że nie można ich przetransportować do innych szpitali, do innego kraju, oni wymagają natychmiastowej pomocy. Dlatego to ratowanie życia odbywa się na miejscu. A akcje transportu chorych do innych państw mogą dotyczyć pozostałych osób, np. chorych onkologicznie, przewlekle, którzy wymagają kontynuacji leczenia czy rehabilitacji. Takie osoby już teraz trafiają do polskich szpitali

– zaznacza prof. Mańkowski.

– W Szpitalu Klinicznym im. K. Jonschera możemy przyjąć bardzo dużo pacjentów, zwłaszcza, że jesteśmy szpitalem wieloprofilowym i mamy szeroki zakres udzielania pomocy.

Malutka Ukrainka będzie leczona w Poznaniu

Pierwsza pacjentka z Ukrainy - dwumiesięczna Monika, już w środę rano trafiła do poznańskiego szpitala przy ul. Szpitalnej na oddział prof. Mańkowskiego. To tu bezpiecznie będzie kontynuowana rozpoczęte na Ukrainie leczenie.

- Dziewczynka już wcześniej przeszła ostre choroby brzuszne, dlatego wymaga kontynuacji leczenia. Przeglądamy całą jej dokumentację i w czwartek zaproponujemy co dalej. Na pewno w jej przypadku wymagana jest operacja i to stosunkowo szybko

– podkreśla prof. Przemysław Mańkowski.

Dziewczynka wraz z mamą, bratem i babcią uciekły do Polski przed wojną. Jej tata został na Ukrainie, w armii.

– Zorganizowaliśmy dla dziewczynki i jej mamy odpowiednią salę, tak, by mogły być w niej same i by miały w niej także łazienkę – dodaje prof. Mańkowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski