Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W gwarze poznańskiej ciągle powstają nowe wyrazy

Redakcja
Prof. Anna Piotrowicz
Prof. Anna Piotrowicz Archiwum
Wciąż trwa plebiscyt "Głosu Wielkopolskiego" na najpopularniejsze słowa w gwarze poznańskiej. Z prof. dr hab. Anną Piotrowicz, o żywotności gwary miejskiej Poznania, rozmawia Stefan Drajewski.

Gwara miejska Poznania ma charakter zamknięty czy otwarty?
Gwara miejska Poznania ma wciąż charakter otwarty, szczególnie w zakresie słownictwa i frazeologii (odmienności gramatyczne czy fonetyczne mają uwarunkowania historyczne związane z wpływami języka niemieckiego i już dziś nie pojawiają się nowe). Nowe regionalizmy mają związek ze zmieniającymi się realiami. Od kilkunastu już lat jeździmy pestką, mamy komkarty. Nowe mogą być również znaczenia wyrazów poznańskich. Badania znajomości gwary poznańskiej wśród młodzieży wykazały, na przykład, że tytka to nie tylko torebka papierowa, ale także woreczek foliowy, a mieć rułę to nie tylko być powolnym, flegmatycznym, ale też przeciwieństwo tego - być szybkim. Takich zmian znaczeniowych jest więcej.

CZYTAJ TEŻ:
GŁOSUJ NA NAJPOPULARNIEJSZE SŁOWA GWAROWE

Kto posługuje się dziś gwarą i w jakich okolicznościach?
Większość poznaniaków dobrze zna gwarę swojego miasta. Jest ona żywa w wielu codziennych sytuacjach życiowych. W sklepie spożywczym kupujemy kawiorek albo kawiorkę, w cukierni amerykany i - może już rzadziej - wietrzniki z bitą śmietaną, i na pewno do kawy musimy mieć słodkie, na ryneczku (a nie np. jak warszawiacy na bazarku) prosimy o modrą kapustę i szabelek. Drzwi najczęściej musimy odkluczyć lub zakluczyć, a wieczorem robimy łóżko lub robimy tapczan, zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego śmieszy to mieszkańców innych miast. Jeśli używamy przycisku, to musimy na niego nadusić, a bilet w autobusie lub w tramwaju (w bimbie już coraz rzadziej i tylko żartobliwie) odbijamy, a nie kasujemy. Uczniowie chodzą na blałki. W poczekalni u lekarza młoda mama martwi się, że jej dziecko to choróbka. I tak dalej, i tak dalej… Systematyczne badania nad gwarą miejską Poznania rozpoczęła przed laty śp. profesor Monika Gruchmanowa. Pod jej redakcją oraz profesora Bogdana Walczaka został wydany w roku 1997 i 1999 "Słownik gwary miejskiej Poznania" (nakład wyczerpany, przydałoby się uzupełnione wydanie trzecie!) - dzieło ośmiorga autorów. Obecnie najszerzej zakrojone badania prowadzą dwie osoby z tamtego zespołu, tzn. profesor Małgorzata Witaszek-Samborska i ja. W Wydawnictwie Poznańskim ukazała się trzy lata temu nasza książka "Studia nad polszczyzną miejską Poznania".

Sądząc po odzewie, jaki wywołuje nasz plebiscyt, gwara nie jest obca poznaniakom. O czym to świadczy
?
Tak, odzew na Państwa plebiscyt jest znakomity. Pokazuje, że gwara poznańska nie jest reliktem przeszłości, pozostałym tylko w pamięci i w mowie najstarszych poznaniaków. Poznaniacy nie wstydzą się swojej gwary, rozumieją jej wartość. Wielka w tym zasługa mediów - radia "Merkury" i "Głosu Wielkopolskiego", felietonistów takich jak Juliusz Kubel, propagatorów takich jak redaktor Jacek Hałasik, a także i nas, językoznawców. Nie można też nie docenić roli tych nauczycieli, którzy na lekcjach języka polskiego w poznańskich szkołach poruszają problem odrębności regionalnych.

Nasi czytelnicy piszą: wihajster lub wichajster. Ale to nie jest słowo z gwary poznańskiej.
Wihajster (z niemieckiego wie heisst er?, czyli jak się on nazywa?) jest potocznym słowem ogólnopolskim i dlatego nie ma go w "Słowniku gwary miejskiej Poznania". Poznaniacy kojarzą ten wyraz z regionalizmami pewnie ze względu na jego pochodzenie niemieckie. Jednak notuje je jako potoczne, żartobliwe już Doroszewski w suplemencie do swojego słownika (suplement to tom XI z 1969 r.), a poświadczenie ma z "Dookoła Świata" (tytuł czasopisma zapisuję zgodnie z normą dzisiejszą, a nie ówczesną) z roku 1965. Wszystkie późniejsze słowniki języka polskiego notują wihajster również z kwalifikatorem potoczne, a nie regionalne. Podobne znaczenie ma dynks / dyngs i to już jest regionalizm poznański.

Regionalizmy mają ograniczenia terytorialne...
Wśród regionalizmów są wąskoterytorialne (tylko poznańskie), np. bejmy, fafoły - takich jest mniej - oraz szerokoterytorialne (znane w dwu lub kilku regionach, ale nie w całej Polsce, bo wtedy właśnie byłyby ogólnopolskimi słowami potocznymi), np. gwiazdor (oczywiście w znaczeniu osoby, która przynosi prezenty w Wigilię) czy klamerki (do bielizny).
Rozmawiał Stefan Drajewski.

Chcesz skontaktować się z autorem wywiadu? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski