Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie afery i długie procesy. Staropolski, BGŻ i inni wciąż czekają na wyroki

Agnieszka Świderska
Bank Staropolski, BGŻ i Market Pozperito - to tylko kilka wielkich afer sprzed lat, które wciąż czekają w poznańskich sądach na swój finał. Najbardziej odległy wydaje się w sprawie BGŻ, która trwa już ... 12 lat.

"Zaległości ponad 8 lat - całkowita likwidacja zaległości" - taki "rozkaz" wysłał na początku roku do sądów były już minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Sędziowie mieli przedstawić wykaz czynności, które zamierzają podjąć, by sprawy zakończyć. Najlepiej jeszcze w 2013 roku. Sędziowie nie kryli oburzenia: nie można na zawołanie kończyć procesów tylko po to, by wypełnić ministerialny plan.

Tylko w poznańskiej apelacji, która obejmuje sądy okręgowe w Poznaniu, Koninie i Zielonej Górze, na swój finał od ośmiu i więcej lat czeka ponad pół setki spraw. W październiku osiem lat "skończy" proces Piotra B. i dziewięciu jego współpracowników, którzy mieli doprowadzić do upadku Banku Staropolskiego i 560 mln złotych strat na szkodę banku i 40 tys. jego klientów. To również jeden z najdłuższych procesów, które toczą się przed wielkopolską Temidą. Trwa już od października 2005 roku.

Polecamy:
Poznański cech rzemieślniczy ściga przez sąd za składki!

Nawet 12 lat nie wystarczyło, by doprowadzić do końca sprawę innego banku - poznańskiego BGŻ, którego kierownictwo zostało zatrzymane w 2001 roku. Mieczysława M., która miała być poznańskim Bagsikiem w spódnicy, została wprawdzie w pierwszej instancji skazana, ale ten wyrok Sąd Okręgowy uznał za urągający prawu i nakazał powtórzenie trwającego wtedy już osiem lat procesu.

Czytaj też:
Prokuratura prawie trzy lata czeka na opinię biegłej. Nie ma opinii, a teraz zaginęła sama biegła

Powód? Sprawa rozwlekła się na tyle, że Sąd Rejonowy pogubił się w jej wątkach i przepisał w uzasadnieniu wyroku akt oskarżenia. Ponowny proces z powodu choroby jednego z oskarżonych (większość jest już w podeszłym wieku) nawet się jeszcze nie rozpoczął.

Mieczysława M. była jednym z wielu dyrektorów oddziałów BGŻ w kraju, którzy w latach 2001-2004 zostali zatrzymani pod rozmaitymi zarzutami. Większość tych procesów kończyła się po latach uniewinnieniem. To, co łączy te wszystkie sprawy, to główny udziałowiec, którym był wtedy Skarb Państwa.

Polecamy:
Poznański cech rzemieślniczy ściga przez sąd za składki!

Jedną z najgłośniejszych afer tamtych lat, które swój początek miały w gabinecie ministra skarbu, była sprawa Stoczni Szczecińskiej. Proces pięciu byłych prezesów oskarżonych o narażenie stoczni na ponad 60 mln złotych strat skończył się ich uniewinnieniem. Czekali na to dziewięć lat. W jej cieniu pozostaje niemal analogiczna do niej sprawa Poznańskiej Korporacji Budowlanej - Pekabeksu, która już piąty rok toczy się w Sądzie Okręgowym w Poznaniu.

Afera wybuchła po złożeniu do prokuratury doniesienia przez ministra skarbu. Dziewięciu byłych członków zarządu zostało oskarżonych o narażenie spółki i wierzycieli na milionowe straty - tyle miały "kosztować" decyzje z 2001 i 2002 roku o zwiększeniu kapitału zakładowego córek-spółek Pekabex-Bud i Bekabex-Bet, aby mogły przetrwać ciężki okres na rynku.

Czytaj też:
Prokuratura prawie trzy lata czeka na opinię biegłej. Nie ma opinii, a teraz zaginęła sama biegła

I chociaż teraz już wiadomo, że tamte decyzje były z korzyścią dla firmy i nikt na nich stracił, oskarżeni nadal są na ławie oskarżonych, a proces w styczniu wrócił niemal do punktu wyjścia. Tym razem nie pogubił się sąd, tylko biegły, który wyznał, że po tylu latach sam ma wątpliwości co do własnych wniosków. Sąd zdecydował się powołać nowego biegłego i nie wyklucza, że będzie mu potrzebny jeszcze jeden. To oznacza przedłużenie procesu o kolejne lata.

Na długie lata zapowiada się również proces zarządu poznańskiego Pozmeatu (firma upadła w 2005 roku) oskarżonego o nadużycia przy budowie zakładu pod Poznaniem i narażenie firmy na wielomilionowe straty. Mimo iż sprawa dotyczy wydarzeń z lat 1998-2001, dopiero od dwóch lat jest na wokandzie. Sąd zdążył jednak przesłuchać już połowę świadków. Najbardziej czasochłonne będą jednak opinie biegłych.

Polecamy:
Poznański cech rzemieślniczy ściga przez sąd za składki!

- To pięta achillesowa w sprawach gospodarczych - przyznaje prokurator Hanna Grzeszczyk, naczelnik wydziału V ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji w Prokuraturze Apelacyjnej w Poznaniu. - Brakuje dobrych biegłych w tej dziedzinie. Brakuje - i to nie tylko w Poznaniu - instytutu skupiającego ekspertów z dziedziny finansów i księgowości, podobnego do krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, który sporządza opinie z zakresu genetyki czy rekonstrukcji wypadków drogowych. Stworzenie takiego zespołu z pewnością przyspieszyłoby zakończenie niejednej sprawy.

Czytaj też:
Prokuratura prawie trzy lata czeka na opinię biegłej. Nie ma opinii, a teraz zaginęła sama biegła

Hanna Grzeszczyk nie pozostawia jednak złudzeń, że oczekiwań społecznych, by kara została wymierzona jak najszybciej, w tych sprawach nie da się jednak spełnić. One ze "swojej natury" trwają dłużej niż inne. Wyjątkiem nie jest tocząca się od pięciu lat w poznańskim Sądzie Okręgowym sprawa Marketu Pozperito. Na ławie oskarżonych zasiada czterech byłych członków zarządu, w tym Zdzisław S., były dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Prokuratura zarzuca im wyłudzenie od ponad 300 firm towaru i usług wartości 26 mln złotych oraz niegospodarność i działanie na szkodę wierzycieli.

W tym, że ten proces trwa tak długo, duży udział ma sam Zdzisław S., który przez wiele miesięcy nie przychodził na rozprawy. Jego kłopoty zdrowotne nie przeszkadzały mu jednak bywać na meczach Lecha. Z kolei groźba wiszącego nad nim wyroku nie przeszkodziła mu jeszcze raz wejść w konflikt z prawem - kilka dni temu został zatrzymany na gorącym uczynku na wręczaniu łapówki. Procesy za korupcję trwają szybciej.

Polecamy:
Poznański cech rzemieślniczy ściga przez sąd za składki!

Nie każdy długi proces ma taką samą historię. Pierwszy proces w sprawie strzelaniny na Bałtyckiej, gdzie od policyjnych kul zginął 19-letni Łukasz Targosz, a jego kolega, Dawid Lis, został na zawsze okaleczony, ruszył we wrześniu 2005 r. w poznańskim Sądzie Okręgowym. Już dwa lata później zapadł pierwszy wyrok uniewinniający policjantów. Został jednak uchylony. Dwa lata później policjanci zostali ponownie uniewinnieni - tym razem wyrok został utrzymany. Ostatnie zdanie należało jednak do Sądu Najwyższego, który w kwietniu nakazał powtórzenie procesu. Bałtycka trzeci raz wróci więc na wokandę.

Czytaj też:
Prokuratura prawie trzy lata czeka na opinię biegłej. Nie ma opinii, a teraz zaginęła sama biegła

NAJNOWSZE INFORMACJE Z POZNANIA I WIELKOPOLSKI: GLOSWIELKOPOLSKI.PL

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski