Przegraną Bronisława Komorowskiego przyjąłem bez radości. Choć zdawałem sobie sprawę z tego, że wygrana będzie trudna, do końca chciałem w nią wierzyć.
Na taki obrót sprawy wpłynęło wiele czynników i zdarzeń. Pierwszym, podstawowym jest po prostu magiczne słowo "zmiana". O jego sile mieliśmy okazję przekonać się już podczas wyborów samorządowych, m.in. w Poznaniu. Drugim, łączącym się ze zmianą, słowem była "nadzieja". Idąc do urny, można mieć nadzieję na dobrą kontynuację albo dobrą zmianę. Ludzie wierzą w słowa polityków i mają nadzieję na realizację obietnic wyborczych. Tutaj wygrała nadzieja na coś nowego i nowe obietnice Andrzeja Dudy.
A wygrała m.in. dzięki bardzo dobrej, przemyślanej, profesjonalnej kampanii wyborczej kandydata PiS - to trzeba przyznać. Niestety, w kampanii Bronisława Komorowskiego panował chaos. Jego sztab nie było gotowy na start wyborczej rywalizacji. Na początku należy założyć sobie jak najgorszy wynik, by optymizm mógł pojawiać się wraz z efektami. Mam wrażenie, że tutaj postąpiono odwrotnie. Ludzie odpowiedzialni za kampanię byli zbyt optymistycznie nastawieni do jej wyników. Zaufanie społeczne na poziomie 70 procent to jedno, a decyzja o powierzeniu dalszego kierowania krajem to drugie. Dwie odrębne sprawy.
Przekaz medialny też miał znaczenie i wpływ na kampanię. Górą znów był Andrzej Duda. Gdyby porównać pozytywne i negatywne doniesienia medialne na temat obu kandydatów, oceniłbym, że ten stosunek wyniósł 70 do 30 procent na niekorzyść Bronisława Komorowskiego. Dopiero w końcówce kampanii pojawiły się wyraźne opinie, komentarze popierającego go. Chodziło jednak przede wszystkim o tygodniki opinii, a te docierają do wąskiego, określonego grona odbiorców, którzy zwykle mają już sprecyzowane poglądy.
Bronisław Komorowski przegrał też w internecie. Jego sztab nie docenił potęgi tego medium i nie przywiązywał do niego odpowiedniej wagi. Być może założył, że tak jak było do niedawna, internauci - nawet ci najbardziej aktywni - nie pójdą do wyborów. A to już się zmieniło, ci młodzi ludzie jednak głosują. Ponadto, internet należy śledzić i traktować poważnie jako wyznacznik ich nastrojów. Należało więc powierzyć "internetowe" zadanie młodym sympatykom, działaczom, którzy rozumieją, o co w nim chodzi. Tu albo zabrakło motywacji po stronie młodych działaczy, albo nikt ze sztabu nie zaprosił ich do współpracy.
Głosy Komorowskiemu odebrał też - co prawda, w pierwszej turze, ale miało to przełożenie i na drugą - Paweł Kukiz. Człowiek, który wykorzystał właśnie siłę internetu. A także - łatwość w zmienianiu poglądów wyborców, którzy potrafią szybko przechodzić z lewej na prawą stronę i odwrotnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?