Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok: Cztery lata za pobicie 5-miesięcznego dziecka

Barbara Sadłowska
Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał na cztery lata więzienia 35-mężczyznę, który pobił pięściami po głowie 5-miesięczną dziewczynkę
Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał na cztery lata więzienia 35-mężczyznę, który pobił pięściami po głowie 5-miesięczną dziewczynkę Fot. Archiwum
Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał na cztery lata więzienia 35-mężczyznę, który w kwietniu tego roku pobił pięściami po głowie 5-miesięczną dziewczynkę.

W poniedziałek prokurator żądał 10 lat więzienia dla Rafała B., którego oskarżył o usiłowanie zabójstwa 5-miesięcznej córeczki swojej konkubiny. Jego obrońca przekonywał, że gdyby rzeczywiście chciał pozbawić życia Aurelkę, jako silny, 35-letni mężczyzna pracujący na budowach, dziecko by zmarło...

PRZECZYTAJ TAKŻE:
Leszno: Skatował dziecko. Odpowie za usiłowanie zabójstwa
Leszno: Pijany skatował niemowlę, grozi mu dożywocie
Leszno: Konkubent pobił niemowlę
Poznań: Rafał B. prawomocnie skazany za pobicie 5-miesięcznej Aurelii

Mężczyzna nie przyznał się do winy. Twierdził, że sińce na głowie dziewczynki powstały podczas... czyszczenia noska. Jednak tę wersję wykluczyli biegli. Adwokat Michał Białek przekonywał w poniedziałek sąd, że sprawiedliwą karą dla Rafała B. byłoby 8 miesięcy - w zawieszeniu na 3 lata. Złożył też wniosek o uchylenie aresztu.

Sąd jednak wymierzył Rafałowi B. karę 4 lat więzienia. Nie zgodził się z prokuratorem, że było to usiłowanie zabójstwa. - Oskarżony był świadomy tego, ze bijąc po głowie 5-miesięczne dziecko, może spowodować poważne obrażenia, a nawet doprowadzić do utraty życia - mówił sędzia Antoni Łuczak. - Nie miał jednak zamiaru, nawet ewentualnego pozbawienia życia pokrzywdzonej. Na swój sposób był przywiązany do dziecka, sprawował nad nim opiekę.

Sąd potraktował to jako okoliczność łagodzącą, jak również fakt, że dziewczynka nie odniosła poważnych obrażeń. - Agresja wobec tak małego,bezbronnego dziecka - i to bez żadnego powodu, była okolicznością obciążającą, podobnie jak wcześniejsza karalność, chociaż były to przestępstwa przeciwko mieniu.
Sąd nie zgodził się też na wypuszczenie Rafała B. z aresztu.

O pobiciu dziecka prokuraturę zawiadomił leszczyński szpital. 10 kwietnia Paulina F., matka Aurelii zgłosiła się do przychodni. - To dziecko wyglądało tak, jakby było rzucane o podłogę. Matka zaprzeczyła pobiciu, mówiła, że nie było jej w domu i nie wie, co się stało. Była z nią kilkuletnia dziewczynka, która powiedziała: - Mama, nie mów, że nie wiesz, przecież on ja bił - mówiła podczas ostatniej rozprawy lekarka z przychodni.- Decyzja była jedna: skierowałam dziecko do szpitala.

On, czyli Rafał B. Paulina F., mieszkanka Leszna, która była w trzeciej ciąży, gdy poznała go w sierpniu ubiegłego roku. Miesiąc wcześniej ojciec jej najmłodszego dziecka zmarł.

- Chciałam ułożyć sobie życie sama, nie szukałam faceta - powiedziała Paulina F. Ale 35-letni Rafał B. przekonał ją do siebie. Nie unikał domowych prac: sprzątał, prał, zimą palił w piecu. Pauliny nie zraziła nawet informacja, że Rafał spędził w więzieniu za włamania i kradzieże łącznie 11 lat. Nie wiedziała jedynie, że konkubent jest poszukiwany, bo musi odbyć kolejną karę i jej mieszkanie jest dla niego bezpiecznym azylem.

Kilka razy zdarzyło się, że gdy musiała wyjechać z Leszna, na przykład do mamy, opiekę nad córkami powierzała konkubentowi. On chciał nawet adoptować najmłodszą Aurelię. - Mówił, że akceptuje ją jak własne dziecko, bo ona ojca swojego nie ma - zeznawała Paulina F.
Do kwietnia kobieta praktycznie nie mogła narzekać na konkubenta. Ale Rafał B. zaczął ja podejrzewać o zdradę. - Nie miał powodów, bo jak ja mam jednego faceta, to nie szukam innego - mówiła Paulina. - Rafał był moją miłością...

Pewnej nocy zazdrosny konkubent zaczął ją nawet dusić. Ale następnego dnia przyszedł z różami i przeprosił. Dwa dni później, 9 kwietnia Paulina pojechała z najstarszą córką do mamy. Rafał został w domu z 6-letnią Ewą i małą Aurelią. Miał podać obiad starszej i nakarmić młodszą.

Ale Rafał B. postanowił się napić. Telefonicznie zapewniał Paulinę, że w domu "jest wszystko w porządku". Zamroczony alkoholem nie nakarmił dziewczynek. Przypuszczalnie zdenerwował go płacz głodnego niemowlęcia i wtedy pobił Aurelkę. Potem zabrał obie dziewczynki i wyszedł po Paulinę na dworzec.

Matka zauważyła siniaki na buzi dziecka. Rafał powiedział, że on tego nie zrobił, że to musiała być jej sześcioletnia siostra. - Po drodze Ewunia po cichu mi powiedziała, że on położył Aurelkę na tapczanie, rzucał nią o tapczan i bił pięścią - zeznała Paulina F., która następnego dnia zawiozła Aurelię do leszczyńskiego szpitala. Leszczyńska prokuratura postawiła Rafałowi B. zarzut usiłowania zabójstwa.

Także w pierwszym dniu swojego procesu mężczyzna nie przyznał się do winy, twierdząc, że obrażenia dziecka mogły powstać wtedy, kiedy przycisnął główkę dziewczynki, żeby oczyścić jej nosek gumową gruszką. Pediatra z leszczyńskiego szpitala, który również zeznawał jako świadek, powiedział, że to niemożliwe.

- Przyjmujemy półtora tysiąca dzieci rocznie, większość jest odśluzowywana i żadne nie miało takich obrażeń - stwierdził lekarz. Także biegły patolog uznał wersję oskarżonego za nieprawdopodobną. Potwierdził, że silne uderzenia w głowę narażają kilkumiesięczne dziecko na niebezpieczeństwo utraty życia albo powstania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. - U tak małego dziecka kości czaszki są bardzo cienkie - mają grubość kilku milimetrów, a szwy czaszkowe nie są zrośnięte. Siła uderzenia jest takim przypadku przenoszona na mózg, słabo chroniony przez puszkę kostną - tłumaczył biegły.

Natomiast biegły psychiatra scharakteryzował Rafała B., jako człowieka który od wczesnej młodości wykazywał aspołeczne zachowania. Pierwsze przestępstwa popełnił jako dwunastolatek, a późniejsze pobyty w więzieniach nie zmieniły jego zachowania. - Czy w zaatakowaniu dziecka pojawił się element niechęci do konkubiny? Trudno powiedzieć. Takie osoby jak oskarżony nie są zainteresowane opowiadaniem o swoich emocjach, a przeniesienie agresji z osoby dorosłej na dziecko obciąża - powiedział.

Biegły psychiatra wytłumaczył też, dlaczego do kwietnia mężczyzna nie atakował konkubiny ani jej dzieci. - Miał do odbycia karę pozbawienia wolności. Gdy poznał kobietę i wprowadził się do niej, nie w jego interesie było opuszczenie mieszkania, w którym nie mógł być znaleziony. Dość długo się kontrolował, aż alkohol spowodował, że stracił tę kontrolę.

Poniedziałkowy wyrok jest nieprawomocny. Matka, której groziło odebranie władzy rodzicielskiej, zgodziła się na adopcję Aurelii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski