Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wywiad: Czesław Mozil o Czesławie Miłoszu i... piłce nożnej [FILMY]

Redakcja
Czesław Mozil
Czesław Mozil Ilustracja Monika Kuczyniecka, fot. Andrzej i Maciej Grabowscy
1 kwietnia w Poznaniu muzyk, wokalista (i juror "X-Factora") zaśpiewa piosenki z płyty "Czesław Śpiewa Miłosza". Rozmawiamy z nim nie tylko o stosunku do twórczości noblisty...

Czytaj także:
Czesław Śpiewa. I tańczy!
Słuchanie Czesława nie jest obciachem

Kiedy wstąpiłeś do kasty jurorów?
Czesław Mozil: Już dawno temu. Miałem 18 lat, gdy pierwszy raz jurorowałem na konkursach akordeonowych i już wtedy wiedziałem, że to jest moja wielka przyszłość. (śmiech) Potem były inne konkursy, no i wreszcie moje parcie na szkło zostało wynagrodzone i przyszła dobra propozycja. To ciężki zawód, bo to co widzicie w telewizji to jest nic - trzeba cały czas przesłuchiwać te 20 tysięcy ludzi. 300 dni pracy w roku, wstawanie o 8 rano w niedzielę…

Już prawie Ci uwierzyłem i zacząłem współczuć.
Czesław Mozil: Tak naprawdę to jest 18 dni w roku i jedna sesja zdjęciowa, ale i tak w Internecie mi piszą "Ty się lepiej weź za muzykę!". Hello, wydałem płytę, wydałem DVD, gram miesięcznie 25 koncertów! A i tak ważne jest tylko to, co dzieje się w niedzielę o 20 w telewizji.

Powiedzmy, że nie dla wszystkich. Dlatego chciałem porozmawiać z Tobą o Czesławie - ale Miłoszu. Po raz pierwszy śpiewałeś jego wiersz na płycie Stanisława Soyki.
Czesław Mozil: Tak. Dużo o tym gadałem ze Stanisławem i dopiero po spotkaniu z nim skumałem, co to znaczy "otchłań". To za trudne dla mnie. A propozycję, żeby samemu zrobić muzykę do tekstów Miłosza dostałem dwa lata temu w Gdańsku. I się tym podjarałem.

Dlaczego?
Czesław Mozil: Nigdy nie chodziłem do polskiej szkoły i nie czytałem poezji. Czytam zresztą bardzo mało książek, więc mogłem odrobić lekcje. Ale najważniejsze było co innego: kto mógłby śpiewać Miłosza, jak nie ja? Seplenię po polsku, mam na imię Czesław, też jestem emigrantem i też wróciłem do Krakowa.

I to zdaje się całkiem blisko dawnego domu Miłosza?
Czesław Mozil: Gdy wracam późną nocą na ulicę Bogusławskiego, to zawsze naprzeciwko mam przed oczami tablicę, że w tym budynku Miłosz mieszkał przez 10 lat. Wszystko złożyło się idealnie: Czesław Śpiewa Miłosza.

Jak się za to zabrałeś?
Czesław Mozil: Zanim się zabrałem, zadzwoniłem do kilku kolegów. "Znasz Miłosza?". "No pewnie". "A znasz choć jeden wiersz?". Okazuje się, że choć młodzież katowano Miłoszem w szkole, to tak naprawdę nikt go nie zna. Musiałem więc szczerze powiedzieć Agnieszce Kosińskiej (w latach 1996-2004 będącej sekretarką poety - przyp. aut.), że nigdy w życiu nie czytałem ani jednego jego wiersza i zajmę się tą płytą tylko wtedy, gdy jedna czy dwie piosenki mi się udadzą.

Najpierw trzeba było coś wybrać. Na chybił trafił?
Dostałem pięć tomów z Biblioteki Miłosza. Miałem je w różnych miejscach i w końcu trochę je… pogubiłem. Zacząłem więc szperać po Internecie i okazało się, że jest mnóstwo poezji, którą przypisuje się Miłoszowi… omyłkowo. Jak z tym słynnym wierszem niby na pochwałę Rosji, którego wersy trzeba czytać w innej kolejności, i wtedy ujawnia zupełnie inne przesłanie. Chciałem to nagrać z Lao Che, z takim potężnym, męskim chórem, ale pani Agnieszka na to: "Czesław, nie rób tego, to nie jest Miłosza!".

Ale w końcu znalazłeś coś, co was zbliżyło?
Czesław Mozil: Tak. Wiesz, ja muszę mieć rozrywkę cały czas. Wiersz musi do mnie trafić od razu, dotrzeć, nie może w tym być jakichś dłużyzn. Jak usłyszałem: "A jednak byliśmy do siebie tak podobni z całą naszą mizerią penisów i wagin, z bijącym mocno sercem strachu i rozkoszy i nadzieją, nadzieją, nadzieją...". To ja kumam! Nawet jeśli nie chodziłem do podstawówki w Polsce.

Tego wiersza pewnie byś na lekcjach nie usłyszał…
Czesław Mozil: Pierwszą melodię zrobiłem więc do "Postoju zimowego" i tu wychodzi moja arogancja: uważam, że w tej wersji za parę lat będą go puszczały dzieciom nauczycielki polskiego we wszystkich szkołach. Dostaję mnóstwo maili od polonistek, które są zachwycone. Dlatego po "Postoju" zdecydowałem, że wchodzimy w Miłosza całą bandą, czyli z orkiestrą.

Nie miałeś problemów z miłoszową polszczyzną?
Czesław Mozil: Faktycznie, te słowa są strasznie trudne dla mnie, jak "przestrzeń"... Ale to wiesz, to jest fajne. Walczę z polskim językiem na tej płycie i to mnie strasznie napędza.

A więc jako krakowianin z emigracji…
Czesław Mozil: Jak wiadomo, wszyscy najwięksi artyści są w Krakowie. W Poznaniu nie macie ani jednego.

O żesz ty...
Czesław Mozil: Co, nie wiecie o tym? No to się dowiedzieliście.

Nagrywałeś - przypomnę - z poznaniakami z Acid Drinkers.
Czesław Mozil: No tak. Mieliśmy przygodę w knajpie Lemon, z której chcieli mnie wyrzucić. Byłem z Acidami i oni oznajmili: "Jeśli pan Czesław stąd wylatuje, to my też".

No dobrze, co jest takiego wyjątkowego w Krakowie?
Czesław Mozil: Knajpy, w których pijemy wódkę w poniedziałek i zapowiadamy, że zmienimy polską scenę muzyczną, ale gdy już mamy się za to zabrać, to zawsze znajdzie się ktoś, kto rzuci hasło, żeby jeszcze z tym poczekać. Tak samo miał Miłosz, który trochę niechcąco dostał tego Nobla. I nagle miał przerąbane, bo chciał tylko pisać i tworzyć. A trafił na krakowskie salony, gdzie nie można puszczać bąków. A on je puszczał. Wielka postać, ale ja musiałem znaleźć w nim tego skur….a.

I znalazłeś? Bo szukało wielu, Miłosz od wielu lat pojawia się u wykonawców poezji śpiewanej…
Czesław Mozil: Jak ja nienawidzę poezji śpiewanej! Ktoś bierze kultowy tekst, daje trzy akordy i obojętnie czy strofa jest z trzech czy siedmiu linijek - jedzie. Ja nie mogę tego znieść, gdy ktoś psuje tekst kiepską muzyką. Ja nie mówię, że zrobiłem dobrą, ale sobie wmawiam że tak. I dlatego płytę zacząłem "Słońcem". To psychodelia - smętnie się zaczyna i głowę daję, że po pierwszej minucie połowa ludzi to wyłączy. I zajebiście, tak się segreguje własnych słuchaczy. A ci, co przetrwają będą zadowoleni.

Jako ulubieniec "Playboya" nie miałeś problemu, żeby zaśpiewać "One".
Czesław Mozil: Uparłem się, żeby do zaśpiewania "że "imiona ich nie będą pamiętane" zaprosić trzydzieści moich koleżanek - nie kochanek - krakowskich. Młodych, starszych, lesbijek - całą bandę, wszystkie, z którymi piłem. Niektóre odmówiły mi, dostawałem maile, że "z całym szacunkiem dla Miłosza, że ale ten tekst nas - kobiety - poniża". Jestem dobrze wychowany, ale w studiu przekonywałem te, co przyszły: "Dziewczyny, no, dajcie się poniżyć"!

Wiersz "Do polityka" w Twoim wykonaniu stracił swój dramatyzm.
Czesław Mozil: Czytałem recenzję pewnego poety, który nawet miło napisał, ale w końcu i tak mnie zjechał. Bo jak tak można: Miłosz napisał "Do polityka" w TAKIM czasie! Jak można było zrobić z tego kabaret! A ja patrzyłem na dzisiejsze realia i na tę całą sejmową żenadę, na przykład przy okazji wybrania nowej pani marszałek. Miłosz pyta: "Kto ty jesteś, człowieku?". Człowieku! A dziś panuje znów przekonanie, że polityk to król, a ja jestem śmiesznym pajacykiem z telewizji. Stąd muzyczna stylizacja na średniowiecze i moja rola błazna, który jest bardzo blisko króla, a jednocześnie bardzo daleko, bo służy znów tylko do rozśmieszania.

Czesław Mozil: Mnie rozśmieszyłeś na boisku piłkarskim. Graliśmy przeciwko sobie na turnieju przy okazji festiwalu w Jarocinie i choć faulowałeś ostro, to przepraszałeś błyskawicznie.
Czesław Mozil: Jako mały chłopak latałem po boisku jak wszyscy i nagle po latach musiałem to samo wykonać. To było trudne. Ale jako kibic widziałem 200 bramkę Messiego dla Barcelony. To było coś.

Jesteś emigrantem - czy w polskiej reprezentacji powinni według Ciebie grać tylko ludzie mówiący po polsku. Taki Perquis, Boenisch czy Obraniak mają z tym spory problem.
Czesław Mozil: Kurczę, to jest piłka nożna - dawać im paszport i niech grają! Niedługo Euro, więc tych dobrych ja bym importował. Wystarczy, żeby miał dziewczynę Polkę i już może grać dla nas.

Ty też jesteś w pewnym sensie selekcjonerem - talentów w "X-Factor". Na czym polega fenomen takich programów i czy faktycznie pomagają muzycznym talentom się wybić?
Czesław Mozil: To są programy rozrywkowo-muzyczno-socjologiczne. Jest rozrywka, są talenty, ale mnóstwo z nich odpada, a i ten co wygra dostanie po d… i osiągnie coś dopiero wtedy, gdy wstanie. Dzięki temu mamy taką Anię Dąbrowską czy Brodkę - są niesamowite. Ja o takich ludzi walczę w "X-Factorze", ale moi koledzy muzycy są i tak przekonani, że wszystko jest ustawione i nawet jak się zgadzam z Kubą, to że musieliśmy to wcześniej obgadać. Póki co się nie dałem, jest dobrze. A już na pewno nie zostałbym w tym, żeby dawać dobre rady, że ktoś ma tak, a nie inaczej frazować. To jest nudne, ja chcę robić rozrywkę, jak politycy.

Oglądamy Cię teraz w "X-Factorze", ale nic nie trwa wiecznie. Masz jakieś marzenia telewizyjne?
Czesław Mozil: Pierwszą propozycję miałem z programu o tańcach na lodzie - wyobraź sobie, mogłem być w tym odcinku, gdzie Doda kłóci się ze Steczkowską! Ale jurorem wolałbym być w programie, który zdjęli z anteny, tym o gwiazdach w cyrku, z fokami i innymi zwierzątkami. Pocałunek z foką to byłoby coś.

To już chyba nie wróci. A coś nowego?
Czesław Mozil: Michał Zabłocki pokazywał mi kiedyś zdjęcie muru w Anglii z napisem "Nie wybaczę tobie Polsko". Mam pomysł na program o emigrantach - pokazać ich losy, ale te smutne. Bo przecież my nie lubimy, kiedy komuś się udaje, wolimy poczytać i pooglądać tych, którym możemy współczuć. Zawsze chciałem opisać świat emigrantów, te podchody, żeby półtorej godziny wcześniej zaparkować przed kościołem, żeby wychodząc z niego wsiadać na oczach wszystkich. To będzie hardkor, nie będę mógł pokazać się rodzicom w Danii na oczy.
Chodzi mi też po głowie coś dla dzieci - ale najpierw muszę stać się twarzą i nie robić głupich rzeczy na Pudelku. Wtedy może mi dadzą szansę…

Rozmawiał Marcin Kostaszuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski