Organizatorzy z CK Zamek zajęli niszę idealną. Muzyka folkowa ze swej istoty nie poddaje się unifikacji. Rdzenne dźwięki inspirują artystów, którzy nie chcą się jej poddać, stąd mniejsze jest ryzyko niewypałów repertuarowych. W tym roku ich nie było.
Była natomiast niesamowita atmosfera, zbudowana także trafną decyzją wpuszczania za darmo dzieci z "biletowanymi" rodzicami. Łatwo było o tym zapomnieć, bo nawet na trudnym w odbiorze występie korsykańskich śpiewaków z A Filetta, było cicho jak makiem zasiał.
Oczywiście łatwo to wszystko zanegować argumentami statystycznymi, bo 1000 karnetów i po 500 biletów na każdy dzień to nie jest oszałamiający wynik. Ale czy zawsze festiwal musi oznaczać wielotysięczny spęd ludzi stłoczonych na każdym skrawku pola?
Rozwój Ethno Portu polega na czymś innym: coraz lepszym doborze artystów i zapewnieniu komfortu słuchaczom w każdym wieku w warunkach polowych. Przy okazji czwartej edycji widać już też wpływ na lokalnych artystów: na tle gwiazd world music godnie reprezentowali je Tsigunz Fanfara Avantura, w kolejce czekają też inne projekty, jak świetna Vidlunnia. Czyż nie tak zaczynała się potęga poznańskich teatrów alternatywnych?
W kolejnych latach rozwój Ethno Portu powinien być priorytetem dla władz miasta. Inaczej "Polityka" ciągle będzie pisać, że w Poznaniu jest Malta i długo, długo nic.
CZY ETHNO PORT TO NOWA MALTA? SKOMENTUJ!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
