Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabezpieczanie zabytków Lwowa. Dr Paweł Boliński: "Ostatnia akcja na taką skalę miała miejsce w czasie II wojny światowej"

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Dr Paweł Boliński (na zdjęciu) teraz zaangażował się w prace zabezpieczające w kościele, w którym dotąd przez lata zajmował się restauracją fresków
Dr Paweł Boliński (na zdjęciu) teraz zaangażował się w prace zabezpieczające w kościele, w którym dotąd przez lata zajmował się restauracją fresków Archiwum
- Jest potężny front robót przy praktycznie wszystkich lwowskich zabytkach. Mamy nadzieję, że to tylko profilaktyka i metody zabezpieczania nie będą weryfikowane przez wydarzenia wojenne. Ale musimy się przygotować na każdy scenariusz. Rosjanie bombardują zabytki, podpalają, niszczą, grabią - mówi dr Paweł Boliński z Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i członek Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, który włączył się w zabezpieczanie zabytków Lwowa

FLESZ - Rośnie liczba ofiar rosyjskiej inwazji na Ukrainę

od 16 lat

Pojechał pan do Lwowa zabezpieczać tamtejsze zabytki przed zniszczeniem, które niesie ze sobą wojna. Była to pana inicjatywa czy taka prośba dotarła z Ukrainy?

- We Lwowie jestem co roku obecny od 10 lat, ta przygoda zaczęła się od konserwacji i ratowania najbardziej zniszczonych zabytków Lwowa i okolic. Wraz z grupą konserwatorów z różnych ośrodków działamy tam dzięki wsparciu naszego Ministerstwa Kultury, a od kilku lat również Narodowego Instytutu Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą „Polonika”. Gdy wybuchła wojna, nikt mnie nie prosił o pomoc - prosić nie trzeba było. Ciężko jest teraz siedzieć i nic nie robić. Kiedy padło hasło, że konserwatorzy lwowscy zaczęli zabezpieczać zabytki przed skutkami działań wojennych - np. elementy rzeźb czy przepiękne witraże, których jest wielkie bogactwo we Lwowie - uruchomiła się odpowiedzialność zawodowa i zastanawianie, jak możemy pomóc. Zaczęliśmy się organizować, powstała grupa pod auspicjami Instytutu „Polonika”. Zakupione zostały potrzebne materiały i pierwszym transportem zawiozłem dwie ich tony do Lwowa.

Kiedy się pan tam znalazł?

- Pojechałem w czwartek w zeszłym tygodniu i spędziłem we Lwowie kilka dni, również wtedy, gdy 30 km stamtąd spadły bomby. Będąc pierwszym konserwatorem z Polski, który tam dotarł, zacząłem organizować prace zabezpieczające razem z zespołem lokalnych konserwatorów, z którym od lat współpracuję przy renowacji zabytków.

Włączył się pan w zabezpieczanie wyposażenia dawnego kościoła jezuitów pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła, w którym dotąd prowadził pan prace konserwatorskie. Przez lata przywracali państwo freski Franciszka i Sebastiana Ecksteinów na sklepieniu. To sklepienie dało się teraz zabezpieczyć?

- Nie jesteśmy w stanie w żaden sposób go zabezpieczyć, ale jest chronione od strony strychu ociepleniem. Jeśli więźba dachowa zaczęłaby się palić, to ocieplenie może ustrzec sklepienie przed zniszczeniem. Ale tak naprawdę tak wielkie kubatury można tylko i wyłącznie odpowiednim sprzętem gaśniczym ratować i takie specjalne gaśnice będą tam zainstalowane. Dawny kościół jezuitów był wybudowany w drugiej połowie XVII wieku, a wyposażenie i piękna dekoracja malarska są XVIII-wieczne, dojrzały, późny barok. Odpowiednio opatulane są tam duże gabarytowo elementy wyposażenia, a mniejsze zabytki ruchome są składowane w jednym miejscu w świątyni i tam zabezpieczane przeciwpożarowo.

Jakie pojawiły się teraz emocje, gdy stanął pan w tym kościele?

- W grudniu świętowaliśmy tam zakończenie bardzo dużego etapu prac przy freskach na sklepieniu. Jak teraz wszedłem do tego kościoła i pomyślałem sobie, jakie zagrożenie na niego czyha i że jestem tu teraz nie po to, żeby planować kolejny sezon prac konserwatorskich, tylko żeby zadbać o to, żeby jak najwięcej z niego przetrwało - to ciężko opisać. Podczas prac towarzyszył nam niepokój i skala odpowiedzialności, bo od naszych zabezpieczeń może zależeć to, że dane elementy będą miały większą szansę przetrwać. Włączyłem się też w zabezpieczenie cerkwi św. Paraskiewy we Lwowie, gdzie znajduje się przepiękny XVII-wieczny ikonostas. Więc nie tylko ratujemy te dobra kultury, który są związane bezpośrednio z naszą, polską historią i kulturą, ale również pomagamy w ratowaniu tożsamości Ukraińców poprzez zabezpieczanie ich kultury.

Znamy już ze zdjęć sprzed kliku dni obrazki zapakowanych rzeźb w przestrzeni Lwowa. Budowle też się tak ratuje?

- Nie jesteśmy w stanie przykryć kopułą całego budynku czy kwartału miasta, ale możemy zabezpieczyć detal architektoniczny, rzeźby, obrazy, nagrobki, witraże. We Lwowie z elewacji budynków część cennych elementów dekoracyjnych jest demontowana, inne zabezpieczane na miejscu. Stawiane są specjalne rusztowania przy ścianach domów, które mają zasłaniać i chronić, wykorzystuje się do tego także płyty, blachy. Co kawałek spotyka się dźwig, który właśnie pomaga w takich pracach na wysokości. Rusztowania ustawiane są we wnętrzach kościołów, żeby sięgnąć do elementów na ołtarzach i część zdemontować. Jest potężny front robót przy praktycznie wszystkich lwowskich zabytkach. Mamy nadzieję, że to tylko profilaktyka i metody zabezpieczania nie będą weryfikowane przez wydarzenia wojenne. Ale musimy się przygotować na każdy scenariusz, także ten, który już na Ukrainie się realizuje: że Rosjanie bombardują zabytki, podpalają, niszczą, grabią.

Trochę trudno sobie wyobrazić, że zabytki przetrwają wojnę - a zwłaszcza bombardowanie - dzięki owinięciu ich, opakowaniu np. w styropian.

- Oczywiście samo opatulenie specjalnymi materiałami (bo nie używa się do tego styropianu) nie uratuje zabytków przed uderzeniem bomby. Ale przed pożarem - już tak. Albo jeżeli okna z witrażami są zabezpieczone materiałami wygłuszającymi, płytami OSB, blachą, wełną mineralną - takie zabezpieczenie może je uratować. Gdy niedaleko wybuchnie pocisk, to podmuch wybuchu nie rozwali delikatnego szkła w zasłoniętym oknie. Wybuchom też często towarzyszy ogień i owinięcie specjalnymi ognioodpornymi materiałami, które stosuje się w przemyśle czy pożarnictwie, może uratować zabytkowe obiekty. To opatulenie może też chronić przed odłamkami. Oprócz tego zabezpieczane obiekty będą wyposażone w profesjonalny sprzęt przeciwpożarowy, taki, który może być stosowny w zabytkach i nie zaszkodzi im.

Są wypracowane, znane metody i procedury czy też sposoby chronienia zabytków trzeba było na szybko obmyślić?

- Ostatnia akcja na taką skalę miała miejsce w czasie II wojny światowej, kiedy nagle trzeba było pozabezpieczać nasze dobra kultury - wywieźć albo schować. Od tamtego czasu nie było potrzeby takich działań podejmować, przy konfliktach współczesnych nigdy na tę skalę nie były zagrożone zabytki w Europie. Oprócz specjalnych gaśnic nie ma dedykowanych materiałów do przechowywania i zabezpieczania. Szuka się więc materiałów, które sprawdzają się w innych dziedzinach, tam, gdzie są obecne bardzo wysokie temperatury. Są to np. materiały do szycia kombinezonów strażakom czy stosowane do izolowania pieców w przemyśle. Wykorzystujemy je na nasze potrzeby.

Z pana relacji wynika, że Lwów wygląda teraz jak wielki plac budowy. A czy miasto opustoszało?

- Nie, wręcz odwrotnie. Mer Lwowa to sygnalizował - że w tym momencie jest to przeludnione miasto, bo ze wschodu Ukrainy, w tym z Kijowa, kilkaset tysięcy ludzi szuka schronienia we Lwowie. Więc Lwów generalnie boryka się w tym momencie z tymi samymi problemami logistycznymi co my w Polsce w miastach, gdzie napływają uchodźcy. Nie ma mieszkań, powoli zaczyna brakować artykułów spożywczych - stopniowo to narasta. W miarę rozwoju walk na wschodzie i brutalności Rosji w stosunku do cywili coraz więcej ludzi przybywa do Lwowa.

Strach jest obecny?

- Nie zauważyłem strachu, wręcz odwrotnie: tam każdy jest zmotywowany. Każdy Ukrainiec szuka takiej działki, gdzie mógłby się realizować w pomocy. Czy to humanitarnie, czy wojskowo, czy np. właśnie przy ochronie zabytków. Każdy chce się zaangażować i czuć potrzebnym. Trochę jak teraz u nas, tylko my czujemy się bezpieczni, a u nich to bezpieczeństwo jest zagrożone.

Pana uczelnia, krakowska ASP nagłaśnia zbiórkę na portalu zrzutka.pl na materiały do zabezpieczania dzieł sztuki i zabytków na Ukrainie. Potrzeba m.in. gaśnic, koców gaśniczych, folii bąbelkowej, tektury falistej.

- Jak najbardziej zachęcam do wpłacania, a także przynoszenia rzeczy, które mogą posłużyć do zabezpieczania zabytków. To muszą być albo koce gaśnicze, albo specjalna wełna - to, co wytrzymuje temperaturę w okolicach 1000 stopni Celsjusza.

Pojedzie pan z kolejnym takim transportem? Będzie się pan też dalej włączać w prace przy zabezpieczaniu zabytków?

- Jeśli nadal będzie można tam bezpiecznie jechać, to jak najbardziej przewiduję wrócić do Lwowa ze zgromadzonymi materiałami. I planuję uczestniczyć w dalszych działaniach. Myślę o kościołach, które są albo na obrzeżach Lwowa, albo pod Lwowem, kościołach, w których zachowało się jeszcze już nieliczne wyposażenie - to, co nie zostało rozgrabione przez sowietów, gdy te świątynie były zamieniane w magazyny czy hale sportowe.

Czy w niedzielę ze Lwowa wyjechał pan z przekonaniem, że również tutaj u nas powinniśmy powoli o podobnej akcji „pakowania” zabytków myśleć?

- Nie, nie mam takiego przekonania. Wiem, że są u nas procedury, ustawa, która takie kwestie reguluje. Muzea w Polsce są przygotowane, wiem, że też pomagają Ukrainie w organizacji. Jesteśmy przeszkoleni i gotowi do tego, by w razie czego zacząć bardzo szybko działać. Jednak na razie na pewno nie trzeba takich kroków podejmować. Ale nie wiem, jak będzie - tego nikt nie wie.

Rozmawiała Małgorzata Mrowiec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski