Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak to baba na grobie Julii nie była

Kamilla Placko-Wozińska
Piękne wakacje bardzo baba miała, choć obawiała się programu, co to jej dziad na Włochy przygotował. Te kilkanaście miejscowości w dwa tygodnie wysiłkiem nadmiernym jej się wydawały, ale co było robić, jak dziad zdjęcia do swojej pracy ważnej potrzebował. Baby zadaniem rozpracowanie było, na jakich kempingach się zatrzymywać, żeby wszędzie dojechać.

Najbardziej to się babie w Ferrarze podobało. Dziad sobie zdjęcia robił, a ona w miasto ruszyła. I refleksja taka ją naszła, że miło być Polką we Włoszech. Mężczyźni tam inni całkiem niż dziad są, zainteresowanie okazują. Jak raz baba z kijów trekkingowych wróciła, gdy dziad oczy w namiocie otwierał dopiero, tak niby mimochodem rzekła:

- Ledwo wchodzić zaczęłam, a już jeden przystojny Włoch buziaczki mi przesyłał…

- A co on o szóstej rano robił? - dziad się zadziwił.

- Jechał - baba odpowiedziała, ale dziad nie ustępował, no to dodała, że wózkiem jechał.

- Jakim wózkiem? - temat drążył.

- Tym co przy recepcji stoi - niechętnie baba wyjaśniła. - Do sprzątania.

No, ale miło tym bardziej jest, że Polaków we Włoszech lubią zwyczajnie. Zaraz papieża naszego przywołują i serdeczni bardzo są. Celem porozumienia lepszego, na prowincji zaś zwłaszcza, gdzie językami im obcymi władają raczej słabo, dziad to się nawet włoskiego trochę nauczył. Jakie tam trochę! Nad akcentem w nielicznych chwilach wolnych pracował. Jak się o drogę pytał, to miejscowi świetnie go rozumieli. Gorzej było z odpowiedziami. Chyba oni nie przykładają się tak do akcentu…

W Ferrarze to wzruszenia baba przeżywała, bo tam i plac Jana Pawła II w sercu miasta jest, i portret wielki papieża naszego w katedrze. No i tablica, że podczas studiów tam wielki polski astronom Mikołaj Kopernik mieszkał.

Wzruszeń planowanych za to baba w Weronie nie przeżyła.

- Jak to dziadzie, do domu Julii nie pójdziemy? - uszom własnym nie dowierzała. - Balkonu, na którym stała nie obejrzymy?

- Bzdury to przecież są - dziad skwitował. - Kościoła świętego Zenona szukać musimy.
Kościół ów z dala od centrum był, ale po drodze drogowskaz baba dostrzegła.

- Patrz, dziadzie, tu zaraz grób Julii jest, zajrzyjmy - kompromis zaproponowała.

- Grób Julii to jeszcze większa bzdura - fuknął tylko.

Wieczorem za to miło się zrobiło, bo dziad rzekł, że dnia następnego imieniny baby są, więc robić będą to, co ona zechce. Babę aż zamurowało, bo imieniny wcześniej wyprawiła i sama o nich nie pamiętała. A tu propozycja taka!

- No, co najbardziej robić chcesz? - dziad dopytywał. No to nieśmiało baba o pożyczeniu rowerów górskich i wycieczce w Alpy wspomniała.

- Alpy tak, rowery nie - dziad zdecydował, że pieszą wycieczkę odbędą, a po niej na plażę. Do końca wyjazdu, we wszystkich muzeach, zamkach i pałacach, z wdzięcznością baba o dziadzie myślała. I zaraz po powrocie do kraju do dziecka zadzwoniła, z informacją, jaki to on wspaniały.

- A osiemnasty, to jaki dzień tygodnia był? - pociecha szczegóły znać chciała.

- No, poniedziałek, ale co to za różnica? - baba się zdziwiła. To i usłyszała:

- Właśnie, poniedziałek. Muzea i pałace nieczynne…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski