Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Justyna Makowska, dyrektor Wydziału Kultury: Jeśli do galerii, to z koncertem [ROZMOWA]

Stefan Drajewski
Justyna Makowska, od 1 lipca dyrektor Wydziału Kultury
Justyna Makowska, od 1 lipca dyrektor Wydziału Kultury Waldemar Wylegalski
Rozmowa z Justyną Makowską, dyrektorem Wydziału Kultury Urzędu Miasta Poznania.

Do niedawna była Pani odbiorcą kultury w Poznaniu. Czy jej obraz z perspektywy biurka dyrektora wydziału po paru dniach urzędowania jest inny?
Większych różnic nie widzę. To, co kiedyś postrzegałam jako niechęć Wydziału Kultury do komunikowania pewnych treści w jaśniejszy sposób, nie wynika z niechęci urzędników, ale mechanizmu komunikacji Urzędu.

Czytaj: Festiwal Transatlantyk odpłynie z Poznania do Łodzi?

Jak Pani postrzega kulturę w mieście?
W Poznaniu bardzo dobrze widać działania organizacji pozarządowych, które pracują na obraz kultury niezależnej. W przypadku instytucji jest trochę inaczej - jedne widoczne są na mapie miasta i Polski lepiej, inne gorzej, ale być może mój ogląd sprawy wynika z faktu, że nie wszystkie inicjatywy interesowały mnie dotychczas w równym stopniu. To, co mnie uderza w poznańskiej kulturze to również, wspomniany już, brak właściwej komunikacji: między instytucjami a organizacjami pozarządowymi i Wydziałem Kultury, co negatywnie wpływało na wzajemne relacje. Chociaż można zauważyć, że kiedy wydziałem kierował Marcin Kostaszuk, te relacje wyraźnie się poprawiły. Mam nadzieję, że przychodząc do urzędu z zewnątrz, dodam coś, czego jeszcze tu brakuje.

A czego brakuje?
Być może właśnie takiego nieurzędniczego spojrzenia z zewnątrz - jestem uczestnikiem kultury, a także jej badaczem. Właśnie z tej perspektywy chciałabym obserwować i oceniać jakość różnych inicjatyw. Mam na co dzień kontakt ze studentami. Są dla mnie źródłem informacji oraz inspiracji.

Drzwi do Pani gabinetu będą zawsze otwarte?
Zawsze, pod warunkiem, że nie będzie przeciągu. Zapraszam wszystkich, którzy chcieliby porozmawiać o kulturze miasta. Umiem słuchać i chętnie rozmawiam.

Mówi się o coraz większej festiwalizacji kultury, kosztem tej u podstaw, codziennej. Który model jest Pani bliższy?
Poznań powinien oprzeć się na inicjatywach mniejszych, regularnych, odbywających się tu przez cały rok, a nie od święta. Integrują one mieszkańców w różnym wieku i to właśnie w nie inwestować. Równocześnie kosztują mniej niż wielkie imprezy, mogłoby więc być ich więcej. Nie jestem jednak całkowitą przeciwniczką festiwali, niektóre z nich są wizytówkami Poznania, przyciągają turystów.

Pytam o model kultury, który jest Pani bliski, ponieważ plotka głosi, że w sierpniu odbędzie się po raz ostatni Transatlantyk.
Dowiedziałem się tego z mediów, ale dotychczas dyrektor festiwalu nie potwierdził tej informacji.

Który poznański festiwal jest Pani szczególnie bliski?
Bardzo lubię Ethno Port. Piękna inicjatywa, która jest potrzebna ludziom w różnym wieku, rodzinom. Razem z synem i mężem siedzieliśmy na trawie przed Zamkiem i braliśmy udział w świetnych koncertach. Została też zachowana równowaga między koncertami darmowymi a biletowanymi. Nie wyobrażam sobie Poznania bez Malty. To był pierwszy festiwal, na który przyjeżdżałam już w czasie studiów. Chciałabym, aby rozwijały się Animator, Ale Kino!... czy Spring Break, który odbył się dopiero po raz drugi, otrzymując niezłe recenzje.

Po przeczytaniu wywiadu z Panią na portalu Kultura.poznan.pl powinienem spakować manatki i wyprowadzić się z Poznania, ponieważ w przedstawionej przez Panią wizji kultury nie ma ani słowa o mieszkańcach w średnim wieku i ludziach starszych.
Tak pan myśli? Instytucje kierują swoją ofertę właśnie do takiego odbiorcy.

Wystarczy spojrzeć na teatralne afisze lub porozmawiać z tymi, którzy odpowiadają za organizacje widowni . Wszystkie proponują repertuar dla młodego widza.
Kiedy jestem w teatrze, widzę ludzi starszych.

Idą, bo nie mają wyboru.
Prowadzę zajęcia ze studentami Uniwersytetu Trzeciego Wieku. To są naprawdę wspaniali ludzie; uczę się od nich więcej niż oni ode mnie. I to właśnie oni podnoszą kwestię, że nie chcą być nazywani Uniwersytetem Trzeciego Wieku, postrzegani jako seniorzy. Chcą na równych prawach z młodymi uczestniczyć w kulturze. Odnoszę wrażenie, że organizacje pozarządowe przygotowują coraz więcej projektów skierowanych także dla tego przedziału wiekowego, chociaż Krystyna Janda powiedziała niedawno, że "teatr nie myśli o ludziach starszych". Niestety, jako dyrektor nie mam możliwości narzucania polityki prowadzenia instytucji dyrektorom, choć mogę wskazywać pewne kierunki działań.

W tym samym wywiadzie powołuje się Pani na badania, z których wynika, że młodzi ludzie chcą, by to instytucje o nich zabiegały. Po co schlebiać takim leniwcom? Może lepiej, aby oderwali się od laptopów i rozejrzeli wokół siebie? O coś zawalczyli, coś zrobili.
Owszem, trzeba ich jednak do tego zachęcić. Dawniej sami musieliśmy zabiegać o to, by uczestniczyć w kulturze. Nie było internetu, serwisów społecznościowych... Wydaje mi się, że dziś młodzi ludzie, jeśli zobaczą na facebooku informację o jakiejś imprezie kulturalnej, to nawet nie zgłębiając tematu, mają poczucie, że w wydarzeniu już uczestniczyli. To niestety wielu wystarcza. Pracując ze studentami, odnoszę wrażenie, że z tej obojętności może ich wyrwać szok - uświadomienie im, że aby pretendować do miana człowieka z pewnym kapitałem kulturowym, trzeba przeczytać, zobaczyć coś więcej niż tylko face-bookową wzmiankę. A co z pozostałymi? Z moich rozmów z młodymi ludźmi wynika, że chcą uczestniczyć w wydarzeniach interdyscyplinarnych. Nie interesuje ich już tylko wyjście do teatru czy do galerii sztuki, chyba że będzie się łączyć z koncertem i wydarzeniem towarzyskim.

Pani krótka lista spraw do załatwienia na wczoraj i długa na lata?
Jak najszybciej chciałabym usprawnić przepływ informacji: wydział - organizacje pozarządowe - instytucje. Aby każdy szybko mógł znaleźć informacje o konkursach, programach, konsultacjach. To wszystko gdzieś jest na stronach inter-netowych, tylko jest trudne do odnalezienia. Następna rzecz to konkurs na dyrektora Teatru Polskiego, którym się wszyscy emocjonują oraz przyjrzenie się działalności instytucji. W dalszej perspektywie będę usilnie zabiegać o zwiększenie nakładów na kulturę i podejmę starania o zintegrowanie środowiska.

O Justynie Makowskiej

Justyna Makowska, doktor nauk humanistycznych, językoznawca i medioznawca, absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Zajmuje się wpływem nowych mediów na kulturę oraz ewolucją współczesnego języka polskiego. Redaktor czasopism z zakresu komunikacji społecznej i językoznawstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski