Wystarczyły trzy mecze, by Makana Baku, wypożyczony przez Wartę Poznań z grającego w 2. Bundeslidze Holstein Kiel, stał się piłkarzem, o którym głośno zrobiło się w ekstraklasie. Najpierw asysta w pechowo przegranym meczu z Lechem, a potem dwa gole w wygranym przez Zielonych ważnym starciu z Wisłą Płock.
- Poniedziałek należał do niego. Niemiec z kongijskimi korzeniami załatwił Wisłę Płock. Najpierw ruszył za podaniem na dobieg, potem poprawił po koledze. Ten dublet, co ważne, uzyskał jako skrzydłowy
- takie było uzasadnienie nominacji do "Jedenastki" 20. kolejki.
Ostatnie pięć minut z Pogonią było bardzo nerwowe - Zbigniew Zakrzewski
Czytaj też: Warta Poznań - Wisła Płock 2:0. Makana Baku zapewnił Zielonym kolejne ważne trzy punkty. Utrzymanie w PKO Ekstraklasie coraz blizej
Atrakcja, ale też policzek dla ekstraklasy
To, że Warta pozyskała ciekawego zawodnika, wiadomo było już w momencie kiedy zaprezentowała go w klubowej koszulce. Baku to były młodzieżowy reprezentant Niemiec (w kwietniu skończy 23). Miał za sobą udany sezon 2019/20 (strzelił cztery gole), ale jesienią w 2. Bundeslidze praktycznie nie grał. Jego dyspozycja, przede wszystkim fizyczna była wielką niewiadomą. Trener Piotr Tworek i jego sztab nie spieszyli się, z wprowadzeniem go do składu. Po debiucie w meczu sparingowym z Pogonią przekonali się, że ma na tyle duże zaległości, że nie pomoże drużynie. Gdy uznano, że jest już gotowy, zaliczył 39 minut w meczu z Piastem Gliwice, potem błysnął kilkoma zagraniami w derbach, by w kolejnym pojedynku być już gwiazdą zespołu. Pokazał, że jest skuteczny, szybki, dobrze prowadzi piłkę, lubi popisywać się też technicznymi sztuczkami.
- Takich piłkarzy nasze kluby powinny sprowadzać, zamiast topornych Słowaków czy graczy z Bałkanów. Baku od razu stał się atrakcją ekstraklasy, ale też jego występ skłania do przykrych dla naszej ligi wniosków - mówi nam Andrzej Grajewski, były prezes Widzewa, Lecha i menedżer piłkarski. - Zachwycamy się piłkarzem, który nawet nie mieścił się na ławce rezerwowych w 2. Bundeslidze. Skąd przyszli Gytkjaer oraz Ishak? Ten pierwszy ze spadkowicza, czyli 1860 Monachium, drugi z Norynbergi, która też przecież wtedy broniła się przed spadkiem. U nas od razu robią furorę, strzelają mnóstwo goli, co nie najlepiej niestety świadczy o poziomie ekstraklasy. Wiele też mówi, o szybkości gry w naszej lidze i przygotowaniu taktycznym zespołów. Ta trójka napastników pokazała, że nasza liga zmierza w złym kierunku, bo za łatwo można zostać tu gwiazdą - dodaje Andrzej Grajewski.
Patrzeć zza Odrę, warto czy nie warto?
Pytanie zasadnicze brzmi, czy zawodników pokroju Baku, można na dłużej zatrzymać w takim klubie jak Warta i czy nawet najbogatsze polskie kluby i takimi aspiracjami jak Lech, stać na zatrudnianie piłkarzy zza Odry. I czym zachęcić, oprócz zarobków, graczy z 2. Budesligi, by zechcieli występować w Polsce?
Piotr Rutkowski, wielokrotnie powtarzał, że Lech Poznań sprowadzając najpierw Gytkjaera, a potem Ishaka wykorzystał ogromną okazję i szczęśliwy splot okoliczności związany z tym na jakim etapie kariery się znaleźli. W normalnych warunkach Kolejorza nie byłoby stać, by mieć ich u siebie. Trzeba też dodać, że obaj napastnicy zagwarantowali sobie najwyższe zarobki w klubie, które oscylowały o kwotę 40 tys. euro miesięcznie.
- Młody, utalentowany piłkarz z 2. Bundesligi oczywiście do Polskiego klubu nie trafi, bo jego ambicje sięgają klubów z elity niemieckiej piłki i obawia się, że może zniknąć z radarów większych klubów. Są oczywiście piłkarze w 2. Bundeslidze, którzy zarabiają powyżej 1 mln euro i tacy są poza zasięgiem. Ale znam kilku doświadczonych zawodników ze średniaków 2. Bundesligi, którzy na podobne warunki, by się zgodzili. W Niemczech są wysokie podatki, u nas piłkarz może założyć firmę i na lepszych warunkach rozliczać się z fiskusem. Pozyskując piłkarza z 2. Budesligi mamy gwarancję jego jakości. Tam naprawdę trenuje się na innej intensywności, gra się w innym tempie, a piłkarze są na ten wysiłek odpowiednio przygotowani - twierdzi Grajewski.
- Na większość zawodników z 2. Bundesligi polskich klubów rzeczywiście nie stać. Baku przyszedł do nas, bo po prostu chciał grać w piłkę, a był przez pół roku "zakopany" w swoim klubie. Miał propozycję też z 2 ligi francuskiej. Wybrał Wartę, bo gra w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. To też może być mocny argument
- podkreśla Robert Graf, dyrektor sportowy Zielonych, którym udało się też sprowadzić na zasadzie transferu definitywnego Słowaka Adama Zrelaka.
Penetrować rynek niemiecki warto też z innego powodu.
- Można znaleźć nie tylko ciekawych piłkarzy, ale też trenerów. Runjaić czy Hyballa nie mieli szans, by zaistnieć nawet na poziomie 2. Bundesligi, więc skorzystali z oferty Pogoni czy Wisły Kraków. I wprowadzili nowe standardy. Mają materiał piłkarski jaki mają, a jednak ich drużyny zaczynają lepiej biegać i potrafią coś ciekawego pokazać. ŁKS właśnie sprowadził Ireneusza Mamrota. Dziś już mogę powiedzieć jak za pół roku ten zespół będzie grał - mówi Grajewski.
ZOBACZ TEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?