18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Macie w sobie sporo dyscypliny - wywiad z Stachem Szabłowskim

Agnieszka Gonczar
Wystawę "Arbeitdisziplin" można oglądać w Arsenale do 26 lutego
Wystawę "Arbeitdisziplin" można oglądać w Arsenale do 26 lutego WALDEMAR WYLEGALSKI
O wystawie "Arbeitdisziplin - Duch Sztuki Poznańskiej około 2012" opowiada jej kurator, Stach Szabłowski.

Nawiązując do tematu wystawy: po co chcieliście wywołać ducha sztuki poznańskiej? Przecież w duchy już dzisiaj nikt raczej nie wierzy...
Stach Szabłowski: Dlaczego nie? Z duchami jest tak, że ich nie widać, co nie znaczy, że nie warto brać pod uwagę ich istnienia. W tej wystawie nie chodzi o jakiś spirytyzm, lecz raczej o ducha rozumianego bardziej po niemiecku - Die Geist. Posłużyłem się to figurą świadomie, bo wystawa dotyczy właśnie czegoś, co trudno zobaczyć, ale co istnieje - czyli ducha sztuki poznańskiej.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Sztuka: Wspólne zdjęcie 16 poznańskich artystów
Poznań: Dwie ważne wystawy w Arsenale

Zatem co kryje się za tym określeniem?
Stach Szabłowski: Za figurą "ducha" kryje się zjawisko artystyczne, które nie jest stylem ani skodyfikowaną estetyką. To bardziej subtelna sprawa. Trudno się upierać, że środowisko poznańskie idzie jakąś falangą; mówimy tu konstelacji indywidualistów, z których każdy rozwija swoje własne, oryginalne praktyki artystyczne. To co moglibyśmy nazwać "sztuką poznańską" coś takiego trudniej zauważalnego, mniej widzialnego niż proste podobieństwa między pracami. To raczej pewna wspólnota wrażliwości, która dla artystów poznańskich wydaje się bardzo ważna i która owocuje ciekawą sytuacją artystyczną. To właśnie przez to w tej chwili Poznań jest jedynym miejscem w Polsce, w którym istnieje silne lokalne środowisko artystyczne.

Ta wspólnota wrażliwości ma jednak różne oblicza. Na wystawie w Arsenale dominują prace zindywidualizowane, raczej aspołeczne natomiast tytuł wystawy jest zapożyczony z jednej prac Rafała Jakubowicza - artysty, który jest jednym z najbardziej krytycznych młodych artystów w Poznaniu. Skąd takie zestawienie?
Stach Szabłowski: To bardzo dobre pytanie, bo rzeczywiście jest to koncepcja oparta na sprzeczności, ale możliwa do wyjaśnienia. Sztuka pokolenia Penerstwa i jeszcze młodszych artystów, którzy dominują na wystawie istotnie jest odwrócona od spraw społecznych. Dla nich liczy się nie społeczeństwo lecz jednostka, a tą jednostką jest prawie zawsze autor, zajęty swoim osobistym doświadczeniem i swoją sztuką. To postawa istotnie daleka od obywatelskiego zaangażowania takich artystów jak Rafał Jakubowicz. I nic też dziwnego, że żadnej pracy Jakubowicza na tej wystawie nie ma. Jest jednak tytuł - który pojawia się na tej wystawie niczym widmo. Po co je wywoływać? Ano po to, aby widmo społecznego, politycznego, ekonomicznego kontekstu w jaki funkcjonuje sztuka unosiło się jednak nad tą skądinąd bardzo "artystowską" wystawą.

Dlaczego? Mało kto dziś już pamięta całą aferę związaną z ocenzurowaniem wystawy Arbeitdisziplin (ze względu na ukazanie w niekorzystnym świetle fabryki Volkswagena - przyp. AGO)
Stach Szabłowski: Właśnie dlatego chciałem, żeby to nowe pokolenie artystów pamiętało i miało świadomość, że droga, która dzieli świat ekonomii i polityki od świata "czystej" sztuki, jest krótsza niż się wydaje. Sprawa Jakubowicza sprzed 10 lat świetnie tę tezę ilustruje; oto wówczas "kontekst polityczno-ekonomiczny" znienacka pojawił się w galerii, i odwołano wystawę - ktoś wykonał parę telefonów, i złudzenie autonomii sztuki rozwiało się. Ten tytuł służy też jako przypomnienie, że instytucje sztuki nie są niewinne ani neutralne. Od czasu afery z "Arbeitdisziplin" Rafał Jakubowicz bojkotuje galerię Arsenał, w której teraz pokazujemy wystawę. Morał jest taki, że artyści mogą nie interesować się kontekstem politycznym w jakim działają, ale to nie znaczy, że ten kontekst ich nie dotyczy, że polityka nie interesuje się artystami. Myślę, że warto o tym pamiętać, nawet, a może szczególnie wtedy, kiedy zajmujemy się kwestiami czysto artystycznymi.

W opisie wystawy przytacza Pan pojęcie "dyscypliny pracy" panującej wśród poznańskich twórców. Co właściwie kryje się za tym określeniem?
Stach Szabłowski: Dyscyplina pracy jest - w moich oczach - jedną z wyrazistych jakości artystycznej sceny poznańskiej. Poznań ma bardzo silne środowisko artystyczne, między innymi dzięki teoretycznemu zapleczu tworzonemu przez Uniwersytet Artystyczny. Jednocześnie nie ma w tym mieście dużych instytucji. Jak na tak wielki potencjał artystyczny to poznański świat instytucjonalny jest wręcz zaskakująco ubogi. I to jest w sumie źle, ale wydaje mi się, że są tego też dobre skutki uboczne. Powstaje duże napięcie, które nie znajduje lokalnego ujścia i tu dochodzimy do pojęcia dyscypliny pracy. W Poznaniu artystą jest ten, kto pracuje nad sztuką, kto tworzy dzieła, co, wbrew pozorom wcale nie jest takie oczywiste. We współczesnej sztuce bycie artystą, wiąże się często nie tyle z twórczością, co z graniem pewnej roli społecznej. W Poznaniu jest jednak inaczej. Młodzi artyści zwracają się w stronę tradycyjnych pojęć sztuki, takich jak Autor, Dzieło, Warsztat, Kunszt, Forma.

Jak w tym sensie dyscyplina pracy odnosi się do problemu podjętego przez Jakubowicza?
Stach Szabłowski: Nawiązując do tytułu wystawy, chciałem przez to dać także bardzo zawoalowane ostrzeżenie, że warto tę dyscyplinę pracy przemyśleć w kategoriach bliskich właśnie Jakubowiczowi - może nieco przestarzałych, takich marksistowskich. Komu ta dyscyplina pracy służy, kto zbiera jej owoce, kto dyscyplinuje tych artystów - czy to jest rynek, instytucje, presja sukcesu? To są takie pytania, które wydaje mi się, że warto sobie zadać.

Brak instytucji ma swoje pozytywne skutki więc może lepiej już tego nie zmieniać?
Stach Szabłowski: SS: Kiedy brak instytucji, artyści zajmują się więcej sztuką a mniej instytucjami - i poświęcają więcej uwagi budowaniu relacji między sobą, niż negocjowaniu z muzeami i galeriami. To pozytywne skutki instytucjonalnej próżni, ale tylko skutki uboczne, sytuacji niedoboru, braku. Oczywiście na dłuższą metę nie powinno tak być.

Czyli najlepiej byłoby znaleźć złoty środek?
Stach Szabłowski: Oczywiście. Warto jednak zwrócić tu uwagę, na jeszcze jeden element poznańskiej specyfiki. Otóż w Poznaniu, to puste miejsce po instytucjach w dużej części wypełnia uczelnia. Poznański Uniwersytet Artystyczny zagarnia dużo takich obszarów, w których gdzieś indziej działałyby instytucje, między innymi integrując środowisko, tworząc forum spotkań tak różnych artystów jak Maciej Kurak, Leszek Knaflewski czy Piotr Bosacki. To wielkie osiągnięcie, że Poznań był w stanie miasto jest w stanie wyprodukować samodzielnie taką mocną wartość, najlepszą uczelnię w Polsce, która skupia niezwykle różnorodną, liczną społeczność artystów. Ba, to środowisko jest na tyle silne, że zdaje się tworzyć własny, autonomiczny świat, samowystarczalny świat, do pewnego stopnia oderwany od rzeczywistości pozostałych mieszkańców miasta.

Na wystawie pojawiła się także praca z galerii Pies Dawida Radziszewskiego, który raczej stroni od instytucji. Co sprawiło, że jednak udało się namówić galerię na tą współpracę?

Stach Szabłowski: Dawid Radziszewski również pozostaje w konflikcie z galerią Arsenał. Pomimo tego, zależało mi aby zaznaczyć jego obecność. Uważam go za ważną i wyjątkową postać dla poznańskiego środowiska. Postrzegam Dawida jako takiego Don Kichota - inicjatora niezależnej galerii powołanej bez mocnego wsparcia i prowadzonej z wielką brawurą i spontanicznością. Dawid zgodził się na udział w tej wystawie, ale na ściśle określonych warunkach. Przede wszystkim nie zdradził nam co pokaże, natomiast poprosił abyśmy zarezerwowali kilkanaście metrów kwadratowych podłogi oraz opłacili pracę dwóch osób przez dwa dni, których może sobie wykorzystać w dowolny sposób.

...czego efektem była sterta śmieci pokazana na wystawie.
Stach Szabłowski: Tak, ponieważ Dawid wykorzystał te środki na wynajęcie ludzi, którzy oczyścili strych galerii Pies z różnych szpargałów i to wszystko zostało przywiezione jako instalacja. Tym sposobem niezależna galeria kosztem wielkiej instytucji załatwiła swój mały problem z zabałaganionym strychem; to ciekawy przykład "dyscypliny pracy", a jednocześnie manifestacja przewrotnego aspektu poznańskiego ducha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski