Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Malta 2012: Nie ma teatru bez projektora? [ZDJĘCIA]

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
O wielowymiarowości festiwalu Malta mówi się zwykle, porównując potencjał spektakli teatralnych z koncertami. Po tegorocznej edycji ciśnie się na usta inne pytanie: czy idąc do teatru coraz częściej nie trafiamy do... kina?

Pojawienie się w ubiegłym roku w poznańskiej przestrzeni festiwalu Transatlantyk miało widać dużo większe znaczenie, niż ktokolwiek chciałby przyznać - także dla Malty. Jan A.P. Kaczmarek postanowił bowiem stworzyć festiwal nie tyle filmowy czy muzyczny, co "festiwal idei", wchodząc tym samym na poletko od 20 lat uprawiane przez Michała Merczyńskiego i jego zespół lokalnych i zagranicznych kuratorów. Za Maltą przemawia ugruntowana renoma i nieporównywanie większy budżet. Za Transatlantykiem medium - żaden spektakl teatralny nie ma dziś takiej siły masowego rażenia, jak film, jednocześnie wchodzący na ekrany kin całego świata.

To filmy wywołują dziś do tablicy polityków i wzniecają spory o interpretacje wydarzeń i historii. To X Muza kreuje nowe wzorce postępowania, zasiewa ferment, uwypukla problemy społeczne. Nawet u nas, w kraju o kinematografii przeciętnej, kontekst do dyskusji o uzależnieniu od Internetu dała dopiero "Sala samobójców", a sam tytuł "Galerianki" kazał rodzicom spojrzeć uważniej na swe nastoletnie dziewczynki, włóczące się po centrach handlowych. Na premierę roku 2012 szykuje się "Jesteś Bogiem" - rzecz o raperze Magiku i sztuce ulicy, a przy tym o indywidualności niemieszczącej się w regułach drapieżnego kapitalizmu.

Co ma to wszystko wspólnego z tegoroczną Maltą? Otóż według mnie uwidoczniła ona kompleks teatru wobec filmu. Projektor, wyświetlający nagrane wcześniej filmy, okazał się według wielu twórców gadżetem niezbędnym, by wyeksponować i dookreślić przesłanie. Nie uniknęła tego nawet operowa superprodukcja "Slow Man", z której wychodziłem oszołomiony nie tylko muzyką (cóż to był za finał!), ale też sugestywnymi, spowolnionymi do granic możliwości ujęciami twarzy bohaterów. Filmy stanowiły również kluczowe tło w spektaklach Rimini Protokoll ("Bodengruppe Kasachstan") i "Pokrewni" Wojtka Ziemilskiego. Dries Verhoeeven wybudował sobie nawet kino na Starym Rynku, odcinając swych widzów od Poznania, by móc spojrzeć na niego z innej perspektywy.

To nie wszystko. Rzędy chińskich znaków "rzucone" na scenę stworzyły scenografię spektaklu tanecznego Living Dance Studio, a Ant Hamton naniósł na twarze odbiorców jego performance'u twarze robotników składających w Azji nasze ulubione zabawki marki Apple. Wychodzi na to, że gdyby stworzyć nagrodę za najlepszą rolę aktorską Malty, to wygrałby... muzyk Mike Patton z Faith No More. Scenę mu oświetlono pięknie, ale na telebimach królował tylko on: Faith No More z filmowych podpórek nie skorzystali, zdając się na swego mistrza ceremonii.

Nie mnie oceniać, na ile filmy są tylko narzędziem, a na ile koniecznym skrótem myślowym, łączącym wizje artystów z percepcją odbiorców. Kierunek jednak jest wyraźny - Malta zaprosiła nas w wielu przypadkach nie do teatru, a do kinoteatru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski