Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto deskorolkowców - lepsza ulica niż skatepark [RELACJA]

Kamil Babacz
Jak zmienia się przestrzeń miasta, gdy pojawiają się w nim ludzie jeżdżący na desce i rolkach? Opowiadał o tym Antoni Michnik podczas wykładu zorganizowanego przez Korporację Teatralną. Potem o swoich doświadczenia w jeżdżeniu po Poznaniu mówili poznańscy skateboardziści.

Spotkanie w Pawilonie Nowa Gazownia odbyło się we wtorek w ramach projektu „Enklawa” Korporacji Teatralnej. Efektem spotkań, dyskusji i otwartych dla publiczności akcji artystycznych ma być spektakl, który będzie próbą odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób reprezentanci młodych pokoleń rozumieją wspólnotowość.

Antoni Michnik, absolwent Instytutu Historii Sztuki UW i student Kolegium MISH UW, opowiadał o tym, jak skateboarding zmienia miasta, w oparciu o teksty Iaina Bordena, socjologa i skateboardzisty, który sam inspirował się „Prawem do Miasta” Henriego Lefebvre’a. Mówił, że osoby jeżdżące na desce przekształcają miasta i wytwarzają w nich własną przestrzeń, która nie do końca jest tą samą, jaka wymyślili urzędnicy i urbaniści.

Opowiadał, że początkowo deskorolkarze jeździli w nieużywanych basenach na przedmieściach miast w Kalifornii. W latach 80. przenieśli się do przestrzeni publicznej, co Borden interpretuje jako powrót do centrów tych, których modernistyczny urbanizm wypchnął z centrów - przestrzeni podporządkowanej samochodom i takiej, w której głównie się pracuje - na obrzeża miast. Borden uważa, że w miastach neoliberalnych skateparki są jak getta dla deskorolkowców - buduje je się po to, by cała reszta miała spokój, podczas gdy istotą jazdy na deskorolce jest eksplorowanie miasta i odkrywanie nowych miejsc.

- Deskorolkę zawsze tworzyła ulica i jest najlepszym miejscem do jazdy. Skateparki to sztuczne twory – próba wypychania nas z centrów, pomników. Nie są specjalnie lubiane – przyznał po wykładzie Jakub, deskorolkowiec.

- Najbardziej cenimy ulice, bo można kreatywnie wykorzystać elementy przestrzeni miejskiej. Skateparki z drugiej strony dają nam możliwość spokojnej jazdy bez negatywnego spojrzenia innych osób, które traktują nas jak wandali – dodał Grzesiek.

Skateparki, zdaniem dyskutantów, najlepiej nadają się do treningów. Najgorsze są te, które są źle zaprojektowane – jak mówili, zdarzają się takie, z których wręcz nie da się korzystać i wtedy stoją puste. Najlepiej, jeśli ich projekty konsultowane są z samymi deskorolkowcami. Rafał z Fundacji Inna Strona Kreatywności sam wychodzi z inicjatywą i próbuje zawsze dotrzeć do tych, z inicjatywy których skatepark powstaje, służąc swoim doświadczeniem.
Dla skateboardzistów, biorących udział w spotkaniu, złotym środkiem byłby skatepark, który byłby jednocześnie częścią przestrzeni publicznej – na przykład pomnik, po którym można jeździć – taki, którego lekkie zniszczenie byłoby założone już na wstępie.

Jaką wspólnotą są dziś skateboardziści? Wszyscy przyznali, że podstawowym warunkiem, który trzeba spełnić, by do niej należeć, jest umiejętność jazdy na desce. Małe znaczenie ma już ubiór, czy słuchana muzyka. Istotny jest poziom umiejętności – jedna z osób przyznała, że zdarza się, że z kimś, kto jeździ słabo, po prostu się nie rozmawia. Z drugiej – konkursy, zawody i kult umiejętności mogą utrudniać początkującym start i zniechęcać, a przecież osiągnięcie określonego poziomu wymaga ćwiczeń i cierpliwości.

Drugi wykład i dyskusja organizowana w ramach projektu „Enklawa” odbędzie się 14 maja o godz. 18 w Pawilonie Nowa Gazownia. Poświęcona będzie graffiti, streetartowi, muralom i sztuce w przestrzeni publicznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski